Znane też jako: Raging Years, Haryu Insaeng, 하류인생
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: gangsterski
Reżyseria: Lim Kwon Taek
Premiera: 2004
Obsada: Jo Seung Woo, Kim Gyu Ri
.
Wciąż będąc zafascynowaną Jo Seung Woo, sięgnęłam po kolejny z jego filmów po „Tazza”, który mógłby zburzyć jego sympatyczny wizerunek, przez którego pryzmat go postrzegam. Poza tym była to niezła okazja, aby poznać całkiem legendarnego reżysera Lim Kwon Taeka, którego był to dziewięćdziesiąty dziewiąty (!!!) film w karierze. Niestety nie odkryłam żadnego klejnotu. „Low Life” ma całkiem sporo zalet, ale ogólnie zupełnie nie wciąga emocjonalnie.
Akcja filmu dzieje się od końca lat pięćdziesiątych aż do siedemdziesiątych i pokazuje życie gangstera Choi Tae Woonga w niestabilnie politycznych czasach. Jako licealista i młodociany chuligan robi pokaz siły w rywalizującej szkole, gdzie zostaje później dźgnięty nożem w udo przez Park Seung Moona. Kulejąc, zjawia się pod jego domem, wrzeszcząc, żeby dokonał dzieła i wyciągnął nóż. Ojciec Seung Moona, który jest politykiem, zgadza się z nim, a po wszystkim jeszcze adoptuje Tae Woonga, który później żeni się z jego nową starszą siostrą Hye Ok.
Trzeba przyznać, że wizualnie „Low Life” może imponować, drobiazgowo odtwarzając w swojej scenografii i rekwizytach Koreę na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, która ogólnie niewiele się różni wyglądem od tego, co można zobaczyć w filmach i dramach dziejących się podczas okupacji japońskiej, ale widać, jak stopniowo następuje modernizacja i industrializacja. Sprawia to niemal dokumentalne wrażenie. Nie uznaję jednak tego samego za zaletę w kwestii fabuły, ponieważ „Low Life” wydaje się być niczym biografia kogoś, kogo wszyscy doskonale znają, przez co film strasznie skacze od wydarzenia do wydarzenia. Przykład? Kiedy Hye Ok ogłasza ojcu, że spodziewają się dziecka razem z Tae Woongiem, w następnej scenie już mamy poród.
Czułam się rzucona na głęboką wodę. Nie dostałam nigdy wytłumaczenia gwałtowności głównego bohatera oraz dlaczego został gangsterem, był po prostu przez cały czas taki sam. Zważywszy, że wpływ na niego miały także ówczesne wydarzenia polityczne jak tyrania Lee Seung Mana i przewrót polityczny kolejnego tyrana, Park Chung Hee, „Low Life” z pewnością nie ma takiego impaktu jak obejrzane niedawno przeze mnie „Peppermint Candy”, gdyż Choi Tae Woong jest po prostu niesympatycznym bohaterem, który kompletnie nie wzbudza empatii. Jedyna zmiana wynikająca z czasów, w jakich żył, to zmiany sposobu zarabiania według trendów – najpierw bawił się w produkcję filmów, potem w latach siedemdziesiątych przerzucił się przemysł ciężki.
W „Low Life” możemy zobaczyć filmowe interpretacje ważnych wydarzeń z najnowszej historii Korei, chociaż nie da się odróżnić faktów od fikcji i tak naprawdę nie wiem, ile w tym filmie jest prawdy. Aspekt historyczny został potraktowany podręcznikowo, kompletnie nie zagłębiając się w niego, a jako przedstawiciel gatunku gangsterskiego „Low Life” obfituje po prostu w mnóstwo bójek. To film, który ładnie wygląda, ale kompletnie nie wciąga, dlatego go nie polecam.