Fashion King

Po pierwsze 박수 (oklaski) dla Sephy z bloga KindieMonster za to, że w ogóle skończyła oglądać „Fashion King” i zgodziła się napisać recenzję tej dramy po spontanicznie rzuconej propozycji. Liczę więc na wiele komentarzy od was, czytelników, żeby zwyczajnie sprawić jej przyjemność!

***

Znane też jako: Fashion House, Fashion Wang, Paesyeon Wang, 패션왕

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: melodramat, romans

Ilość odcinków: 20 x 70 min.

Premiera: 2012

Obsada: Yoo Ah In, Lee Je Hun, Shin Se Kyung, Yuri (SNSD)

.

Długo zabierałam się za skończenie tej dramy. Szczerze też nie wiem, co mnie podkusiło, aby wziąć się za ten tytuł. Być może było spowodowane to tym, że w międzyczasie nie było ciekawych propozycji, a jedynie mogłam zadowolić się światkiem mody Koreańczyków ukazanych w aż dwudziestu epizodach. Prawdopodobnie chciałam udowodnić sobie, jak i niektórym osobom, że skończę „Fashion King” i zobaczę na własne oczy koniec tej dramy, który swoją drogą multum ludzi krytykuje, a przez to serial wzbudza dużo negatywnych emocji. To… do dzieła!

Koreańska „Moda na sukces”

Drama ukazuje historię czterech młodych osób, dla których świat kręci się wyłącznie wokół mody i projektowania ubrań, a w międzyczasie dostrzegamy miłosny czworokąt jaki rodzi się pomiędzy tymi postaciami. Scenarzyści przede wszystkim skupili się najbardziej na wątku miłosnym pomiędzy sierotą (a jakże!) Lee Ga Young, graną przez Shin Se Kyung, beztroskim i ciągle żyjącym w długach Kang Young Geolem (Yoo Ah In) i bogatym, snobistycznym jedynakiem – Jung Jae Hyukiem (Lee Je Hun). Jednak nie mogło zabraknąć w obsadzie artystki kpopu, która jednocześnie mogłaby sprzedać tytuł dzięki swojej obecności… Nie jest to też byle jaka osoba, bo jako członkini girlsbandu SNSD, Yuri, która zapowiada się na interesującą aktorkę. Kto wie, co przyniesie czas po jej aktorskim debiucie w „Fashion Kingu”…

Z początku zastanawiałam się, na jakiej zasadzie będzie zbudowana fabuła, czy będzie poważnie, czy wystąpi jakiś humor, czy po magicznych sześciu (ewentualnie ośmiu) odcinkach nastąpi sztuczny pocałunek, oparty na szeroko otwartych oczach i szczękościsku. Minęły pierwsze minuty odcinka i wiedziałam, że nie będzie mi lekko zakończyć „Fashion Kinga”. Fabuła rozwija się w makabrycznie wolnym tempie. Zbudowane jest sztuczne napięcie, które mimo wszystko trzyma nas w swoich ryzach, ponieważ mamy jednocześnie chęć zobaczenia końcowych napisów jak i włączenia też kolejnego epizodu (ciekawość jest silniejsza…). To jak skrócona wersja „Mody na sukces”. Nawet kamerzysta specjalnie przedłuża dramatyczne spojrzenia aktorów, których czas trwania śmiało można by było skrócić o połowę. Nie wiem czy był to zamierzony zabieg, czy po prostu musieli czymś zapełnić czas antenowy.

Później natchnęła mnie kolejna myśl – dlaczego bohaterowie serialu są tak okrutni, nieprzyjemni, a w ukazanych scenach brakuje ciepłych barw, współczucia czy humoru, który mógłby ogrzać oschłą atmosferę? Nie uważam, że reżyser wybrał złych aktorów. Ich role są świetnie zagrane. Problem jest raczej w samych dramowych postaciach. Można ich opisać jako manekiny, których dopuszczono do nagłego życia. Tyle w nich emocji, co w supermarkecie na wielkiej promocji. Toż to chodzące tykające bomby, które łatwo uaktywnić i wtedy boom! – widzimy furie w oczach, liczne sceny bijatyk i szarpanin pomiędzy dwójką głównych bohaterów.

Scenarzysta – człowiek, który sprawia, że niemożliwe staje się możliwe…

Głównym motywem przewodnim jest wątek miłosny, a reszta historii – w tym zdobycie tytułu Króla Mody, czy przeszłość Ga Young – została odepchnięta na dalszy tor. Mimo wszystko romansidło bardziej pociąga niż długie przerywniki w postaci rozmów innych, drugoplanowych bohaterów… Jeśli brałabym udział w tym projekcie, wycięłabym niepotrzebny wątek poboczny, zmniejszyłabym ilość odcinków lub przynajmniej wstawiłabym nieco ciekawsze sceny, bo nie ukrywam, że wiało często nudą.

Na początku był wielki rozmach, coś się działo, scenarzysta zaszalał, a przez to wiele ludzi zrezygnowało z dramy. Przecież każdy stwierdzi, że nielegalna migracja z Korei Południowej do USA, dodatkowo bez żadnych funduszy, to absurdalna czynność nie do wykonania. Rola zdesperowanego Yoo Ah Ina była żałosna, ale dopiero później (na szczęście) nabiera innego rozmachu. Chyba nigdy nie zapomnę jego desperackiego krzyku „Rolex!”. Po piątym epizodzie wszystko wydawało mi się długie, ale musiałam przetrwać kolejne przegadane, nudne odcinki, aby powrócić do ciekawszej części. Ale tutaj pan scenarzysta niestety też zawiódł.

Jakoś nie mogę ścierpieć, że po trzecim odcinku fabuła opierała się na surwiwalu głównej bohaterki i miała mniej więcej taki schemat: pogrążona w rozpaczy biedna Ga Young straciła pracę, pomaga jej Young Geol, który po czasie zakochuje się w niej i to wzajemnością. Tymczasem prezes też żywi do niej uczucia, a biedna Anna jest pomiędzy młotem, a kowadłem, bo nikt jej nie chce. Jednakże znając specyfikę koreańskich seriali, musi być więcej dramaturgii. Dlatego też, kiedy Young Geol widzi Ga Young w obecności Jae Hyuka, idzie do Anny, u której znajduje pocieszenie, a jednocześnie zwodzi ją, że ich znajomość to coś więcej niż przyjaźń. Tak też jest w przypadku, gdy Ga Young spotyka się z Young Geolem, wtedy to nie mogłam patrzeć, jak prezesik z pięknym zaczesem na głowie spogląda żałośnie w dal i obmyśla zemstę na swoim rywalu. Muszę przyznać, że jego bambinowe oczka wywołują współczucie, a nawet mamy ochotę go przytulić…

Jednym z najciekawszych aspektów dramy jest starcie pomiędzy Kang Young Geolem, a Jung Jae Hyukiem. Od samego początku do końca są zawziętymi rywalami, którzy walczą o Lee Ga Young, jak i też panowaniem nad modowym królestwem. Z początku każdy z nich ma wyrównane szanse, jednakże główna bohaterka wybiera Young Geola. Mimo że pochodzą z całkowicie innych światów i jest między nimi materialistyczny kontrast, to charakterem są bardzo do siebie podobni. Oboje nie ustępują nikomu, dążą po trupach do celu, a jeśli zbliża się czas klęski, są na tyle dumni, że nie potrafią podać sobie ręki na zgodę. Muszę przyznać, że miałam co do tej dwójki dylemat. Z początku podobał mi się Young Geol, ale później wraz z biegiem historii byłam po stronie Jae Hyuka i chyba jako jedna z niewielu oglądaczy „Fashion King” zostałam przy nim do samego końca.

Cierpienia modowego Young Geola, znerwicowanego Jae Hyuka, niewinnej Ga Young i niedocenianej przez nikogo Anny…

W trakcie oglądania dwudziestu godzin serialu zauważamy, że postać Young Geola zmienia się z odcinka na odcinek i możemy powiedzieć, że z pozytywnej osoby przeistacza się w antybohatera. Zaczyna skromnie jako biedny chłopak, który popadł w długi, a jedynie co posiada, to fabryka z zakładem krawieckim. Później po powrocie z Nowego Jorku posiada majątek i firmę z własną modową marką, tyle że jego zachowanie zmienia się diametralnie. Staje się arogancki, samolubny i z pieniędzmi na koncie. Do swoich starych przyjaciół odnosi się z pogardą, pokazując im w ten sposób, kto wśród nich jest ważniejszy. Kiedy wcześniej nie przejmował się pieniędzmi, tak po ich pozyskaniu stawał się coraz mniej przyjemny dla otoczenia. Chwilami miałam ochotę rzucić kapciem w ekran telewizora, ale rozsądek podpowiadał mi poczekać do końca dwudziestego odcinka. W stosunku Lee Ga Young wydawał się być uroczym chłopakiem, ale nawet to przeistoczyło się w jakiś dziwny toksyczny związek, który polegał na tym, że jedna ze stron kochała bardziej. Ale jedno trzeba mu przyznać – nieźle całuje.

Dlatego też wybrałam Jae Hyuka, który przynajmniej nie udawał kim tak naprawdę jest. To nie jest postać, którą widz może polubić od razu. Czujemy niechęć, widząc jak samotnie z cierpieniem na twarzy ogląda w kinie „Titanica”, jak poniża się ojcu swoją przegraną w kendo lub bije swojego bezbronnego szofera-doradcę. Nie jest idealny, mimo że jest na takiego wykreowany. W obecności samej Ga Young zdaje się być słodko nieporadny. Być może dlatego mi się spodobał.

Postać Lee Ga Young jest typem bohaterki, która nigdy nie przypadnie mi do gustu. Denerwuje mnie przeważnie jej mimika twarzy, nie to, jaki ma charakter. To, że jest niewinną, skromną i uczciwą dziewczyną to nic szkodliwego. Nie pojmuję tylko, dlaczego scenarzysta dram wybiera przeważnie pokrzywdzoną przez wszystkich bohaterkę, która pomimo przeciwności losu, posiada niesamowity talent. Być może niewiele filmów widziałam z Shin Se Kyung  i nie znam jej stylu grania, ale irytował mnie sposób w jaki ukazała Ga Young. Jej wyraz twarzy przedstawiał najczęściej zdziwienie lub szok, ale oszczędźcie mi już tego widoku, było to w zbyt nadmiernych ilościach.

Przeciwne zdanie miałam w stosunku do postaci Anny. Była raczej bez zastrzeżeń. Yuri wykazała się dosyć dobrą grą aktorską. Zaskoczyłam się jeszcze bardziej widząc, że jest to jej debiut. W przeciwieństwie do swojej koleżanki z zespołu Yoony, bliżej jest jej do bycia poważną aktorką, a do tego dobrze jej idzie angielski. Moje jedyne zastrzeżenie dotyczy jej stylizacji. Yuri jest piękną kobietą, ale nie na tyle starą, żeby ubierać ją w eleganckie, choć postarzające ją kreacje, które ubierają raczej zamożne ahjummy.

Tak na koniec…

„Fashion King” nie jest zbyt przemyślanym pomysłem jego twórców, dużo w nim niedopowiedzeń. Dla wielu ludzi drama ta będzie stratą dwudziestu godzin, dla pozostałej reszty odnalezieniem czegoś bardziej przyziemnego i surowego niż w pozostałych słodkich lecz wciągających ogłupiaczach. Mnie się dłużyło przez brak akcji i nudne dialogi bohaterów, jednak mozolnie, ale dumnie (a jakże!) dotarłam do szokującego epilogu. Tematyka mody była przytaczana skromnie, bez większego rozwinięcia. Miałam wrażenie, że równie dobrze mogli wstawić każde inne słowo w tytule zamiast „fashion”, bo tyle było w tym mody, ile baletu w wrestlingu. Zarówno plusem jak i minusem jest muzyka. Instrumentalnie wypada lepiej od rzewnych ballad, choć miłym zaskoczeniem są dwie śpiewane piosenki (jedna Love Like This samego Lee Je Huna, druga a’la argentyńskie tango Standstill od K.Heart). Jeśli spodziewacie się licznych scen pocałunków, uroczych randek i romantycznych wymian spojrzeń, lepiej poszukać innego tytułu. „Fashion King” to inna ranga, bardziej poważna i zbliżona do okrucieństw życia, jakie panują w rzeczywistości. Drama opiera się przeważnie na wyrazistych emocjach. Często widzimy płacz, złość, rzadziej radość i euforię, a jeśli już występuje, trwa dosłownie przez sekundę. Wydaje mi się też, że nie jestem jedyną osobą, która mocno zastanawiała się nad filozofią ostatecznych pięciu minut, o których możemy powiedzieć, że są otwartym rozwiązaniem serialu i jedynie one mogą przyciągnąć jakichkolwiek widzów.

Zdobyte nagrody

2012 SBS Drama Awards:

  • New Star Award dla Yuri

49th Baeksang Arts Awards:

  • nagroda popularności dla Yuri

Ocena:

Fabuła – 5/10

Kwestie techniczne – 5/10

Aktorstwo – 7/10

Wartość rozrywki – 5/10

Średnia – 5,5/10

***

Parę słów ode mnie:

„Fashion King” jest dramą, która długo trwała w fazie pre-produkcji. Wydaje mi się, że była przygotowywana już od 2009 roku, ponieważ wtedy wyemitowany został „Cinderella Man” z Kwon Sang Woo, który oskarżono w sądzie o plagiat, ale „Fashion King” przegrał sprawę i został odłożony na półkę. Z doświadczenia wiem, że dramy, których produkcja długo nie może zostać sfinalizowana, zazwyczaj są kiepskie (patrz: „Paradise Ranch”)… Tak właśnie mogłabym skomentować „Fashion King”, którego widziałam całe pięć odcinków zanim ostatecznie rzuciłam pomysł obejrzenia tej dramy.

Trudno mi dokładnie opisać moje uczucia, jakie towarzyszyły mi przy oglądaniu tej dramy, po prostu wydawała mi się jednym wielkim makjangiem, pomimo braku jakiegoś zagubionego rodzeństwa. Chodzi mi o to, że wydarzenia pokazane w „Fashion Kingu” zdają się być z jakiegoś innego, mniej realnego, a bardziej dramatycznego uniwersum. Naprawdę szkoda, że ci utalentowani, młodzi ludzie z głównej obsady wplątali się w ten niefortunny projekt, który najwyraźniej cierpiał na jakiś kryzys egzystencjalny, bo nie wiedział w jakim kierunku zmierzać. Niech się Lee Je Hun trzyma filmów, w przypadku Yoo Ah Ina przyzwyczaiłam się, że wybiera dziwne projekty, o Shin Se Kyung nie mam nic do powiedzenia, ale Yuri całkiem pozytywnie mnie zaskoczyła, tak jak Sephy.

4 Comments

  1. Brawa za recenzję,świetnie się ją czytało. Co do samej dramy,intuicja od początku mi podpowiadała,że nie warto się za nią zabierać i najwidoczniej mnie nie zawiodła.Ciekawa obsada to trochę za mało,żeby mnie przyciągnąć,moda też jakoś specjalnie mnie nie interesuje. A trailer jest powiedziałabym nawet,że kiczowaty.

    Polubienie

  2. Dziękuję Drogie Recenzentki :) Bardzo się cieszę, że ukazała się recenzja tej dramy,bo od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem obejrzenia jej…no i cóż chyba sobie daruję, chyba, że będę bardzo, ale to baaardzo się nudzić albo będę miała ochotę się „podobijać”, bo z recenzji wynika, że drama jest przesycona wręcz negatywnymi emocjami, a humoru jak na lekarstwo. Hmm a ten trailer jest dość mylący, nie uważacie?

    Polubienie

  3. Miałam tę przyjemność oglądania legendarnego ostatniego odcinka. Wow… Powinnam to gdzieś sobie zapisać w moich osiągnięciach.
    Ja ubóstwiam styl pisania Sephy: jest taki pełen sarkazmu i dowcipnych porównań. Prawdopodobnie nawet instrukcja obsługi mopa byłaby przez nią napisana w sposób ciekawy. Oczywiście przyłączam się do oklasków za skończenie. To musiało być ciężkie zadanie. Trochę szkoda obsady, bo składała się z niezłych aktorów i nawet idolka wybrana do obsady pewnie jedynie, by zwiększyć oglądalność naprawdę dała radę.
    Co tu dużo mówić : ZACZES <3

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.