Znane też jako: Unsolved, Secret Investigation Record, Secret Book, Gichalbirok, 기찰비록, 조선X파일: 기찰비록
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: historyczny, science-fiction
Ilość odcinków: 12 x 45 min.
Premiera: 2010
Obsada: Kim Ji Hun, Lim Jung Eun, Kim Gab Soo, Jo Hee Bong
.
Bohater od niechcenia
Kim Hyung Do, zwykły urzędnik, chce uratować swojego mentora, a teraz gubernatora, na którego podpisano wyrok śmierci. Podobno widział Niezidentyfikowany Obiekt Latający, ale uznano to za blasfemię. Hyung Do wie, że jego były nauczyciel o niezwykle wysokich morałach nie mógłby sfabrykować historii, dlatego postanawia znaleźć racjonalne wytłumaczenie oraz dowód, który mógłby przedstawić sceptycznemu tłumowi. Ryzykuje też własnym uwięzieniem. Razem z przyjacielem Jang Manem trafiają na pewien trop, ale skorumpowany rząd nie pozwala im się swobodnie ruszać. Uzyskuje pomoc od tajemniczej konstruktorki Yoon Yi, by tylko potem zostać wciągniętym w jej grupę Shinmuhwe zajmującą się niewytłumaczalnymi zjawiskami. Do końca jednak nie jest pewne, czy są oni jego sprzymierzeńcami…
Różnica w jakości
„Joseon X Files” współprodukowane przez MBC jest dramą stacji kablowej tvN, która była puszczana w środku nocy z piątku na sobotę, kiedy zazwyczaj ludzie upijają się w jakimś klubie, więc o jakiejkolwiek oglądalności nie było mowy i dobrze, bo pozbywając się presji, nagrywania w czasie rzeczywistym oraz dopasowywaniu scenariusza do fanaberii widzów, „Joseon X Files” mógł w pełni skupić się na stronie artystycznej, trudnych tematach i metaforach, by stać się przez wielu uznawaną najlepszą dramą zeszłego roku. Poza oczywistym podobieństwem do „Z archiwum X” („X Files” w oryginale), ta drama wydaje się kompletnie inna niż wszystkie, zarazem bardzo znajoma, a analizując ją dogłębniej okazuje się, że wystarczy tylko parę niedużych zmian, a wszystkie koreańskie dramy mogłyby być cudeńkami, przynajmniej wizualnie.
Strona techniczna jest właśnie najmocniejszą tej dramy. To cudownie, że twórcy skupili się właśnie na tym i na klimacie historii niż na „rozwijaniu emocjonalnym” postaci, co najczęściej wychodzi kiczowato, ale Koreańczycy to uwielbiają. Od razu moje czujniki zostały nastawione, kiedy pierwszym ujęciem pierwszego odcinka były stopy kogoś klęczącego w piasku. Kolorystyka była świetna, ujęcie nagrane kamerą ręczną, bo trochę trzęsło i od razu jest coś oryginalnego.
Jak zaczęłam się skupiać na takich sprawach, zauważyłam że większość koreańskich dram jest strasznie tendencyjna i kręcona z pół-amatorską ekipą. Zdjęcia całej postaci lub z amerykańskiego planu, portrety, zbliżenia twarzy niczym w rybim oku w komicznych momentach. Oświetlenie i kolorystyka zawsze tak samo mdłe, bo generalnie w dramach są tylko dwie pory dnia – bardzo jasno lub bardzo ciemno. Na „Joseon X Files” aż miło było patrzeć, a całości dopełnia fakt, iż nie było tu miejsca na „aish”, „aigoo”, przesadzoną mimikę oraz ostentacyjne westchnienia i wrzaski, które znajdują się w podręczniku każdego koreańskiego aktora, ale z rzeczywistymi zachowaniami ludzkimi mają mało wspólnego.
Z archiwum J
Powinnam zacząć od samego gatunku, zamiast się rzucać od razu na kwestie techniczne… „Joseon X Files” to science-fiction z rodzaju „Z archiwum X” – trochę horroru, trochę kosmitów i potworków, głównie nie wiadomo do końca o co chodzi. To wszystko jest takie niekoreańskie, a zarazem może być coś bardziej koreańskiego niż kilkaset lat historii tego kraju w erze Joseon? Takie połączenie gatunkowe jest bardzo ryzykowne, sądzę, że gdyby drama ta leciała w jednej z trzech publicznych telewizji, poległaby sromotnie. Nie ma romansu, nie ma rozwiniętych bohaterów. Fabuła jest epizodyczna z klamrą w postaci odwołań do UFO w dwóch pierwszych i ostatnich odcinkach. Reszta to klasyczny schemat jeden odcinek-jedno śledztwo.
Drama ma jedną poważną wadę – nie wciąga, przynajmniej mnie. „Z archiwum X” też miało swoje wzloty i upadki, bo nie lubiłam części odcinków. Dobrze, że trwało to tylko dwanaście odcinków, jeszcze do tego skróconych, w rozmiarze japońskim, bo inaczej drama zdecydowanie straciłaby na świeżości. To klamrowe odcinki z UFO były najciekawsze, kiedy reszta to właściwie wypełniacze. Zdarzyło się nawet w jednym, że Kim Hyung Do był gdzieś na poboczu, a to poważna sprawa brak głównego bohatera, kiedy, jak mówiłam, reszta jest, bo jest i w ogóle nie można się do nich przywiązać. Poza tym trzeba było myśleć, a koreańskie dramy w ogóle mnie do tego nie przyzwyczaiły. Wiele rzeczy nie było po prostu wytłumaczonych, a zakończenie było wielce metaforyczne i dyskusyjne.
„Joseon X Files” to nieco zużyte historyjki z rodzaju science-fiction i sił nadprzyrodzonych, podane za to w oryginalnej otoczce koreańskiego folkloru i mitologii. Inteligentny scenariusz, zapierająca dech w piersi kinematografia (efekty specjalne! w dramie!) – to składa się na najdziwniejszą i najbardziej unikatową dramę w moim życiu. Problem jest w tym taki, że albo może to zachwycić, albo odrzucić, bo nie ma tu powtarzalnych schematów, za które tak kochamy koreańskie dramy. Ja chyba jestem gdzieś pośrodku – doceniam tę produkcję, ale zaniżam jej trochę ocenę za brak czystej rozrywki. A dałoby się, mimo ambitnego scenariusza.
Ocena
Fabuła – 9/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 8/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 8,5/10