Znane też jako: I Don’t Need Love, Love And The Such Is Not Necessary, Sarangttawin Piryoeopseo, 사랑따윈 필요없어
Na podstawie: japońskiej dramy „Ai Nante Irane Yo, Natsu” (TBS 2002)
Gatunek: melodramat
Reżyseria: Lee Chul Ha
Premiera: 2006
Obsada: Kim Joo Hyuk, Moon Geun Young, Jin Goo, Do Ji Won, Lee Ki Young, Seo Hyun Jin
.
Dosłownie parę dni temu zrecenzowałam ostatnią hitową dramę SBSu, „That Winter, The Wind Blows”, ale nie jest to jedyna koreańska adaptacja japońskiej dramy „Ai Nante Irane Yo, Natsu”, jaka powstała. Siedem lat temu swoją premierę miał mało oglądany melodramat „Love Me Not”, o którym pamiętają teraz chyba tylko zagraniczni internauci obeznani z filmografią Moon Geun Young. Jako że w krótkim czasie obejrzałam dwie dosłownie takie same rzeczy, nie uniknę porównywania, nawet jeśli drama powstała dużo później. Po prostu nie potrafię w takim momencie patrzeć na te dwa tytuły z osobna.
Sądzę zresztą, że powinno być teraz więcej ludzi znających dramę. Zwracając się właśnie do nich, jeśli jeszcze nie widzieliście filmu, od razu zapewniam, że niewiele się różni od wersji telewizyjnej. Główny bohater Julian jest miejską legendą i żigolakiem, pławiącym się w luksusie dzięki niezliczonej ilości utrzymanek. Kiedy wychodzi z więzienia, okazuje się, że jeden z jego kumpli Ryu Jin nie żyje, a on sam zostanie zabity, jeśli nie spłaci swoich długów w ciągu miesiąca. Wtedy się dowiaduje, że Ryu Jin był z bogatej rodziny i po śmierci ojca on oraz jego siostra dziedziczą całą fortunę. Ona nie widziała go od dzieciństwa, dlatego Julian postanawia udawać Jina i zdobyć pieniądze. Pojawia się niespodziewanie wraz ze swoją prawą ręką Mickim, który udaje jego sekretarza Tae Ho, ale na miejscu dowiaduje się, że Ryu Min straciła wzrok, będąc nastolatką. Nie potrafi jednak tak szybko ją omotać, jak inne kobiety, ale kiedy po jakimś czasie Min zaczyna się otwierać, w nim też następuje zmiana i obdarza miłością swoją fałszywą siostrę.
W porównaniu z „That Winter, The Wind Blows”, „Love Me Not” to po prostu skondensowana wersja. Wątki te same, nie ma tylko rozwleczenia scen pomiędzy głównymi bohaterami, przez co materiał zmieścił się w dwóch godzinach. Jak na melodramat, recenzowany film jest bardzo cyniczny. Brakuje w nim dobrych postaci, a chyba największa różnica między nim, a dramą, leży w postaci Micky’ego, którego tutaj zagrał Jin Goo, a którego dramowym odpowiednikiem jest Park Jin Sung grany przez Kim Buma. Zapomnijcie o bromance, lojalności i pomaganiu. Micky wydaje się być na początku takim wannabe w brokatowych spodniach, który chciałby być jak Julian, więc ciągle za nim łazi, jednak nigdy nie wiadomo, kiedy jego posłuszeństwo się skończy i wbije głównemu bohaterowi nóż w plecy. Micky w porównaniu do Park Jin Sunga od początku do końca przypomina swojemu hyungowi o jego pierwotnym celu. Poza tym zdecydowanie na jego korzyść przemawia fakt, że jest grany przez Jin Goo, który specjalizuje się w rolach gangsterów i innych cwaniaków.
Jestem raczej pod wrażeniem Kim Joo Hyuka, ponieważ nigdy nie spodziewałam się, że będzie potrafił wcielić się w czarującego playboya, ale jego połączenie z Moon Geun Young nie było wcale romantyczne z powodu znacznej różnicy w wieku. Jasne, mogli ujść za rodzeństwo, ale trudno było uwierzyć, żeby Julian miał zakochać się w wyglądającej na nastolatkę Min. Moon Geun Young właściwie przez całą swoją karierę była łączona z coraz starszymi aktorami (byli to odpowiednio: Kim Rae Won, Park Gun Hyung, Kim Joo Hyuk i w końcu Park Shin Yang…) i kiedy pozwala na to jej wysoki poziom umiejętności aktorskich, tak wizualnie zawsze jest trochę dziwnie. Grając w „Love Me Not” miała tylko dziewiętnaście lat, kiedy Kim Joo Hyuk trzydzieści cztery, dlatego z pewnością nie można ich porównać do pary Jo In Sunga i Song Hye Kyo, niemniej dobrze zagrali swoje role.
„Love Me Not” cechuje się poza tym pięknymi zdjęciami zupełnie jak „That Winter, The Wind Blows”, chociaż kiedy tam podkreślano tę jedną porę roku, w tym filmie mocnym punktem jest montaż, szczególnie podczas imprezowania Juliana. Nie wiem czy polecać ten film osobom, które widziały w zamian dramę, bo będzie to powtórka z rozrywki. Mogę tylko zareklamować ten film, jako melodramat, który nie jest zbyt tragiczny.