Znane też jako: Iris II: New Generation, Airiseu 2, 아이리스 2
Na podstawie: koreańskiej dramy „Iris” (KBS 2009)
Gatunek: thriller szpiegowski
Ilość odcinków: 20 x 70 min.
Premiera: 2013
Obsada: Jang Hyuk, Lee Da Hae, Doojoon (Beast), Oh Yeon Soo, Lee Bum Soo, Lim Soo Hyang, Yoon So Yi, Lee Joon (MBLAQ), Kim Young Chul, Baek Sung Hyun
.
Koszmar sequelu
Zdecydowanie nie chcę wracać myślami do „Iris 2”, które skończyłam oglądać ponad trzy tygodnie temu. Była to dla mnie druga w tym roku męczarnia zaraz obok „Level 7 Civil Servant”. Nie pamiętam nawet czy miałam jakiś lepszy powód, ale postanowiłam obie te dramy dociągnąć do końca, aby mieć pełne prawo do zjechania ich w recenzjach, ale napisanie ich to dla mnie kolejna katorga… Tak strasznie mi się nie chce.
Rezygnuję ze szczegółowego streszczenia fabuły i tworzenia punktu wyjściowego, bo jeśli aż tak was to interesuje, zawsze możecie przeczytać o niej na innych stronach. Mogłabym lakonicznie powiedzieć, że drama ta próbuje się jakoś wpasować w oryginalne „Iris” z 2009 roku, ale jest to tylko ambitne założenie twórców i bardzo słabe wykonanie. Uniwersum jest dokładnie takie samo, a wielu aktorów drugoplanowych powtarza swoje role w sequelu, jednak to na tyle ze spójności. Reszta fabuły albo nie trzymała się kupy, albo była kopią pierwszego „Iris”, albo kompletnie nie obchodziła mnie do tego stopnia, że nie śledziłam jej skrupulatnie. Myślę, że powodem tego była jedna z najpoważniejszych wad „Iris 2” (a jeszcze dobrych parę ich wymienię…) – całkowity brak zaczepienia emocjonalnego.
Powiedziałabym, że „Iris 2” zostało nakręcone strasznie topornie. Nie potrafiłam się przejąć bohaterami, ani tragicznymi sytuacjami, w jakich się raz po raz pojawiali, ponieważ intencje twórców były strasznie oczywiste. Z łatwością można było zauważyć, kiedy widz miał się wzruszyć, ponieważ do pewnego stopnia można było przewidzieć, kiedy między jedną sceną akcji, a drugą, wstawią jakiś melodramatyczny przerywnik. Bohaterowie działali w sposób mechaniczny i w ogóle nie wydawali się być prawdziwymi ludźmi na ekranie. Dla mnie to były marionetki. Tu kogoś zabiją, tu się z kimś pobiją, tu sobie posiedzą w kawiarni, ale ani nie byli dla mnie organiczną częścią dramy, która powinna rozwijać się z czasem, ani tym bardziej ta cała intryga dotycząca organizacji Iris. Recenzowana drama całkowicie wyzbyła się tajemniczości, a postawiła na jakieś sekrety rodzinne oraz usilną próbę zatrzymania bohaterów w szarej strefie, żeby nie byli jednoznacznie czarni lub biali. Tak w ogóle było ich za dużo. Przez to mało treściwa fabuła wydała mi się jeszcze bardziej rozwodniona, ponieważ potrzebowano wielu wątków, aby zaprezentować te wszystkie postacie widzowi, a koniec końców chodziło tylko o to, że zła organizacja ZNOWU próbuje ataku nuklearnego na Seul.
Złe pierwsze wrażenie
Jak tak teraz patrzę z perspektywy bardziej krytycznym okiem, sądzę że oryginalne „Iris” nie zasługuje na tak wysoką ocenę na moim blogu, ale wpłynął na to zachwyt czymś (wtedy) niespotykanym w koreańskich dramach i moje nieopierzenie. Myślę sobie też, że raczej wmówiłam sobie to, jak dobra jest „Athena”, bo wciąż byłam zauroczona olśniewającą stroną techniczną… Wbrew pozorom byłam jednak całkiem podekscytowana premierą „Iris 2”. Myślałam, że po czterech latach od pierwszej części i wiecznym zapowiadaniu sequela, zostanie on porządnie przygotowany i sprawi, że „Athena” zostanie nieudanym bękartem tej szpiegowskiej serii. Już pierwszy odcinek przekonał mnie, jak bardzo się myliłam… Co najważniejsze, nie byłam odosobnionym przypadkiem. Premierowy odcinek uzyskał bardzo wysokie 18% oglądalności, a potem wyniki spadły na łeb, na szyję. Słaby scenariusz to jedno. Kiedy jednak zawodzi wszystko inne, dostajemy oto jedną z najdroższych porażek w historii, która pewnie i tak odbije sobie na fanach dram z innych krajów Azji i dalej będą produkowane takie kicze.
Pierwszy odcinek „Iris 2” był okropnie zmontowany. Drastyczne zmiany klimatu oraz nierealne sceny mogły skutecznie zniechęcić, ale kiedy później było już trochę lepiej, i tak moja ogólna opinia o tej dramie jest taka, że fatalnie ją edytując, doprowadzono do histerycznych zmian nastrojów. Wiele scen było kompletnie niepotrzebnych, a umieszczono je tylko dla wprowadzenia product placement, które tak jak w przypadku „Level 7 Civil Servant” nie miały nic wspólnego z fabułą. Pomijam ciągłą prezentację różnych funkcji sprzętów elektronicznych czy agentów zawsze nienagannie ubranych w odzież od projektantów – ręce mi opadały, kiedy każdy agent NSS i każdy członek Iris dokonywał „sekretnych” transakcji w jednym i tym samym barze z burgerami, którego kelner zaczął robić się podejrzliwy. Nieważne, że to cholernie nieprofesjonalne, jakaś kawiarnia byłaby zwyczajnie bardziej elegancka!
Więcej, wcale nie lepiej
Najwyraźniej producenci „Iris 2” musieli wziąć widzów swojej dramy za bandę idiotów, którym wystarczy zamydlić oczy slow-motion i innymi fajerwerkami. Strona wizualna to jedyna zaleta tej dramy, mimo że w ogólnym rozrachunku jest trochę kiepskawo w porównaniu do poprzedników przez montaż i fatalną reżyserię… Co za dużo, to nie zdrowo – podejrzewam, że te wszystkie zwolnione ujęcia tak naprawdę tylko wydłużały czas trwania jednej sceny, przez co kręcono mniej materiału na odcinek i w pewien sposób oszczędzano. Nie potrafię wymyślić innego usprawiedliwienia tych idiotycznych zabiegów, które w tak nadmiernej ilości zdecydowanie odbierały przyjemność z oglądania. Człowiek chce tu czystej, żywej akcji, a dostaje jakiś balet.
W sumie oszczędzanie w jednych miejscach, żeby potem wydać ten nagromadzony szmal na bezsensowne wycieczki do Kambodży, staje się idealnym wytłumaczeniem na wszystko. Po co silić się na kreatywność (za którą może jeszcze trzeba będzie zapłacić!), kiedy wystarczy recykling? Główny bohater z amnezją, który myśli potem, że jest tym złym, główna bohaterka wyjąca za nim w wielkiej agonii, po raz trzeci w ten sam sposób nakręcona scena łóżkowa, groźba ataku nuklearnego, spotkanie przywódców obu Korei na randomowych Węgrzech oraz tymczasowe życie głównego bohatera w Japonii, ponieważ trzeba jakoś udobruchać głównego importera. To wszystko już było, a jedyna innowacja polega na tym, że bohaterom opartym na tych samych schematach zmieniono płeć.
Być może napisałam w tej recenzji wiele bzdur. Nie wiem, nie chcę przypominać sobie o „Iris 2”, więc pamięć może mnie zawodzić, jeśli chodzi o faktyczny stan rzeczy. Prawdą jest jednak to, że nieważne co bym napisała na temat tej dramy, to wszystko warte jest tylko tego screencapu. Radzę trzymać się od „Iris 2” z daleka.
Ocena:
Fabuła – 4/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 3/10
Średnia – 5,25/10
Pierwsza część też była klapą gdyby nie T.O.P, a tutaj, w dodatku bez niego. Nawet nie wyobrażam sobie jak można się za to wsiąść. Podziwiam xDD
PolubieniePolubienie