Znane też jako: Fortune Tellers, Jeomjaengideul, 점쟁이들
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: horror komediowy
Reżyseria: Shin Jung Won
Premiera: 2012
Obsada: Kim Soo Ro, Kang Ye Won, Lee Je Hun, Kwak Do Won, Kim Yoon Hye, Yang Kyung Mo
.
Korea nie posiada kultury komiksowych superbohaterów, ewentualnie może gloryfikować kolejnych „największych szermierzy ery Joseon”. Mimo to „Ghost Sweepers” sprawia wrażenie takiego popcornowego filmu, w którym grupa bohaterów-wyrzutków zbiera siły, aby uratować świat. Jednak to szamani… czy to nie świetne?
Dlatego jeśli chodzi o filmy komercyjne, zdecydowanie wolę koreańskie niż polskie, ponieważ każdy hollywoodzki gatunek potrafią dopasować do własnej kultury. „Ghost Sweeepers” to jazda bez trzymanki i walka ze złym duchem zamieszkującym wioskę Uljin. Top 50 egzorcystów Korei zbiera się, aby rozwiązać problem, ale ciemne moce są wyjątkowo silne i z całej bandy zostaje tylko piątka z plakatu i reporterka Chan Young, która została tu zesłana za karę, ale najwyraźniej zdaje się coś ją łączyć z tym miejscem.
To nie jest żadna Drużyna A, ale przypadkowo zebrana grupa. Mamy więc gwiazdę telewizji, szamana Parka, jego starego kumpla mnicha Shi Mina, który posiada magiczne oko widzące duchy, młodego Seok Hyuna, który jest inżynierem w egzorcyzmach i używa skomplikowanych urządzeń własnej produkcji, tarocistkę Seung Hee oraz małego chłopca Wol Kwanga, który widzi najbliższą przyszłość. Jak łatwo się domyśleć, „Ghost Sweepers” to jeden z tych filmów, które fabułę mają przeciętną, ale mogą się spodobać z powodu oryginalnych bohaterów. Mamy też miks gatunkowy… Ale szczerze mówiąc, wiedziałam, że trzeba będzie się spodziewać niespodziewanego, skoro reżyserem jest Shin Jung Won. Nie widziałam jego wcześniejszych filmów, ale już na pierwszy rzut oka widać, że są specyficzne.
Największą zaletą jak i wadą „Ghost Sweepers” jest ciągła zmiana klimatu filmu. Widząc hasło „horror komediowy”, nie należy się spodziewać jakiś parodii w stylu „Strasznego filmu”… Oznacza to mniej więcej tyle, że recenzowany film potrafi być straszny, ale upstrzony jest tu i ówdzie różnymi gagami. Przyznaję, że ani razu się nie roześmiałam, bo generalnie nie rozśmiesza mnie slapstick, tylko unosiłam brew, myśląc sobie „aha, więc to miało być zabawne”. Mówię o chwilach, w których bohaterowie zaangażowani są w walkę o życie, a tu nagle ktoś się uderzy, ktoś się potknie, broń nie wypali – takie rzeczy w stylu klasycznej skórki od banana. Mimo to nie traktuję tego jak wady, ponieważ nie byłam tym zirytowana. Pomyślałam sobie raczej, dobrze że „Ghost Sweepers” nie zapomniało po drodze, że jest komedią.
Oczywiście mamy dołączone koreańskie sentymenty i emocjonalne sceny, ponieważ w połowie filmu zdarza się nieoczekiwana śmierć. „Ghost Sweepers” jednak jest prawie filmem akcji, co szczególnie widać w końcówce, tak nietypowej dla horrorów. Ogólnie to tytuł, który szybko zlatuje, przyjemnie się ogląda, a jeszcze milej jest popatrzeć sobie na Lee Je Huna, który w jednej chwili jest macho, a potem okazuje się być mięczakiem. Według mnie do bycia wielkim hitem zabrakło „Ghost Sweepers” tylko większej skali.