Znane też jako: 49 Il, Sasibgu Il, 49일
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: melodramat, fantasy
Ilość odcinków: 20 x 70 min.
Premiera: 2011
Obsada: Lee Yo Won, Nam Gyu Ri, Jung Il Woo, Jo Hyun Jae, Bae Soo Bin, Seo Ji Hye, Bae Geu Rin
.
Spojrzenie na życie z innej strony
Shin Ji Hyun jest chyba najszczęśliwszą kobietą pod słońcem – ma dwie wspaniałe przyjaciółki In Jung i Seo Woo, jest rozpuszczona przez kochających, bogatych rodziców i właśnie przygotowuje się do ślubu z ukochanym Min Ho. Ulega jednak śmiertelnemu wypadkowi samochodowemu. Kiedy pojawia się kostucha, a raczej przystojny młody chłopak, który każe na siebie mówić Scheduler, bo rozporządza zaplanowanymi śmierciami, mówi jej, że jej zgonu nie było w jego rozkładzie. Rzadkie, ale się czasami zdarza. Z tej okazji właśnie proponuje jej układ – albo dobrowolnie wsiądzie od razu do windy do nieba albo podejmie się programu czterdziestu dziewięciu dni – musi zebrać trzy czyste, szczere łzy, a powróci do życia. Przez ten czas będzie żyła jako duch – nikt jej nie zobaczy, ani nie usłyszy, nie będzie też w stanie niczego dotknąć, ale Scheduler przydziela jej ciało Song Yi Kyung, kobiety, która od pięciu lat żyje jak zombie, cały czas tylko śpiąc, do nikogo się nie odzywając i pracując na nocną zmianę w spożywczym. Ji Hyun może stawać się nią tylko wtedy, kiedy Yi Kyung śpi.
Oczywiście zgadza się na wyzwanie, ale nie zdaje sobie jeszcze sprawy, ile problemów ją czeka. Nie może nikomu powiedzieć, że jest Ji Hyun, bo od razu umrze na dobre. Nie może też czynić żadnej szkody na rzecz Yi Kyung. Trzy łzy, które potrzebuje, nie mogą być od kogoś spokrewnionego i nagle okazuje się, że znalezienie kogoś kto ją kocha i jeszcze zapłacze dla osoby o obcym wyglądzie Yi Kyung jest prawie niemożliwe. Potrzebuje też znaleźć sobie pracę – nie może ruszać pieniędzy swojej gospodyni. Ale co najważniejsze – Ji Hyun widzi wreszcie świat takim, jakiego go nie dostrzegała w swoim naiwnym i niewinnym życiu, a okazuje się, że otaczały ją same kłamstwa. W rzeczywistości narzeczony Min Ho i przyjaciółka In Jung są ze sobą od wielu lat, a postanowili zbliżyć się do Ji Hyun, żeby pozbyć ją jej pieniędzy.
Ji Hyun w ciele Yi Kyung zamiast myśleć o zdobywaniu łez, zaplątuje się we własnej zemście, kiedy jej własne ciało jest w śpiączce i wszyscy udają w szpitalu współczujących. Poza tym zaczyna pracować w kawiarni Han Kanga, przyjaciela, który, jak myślała, zawsze ją nie lubił. Cała sytuacja komplikuje się również uczuciowo z powodu różnych nieporozumień i często nielogicznie wyglądających akcji Yi Kyung/Ji Hyun.
Podstawy leżą w historii
„49 Days” było naprawdę odświeżającą dramą. Elementy fantasy nie były tylko elementem wprowadzenia w fabułę, były jej integralną częścią, która dodawała klimatu melodramatowi, którym w gruncie rzeczy ta drama jest. To nie jest romans, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni w koreańskich dramach, więc miło było obejrzeć coś ciut innego dla odmiany. Wiadomo, w końcu jakiś trójkąt romantyczny się wywiązał pomiędzy przeznaczonymi sobie Ji Hyun i Han Kangowi, a Min Ho, ale nie była to klasyczna sytuacja, ponieważ serce głównej bohaterki nie latało w obie strony – do narzeczonego czuła nienawiść i „flirtowała” z nim, aby dowiedzieć się co nieco o jego nikczemnych planach.
Dobry scenariusz jest najbardziej fundamentalną podstawą każdego filmu czy serialu, tyle że koreańskie dramy cierpią na zbyt wielu potrzebnych „specjalistów” w branży, żeby kręcili tyle seriali w jednym tygodniu, a więc większość z nich to pół-amatorzy. Nie oszukujmy się, wątpię czy połowa z nich (a przede wszystkim scenarzyści variety shows, których jest po kilkanaście na jeden program) skończyła jakąkolwiek filmówkę… Nie pomaga też traktowanie dram tylko i wyłącznie jako produktu, który trzeba sprzedać przy wielkim procencie oglądalności – powoduje to najczęściej nielogiczności w fabule, jak się ją pisze na bieżąco. „49 Days” sprawiało wrażenie bardzo poukładanej dramy, która nie patrzała się na oglądalność (a utrzymywała ją powyżej 10%, to całkiem dobrze) i biegła własnym torem. Dzięki temu nie było niepotrzebnych wątków, bohaterowie nie przechodzili magicznych metamorfoz z dnia na dzień i co najważniejsze – nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zadowolona z zakończenia! Autor scenariusza napisał wcześniej „Prosecutor Princess” i „Shining Inheritance”.
Dobre duchy
Mimo bycia melodramatem, którego koniec końców głównym zadaniem jest wyciśnięcie łez w ostatnich odcinkach, „49 Days” wydaje mi się feel good dramą. Mimo, że zakończenie nie jest happy endem, nie jestem zła z tego powodu, ba!, czułam satysfakcję i promyk nadziei. Myślę, że rdzeniem fabuły była przemiana wszystkich głównych bohaterów, która zaszła w sposób kompletnie naturalny i płynny. Ji Hyun dojrzała, bo było to spowodowane zderzeniem z rzeczywistością, której nie zaznała w swoim idealnym życiu. Yi Kyung, która zaczęła się mentalnie mieszać z „używającą” jej Ji Hyun, wyszła z pięcioletniego marazmu. Han Kang przyznał się, że zawsze kochał Ji Hyun i przestał stać w cieniu. Nawet antagoniści Min Ho i In Jung nie pozostali źli do końca, pozostawiono ich ludzkimi pokazując ich szczere łzy oraz jak gryzą ich wyrzuty sumienia.
Mam tylko mały problem ze Schedulerem… Generalnie to najbardziej wdzięczna, „fajowska” postać do zagrania – depczesz po naiwności głównej bohaterki, jesteś fashionistą i korzystasz ze wszystkich uroków życia, niczym się nie przejmując. Przede wszystkim jesteś KOSTUCHĄ! Sądzę tylko, że Jung Il Woo przesadził z aktorską interpretacją, stając się parodią samego siebie. Nienawidzę zbyt ekspresywnej mimiki, wykrzywiania twarzy i ostentacyjnych okrzyków, a Koreańczycy mają z tym wielki problem. Scheduler miał być tym „cool” typem, a wyszedł dziecinny choleryk. Nie ujmuję przy tym Jung Il Woo umiejętności aktorskich – w melodramatycznych scenach wypada świetnie… Ale może dlatego naczelnym ciachem dramy i łamaczem serc stał się niespodziewanie Kang-ah, a nie pretty Reaper boy.
Abstrahując od postaci i przedstawionej historii, „49 Days” nie jest dramą, na temat której można pisać elaboraty recenzenckie. To rozrywka, dobre wakacyjne show, drama którą można obejrzeć nawet drugi raz, a muszę przyznać, że taką chęć wzbudziły we mnie w moim życiu tylko parę tytułów, które można policzyć na palcach jednej ręki. Wzbudza nadzieję, pozwala wierzyć w bajkową miłość.
Zdobyte nagrody
2011 SBS Drama Awards:
- nagroda producentów dla Lee Yo Won
- Top 10 Stars – Lee Yo Won
Ocena
Fabuła – 9/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 8/10
Wartość rozrywki – 9/10
Średnia – 8,25/10
A ja dopiero teraz obejrzałam te dramę. Nietypowa, z zakończeniem zaskakującym, w każdym razie wzruszająca i fajnie pokazująca przemianę bohaterów. Nie wiem czemu ją omijałam do tej pory… podobała mi się i zgadzam sie z recenzją. Ekspresja Kostuchy drażniąca.
PolubieniePolubienie