Znane też jako: Girl Killer, Little Girl K, Killer K, Killer Girl K, Sonyeo K, 소녀K
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller sensacyjny
Ilość odcinków: 3 x 60 min.
Premiera: 2011
Obsada: Han Groo, Kim Jung Tae, Park Hyo Joo, Kim Roe Ha, Baek Do Bin, Dongjun (ZE:A)
.
Najpierw jak Matylda…
Cha Yeon Jin jest zbuntowaną nastolatką wyśmiewaną z powodu matki pracującej na targu i często uciekającą się do przemocy, przez co często zmienia szkoły. Pewnego wieczoru, kiedy pałęta się w okolicy magazynów z kumplami, zaczepiają tajskich pracowników. Okazują się oni jednak pracować dla mafii, a przy okazji szmuglować coś niezwykle cennego, więc zwykła bijatyka dla draki zmienia się szybko w krwawą rzeźnię. Przerażona Yeon Jin ucieka wraz z fiolką, na której tak gangsterom zależało, więc porywają jej matkę. Na jej pomoc rzuca się jej przyjaciel Yoo Sung Ho, były agent, ale Yeon Jin działa samodzielnie i na ślepo, co w końcu doprowadza do śmierci jej matki. Poprzysięga zemstę na mordercy Jang Se Wooku, ale sama jest na krawędzi życia.
Ratuje ją organizacja SS1 która jest za to wszystko odpowiedzialna. Wydarzenia nabierają głębszego wymiaru, kiedy okazuje się, że Yeon Jin urodziła się w ich ośrodku i była przeznaczona do badań nad lekiem nieśmiertelności dla prezesa, ale Sung Ho pomógł uciec jej matce. Dziewczyna nic o tym nie wie, więc pod okiem Min Ji Young trenuje by stać się zawodową zabójczynią, która zemści się na Jang Se Wooku, chociaż jako ich człowiek jest ukrywany przed nią, żeby doskonaliła się w nieskończoność. Yeon Jin przyjmuje imię Kim So Yeon, ale wkrótce rozpoznaje ją detektyw Choi Tae Young, który był przy scenie zbrodni w magazynach.
…potem jak Nikita
„Girl K” jest bardzo udanym eksperymentem, może z powodu tak małej ilości odcinków, która kwalifikuje go raczej do trzyczęściowego filmu telewizyjnego. To chyba pierwsza drama ze stacji kablowej CGV, która jest głównie kanałem filmowym, ale widząc bądź co bądź sukces „Girl K”, już zapowiedziana jest czteroodcinkowa drama na podstawie filmu „The Servant”. Nie mam pojęcia czy „Girl K” miało jakąkolwiek oglądalność, ale równocześnie nigdy nie można przykład miar KBSu, SBSu i MBC do kablówki. Twórcy jednak całkowicie wykorzystali możliwości, jakie daje format stacji CGV i stworzyli coś brutalnego, mięsistego i ciut kontrowersyjnego (bo licealistka i przemoc? w konserwatywnej Korei?).
Prawdę mówiąc jestem trochę rozdarta po obejrzeniu tej dramy. Z jednej strony oszałamia wizualnie i nadaje zupełnie nową jakość koreańskim serialom, ale z drugiej strony nie poruszyła mnie. Byłby to przeciętny film sensacyjny bez wielkich gwiazd, podobny do tych, jakie serwują nam w Polsce stacje rodzaju TV4 czy Puls, ale siedzi coś takiego w głowie, że to przecież koreańska drama, coś zupełnie niespotykanego jak na tamte standardy, a zatem zachwycającego. Mój problem chyba leży w głównej bohaterce – licealistka-a-po-lekcjach-zabójczyni to coś strasznie mangowego, wolałabym zdecydowanie gdyby tytułowa postać była starsza, bo nastolatka pokonująca w walce wręcz gangsterów, dorosłych mężczyzn, mimo wszystko wygląda trochę śmiesznie, choć może być prawdopodobne.
Zamknięcie historii w trzech odcinkach było dobrym pomysłem, ponieważ nie wiem czy ta sama fabuła obroniłaby się w dłuższym formacie, bo wszystko o SS1 wiemy już od początku, więc zostają potem tylko sceny akcji i dowiedzenie się przez Yeon Jin. Wielu internautów pisze z żalem, że obejrzałoby kolejne odcinki „Girl K”, ale ja bym wolała, żeby więcej tej artystycznej jakości włożyć w inne dramy, bo oprócz oczywistych walorów wizualnych, „Girl K” udaje się coś jeszcze – znakomicie wyważa elementy akcji z prawie sielankowymi, kiedy Cha Yeon Jin jest na randce z Go Young Minem. To nie „City Hunter”, kiedy oglądamy ładne obrazki przez większość odcinka, by potem przez ostatnie dziesięć minut oglądać jakąś akcję, która najczęściej sprawiała wrażenie przypadkowej… „Girl K” portretuje dziewczynę bez supermocy godzenia dwóch żyć.
Han Groo jest tu małym objawieniem, ponieważ zadebiutowała bodajże rok temu jako piosenkarka, z przesadą rozpisywano się o jej rzekomych umiejętnościach tanecznych, a tu ani nie śpiewa fantastycznie, ani nie tańczy jak dowolnie dobrana main dancer z popularnych girlsbandów, ani nawet nie jest pięknością. Mimo to znalazła sobie chyba powołanie, bo i tak wielu przeciętnych piosenkarzy zostawało potem aktorami, a ona przynajmniej ma jakieś umiejętności w tym kierunku (chociaż ciut nieoszlifowane) i sama wykonuje numery kaskaderskie. Myślę, że można zrobić jej przysługę i obejrzeć „Girl K”, bo ani długość dramy nie zabije, ani nie zostaniemy znudzeni kolejnym romansidłem.
Ocena
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 6/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7,5/10