Znane też jako: The Informers, Mobidik, 모비딕
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller
Reżyseria: Park In Je
Premiera: 2011
Obsada: Hwang Jung Min, Jin Goo, Kim Min Hee, Kim Sang Ho
.
„Moby Dick” jest dość dziwnym filmem. Dawno temu nie potrafiłam przez niego przejść, bo zwyczajnie przysypiałam na nim. Kiedy wreszcie udało mi się go obejrzeć w całości, nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej tak mnie nudził. Właściwie cały czas coś się działo, ale jak na thriller konspiracyjny czegoś zabrakło, przez co „Moby Dick” jednocześnie wzbudza uczucie zadowolenia i niespełnienia, nieważne jakby to nie brzmiało. Moja teoria jest taka, że debiutujący tym filmem Park Inje jest po prostu dobrym scenarzystą, ale przeciętnym reżyserem.
Rok 1994, most Balam wybucha w tajemniczych okolicznościach. Oficjalnie mówi się o zamachu terrorystycznym północnokoreańskiego szpiega. Reporter Lee Bang Woo wyciąga tego newsa od zaprzyjaźnionego policjanta, ale potem okazuje się, że ubiegł go nowy dziennikarz Son Jin Ki. Wtedy pojawia się przed nim Yoon Hyuk, jego stary znajomy, który zachowuje podejrzanie i nerwowo. Wręcza mu torbę z dokumentami, które wskazują na to, że zamach mógł zostać sfabrykowany przez organizację, która stoi w cieniu rządu. Lee Bang Woo tworzy grupę śledczą wraz z Son Jin Ki i swoją koleżanką Sung Hyo Kwan, chcąc odkryć prawdę. Stają się obiektami ciągłej obserwacji.
„Moby Dick” ambitnie zapożycza tytuł słynnej powieści, chcąc zapewne w metaforyczny sposób przedstawić walkę z siłą wyższą, mającą wszystkie szychy państwa w garści, jako znany z książki konflikt między wolą człowieka, a przeznaczeniem. Rzecz jednak w tym, że mamy na talerzu wszystkie potrzebne składniki, ale nie stworzyły one razem niczego specjalnego…
Rdzeń fabuły jest jak najbardziej w porządku. Dziennikarskie śledztwo absolutnie nie jest oryginalnym motywem, ale z drugiej strony raczej nieczęsto można zobaczyć filmy o nich. Wszystko było poprawne – zaczęło się od razu od eksplozji, potem wprowadzono głównego bohatera, który po prostu szukał pomysłu na artykuł, a natknął się na coś o wiele większego i powoli stawał się coraz bardziej zaangażowany w swoje śledztwo. Zabrakło jednak głębi… Tajemnicza organizacja wcale taka tajemnicza nie była i zdecydowanie brakowało mi desperacji bohaterów, ponieważ tak naprawdę nie dyszano im w karki i nie zamykano przed oczami wszystkich ścieżek. Waham się, czy w ogóle nazywać „Moby Dick” thrillerem, ponieważ nie było mrocznie i niepokojąco, ale przynajmniej konspiracja zaprezentowana w tym filmie była w teorii interesująca. W teorii, bo w praktyce nie dostałam odpowiedniej oprawy wizualnej, aby „Moby Dick” mogło się stać intrygujące i wciągające.
Aktorzy są naprawdę fantastyczni, ale muszę przyznać, że to taka przewidywalna grupa – Hwang Jung Min, który jest dobry we wszystkim, Jin Goo w kolejnej szemranej roli drugoplanowej, ahjussi (bo zawsze musi jakiś być!) Kim Sang Ho i Kim Min Hee jako dobra aktorka, która nie staje się słabym punktem (co mogłoby się stać, gdyby zatrudniono pierwszą lepszą ładną buzię o dużej popularności). Dodałabym jednak, że tak naprawdę nie musieli dawać z siebie wszystkiego, bo i sam „Moby Dick” nie był filmem, który pokazywałby jakieś emocje lub wzbudzał je u widzów.
Jeśli spojrzeć na plakaty, można by się spodziewać mrożącej krew w żyłach potyczki Dawida z Goliatem. „Moby Dick” okazało się być jednak poprawnym filmem, który po prostu nie potrafi wciągnąć, bo miejscami spowalnia. Nie odradzam go, ale po prostu informuję, że nie należy się spodziewać cudów. Nie bez powodu nie jest to popularny tytuł.