I Saw the Devil

tumblr_mg47j6hKIF1qld5c2o1_1280Znane też jako: Widziałem diabła, Akmareul Boattda, 악마를 보았다

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: thriller

Reżyseria: Kim Ji Woon

Premiera: 2010

Obsada: Lee Byung Hun, Choi Min Shik

.

Heads will roll„, jak brzmiało hasło reklamowe „Jeźdźca bez głowy”. Dzieło Burtona jednak, mimo że okazyjnie było niepokojące, stawało się częściej śmieszne z powodu Johnny’ego Deppa jako nieświadomego siebie goofball. „I Saw the Devil” jest jak najbardziej koreańskie, a thrillery z tego kraju mają tendencję do bycia skromnych w rozmachu, ale epickich w odbiorze, przy czym są według mnie najbardziej przerażającymi przedstawicielami gatunku, może dlatego, że są tak realistyczne.

„I Saw the Devil” to film, który przeszedł wiele testów cenzorskich, a koniec końców i tak nie został dopuszczony do wyświetlania w kinach z powodu zawartej w nim przemocy (teoretycznie tak, ale żadne koreańskie kino nie jest „przystosowane” to puszczania filmów z kategorią 19+). Zrobił za to karierę na Zachodzie i był dosyć mocno promowany na filmweb.pl, mimo pochodzenia z dalekiej Azji i braku wydania polskiego. Zasługa sławnego reżysera? A może duetu sławnych aktorów? Rzecz nie jest aż tak oryginalna – wydaje się, że połowa koreańskich thrillerów jest o zemście…

Widząc Jang Kyung Chula od razu wiemy, że to psychopata. W śnieżną noc na pustkowiu oferuje pomoc kobiecie, której zepsuło się auto. Niedługo później atakuje ją, zaciąga do swojej kryjówki i ćwiartuje. Na jego nieszczęście ojciec dziewczyny jest miejscowym komendantem policji, a jej niedoszły mąż tajnym agentem. Kim Soo Hyun poprzysięga zemstę.

Film ten wbrew dość „zwyczajnej” fabule chyba nosi się z zamiarem stania się horrorem, dawno już żaden tak mnie nie wzdrygnął. O zemście Koreańczycy napisali i nakręcili chyba już wszystko – sławna trylogia Park Chan Wooka, „The Chaser”, „Ahjussi”… Choi Min Shik, gwiazda „Oldboya” zresztą, przeraża bardziej niż większość przedstawionych seryjnych morderców, a Lee Byung Hun raczej nie jest bohaterem, któremu się kibicuje… bo właściwie nie wiadomo, do kogo z tych dwóch odnosi się tytuł filmu…

Nie mamy okazji zobaczyć wielu tortur Kyung Chula (tylko dwie kobiety, o ile dobrze pamiętam?), film nie jest też o śledztwie, ponieważ Soo Hyun znajduje sprawcę szybciej, niż się tego spodziewałam. Esencją „I Saw the Devil” jest gonitwa dwóch głównych bohaterów za sobą, przy czym układ sił często się zmienia i z powodzeniem „bawią” się ze sobą – biją, torturują, wypuszczają, potem znowu ścigają. Kluczową kwestią jest upodobnienie się tego „dobrego” do antagonisty, aby zmierzyć się z nim jak równy z równym i brak prognoz, jakoby z powrotem miał wrócić do poprzedniego siebie. Lubię jak w filmach Kim Ji Woona brakuje herosów (poza przypadkiem „The Good, The Bad, The Weird”, ale Jung Woo Sung był najmniej ważny z całej trójki). W „A Bittersweet Life” Lee Byung Hun grał gangstera, który mścił się za próbę pogrzebania go żywcem. Widać jednak było w momentach strachu, że nie stracił człowieczeństwa i nie biegł na oślep w berserkowskim szale, ponieważ zdarzało mu się wątpić w powodzenie własnych działań. Tutaj zabrakło takiego aspektu, ponieważ Soo Hyun brnie wytrwale w swojej wendecie, ale chociaż zdarza mu się ucierpieć po drodze. To nie jest wdzięczna rola do zagrania, a jedyny element wskazujący na jakąkolwiek grę aktorską Lee Byung Huna to płonący wzrok. Ale jak już mówiłam, wrażenie tej postaci „naprawił” nieco fakt, że po wszystkim nie wrócił do domu jak po „męczącym, długim dniu”.

Przemoc przedstawiona w filmie nawet mnie miejscami szokowała, mimo że jestem do tego przyzwyczajona, a to dlatego, że wszystko się działo za pomocą ludzkich rąk, bo wymyślne tortury rodem z „Piły” i jej pastiszów to już fantasy. Kim Ji Woon nie byłby sobą, gdyby nie zmieszał paru gatunków – „I Saw the Devil” nie wydaje się przez cały czas mrocznym i poważnym filmem, pojawia się nawet czarny humor (mimowolnie?), kiedy Kyung Chul chowa się w domu starego przyjaciela, również seryjnego mordercy i kanibala.

„I Saw the Devil” może się wydawać miejscami przytłaczające, a miejscami nawet nudne, ale to nie jest głupi film. Azjaci wydają się ostatnimi czasy jedyną ostoją dobrych thrillerów, bo takie w amerykańskim kinie skończyły się moim osobistym zdaniem na Hannibalu Lecterze oraz Fincherze i Nolanie w młodym wieku.

Zdobyte nagrody

47th Baeksang Arts Awards:

  • Daesang dla Lee Byung Huna

2010 Grand Bell Awards:

  • najlepsze oświetlenie

2010 Blue Dragon Film Awards:

  • najlepsza muzyka
  • najlepsze oświetlenie

2010 Director’s Cut Awards:

  • najlepszy aktor – Choi Min Shik

2011 Asian Film Awards:

  • najlepszy montaż

2011 Fantasporto International Film Festival:

  • najlepsza reżyseria
  • Orient Express Award

2011 Brussels International Fantastic Film Festival:

  • główna nagroda

1 Comments

  1. Widzę jednak, że ten film traktuje o bardziej poważnej zemście niż wcześniej myślałam. Przyznam, że nie lubię tego typu filmów. Thrillery w ogóle mnie nie interesują, dlatego więc nie sięgnę, chciałabym jednak pogratulować recenzji – niezwykle udana pod względem merytorycznym :D

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.