Znane też jako: At The End of the World, At The World’s End, The Human Condition, Virus, Epidemic, Plague, Segyeui Kkeut, 세계의 끝
Na podstawie: koreańskiej powieści „Epidemic” autorstwa Bae Young Ika
Gatunek: dramat, medyczny, katastroficzny
Ilość odcinków: 12 x 70 min.
Premiera: 2013
Obsada: Yoon Je Moon, Jang Kyung Ah, Jang Hyun Sung, Kim Chang Wan, Park Hyuk Kwon, Yoon Bok In, Gil Hae Yeon, Kim Yong Min
.
Druga strona trendu
Nie wiem czyj pomysł był pierwszy, ale w tym roku można mówić o niesłychanym trendzie dram o epidemii. Co prawda pojawiły się tylko dwie – „The Virus” od OCNu i „The End of the World” właśnie od jTBC – ale jest to na tyle rzadki temat, że można to już nazwać modą, którą zapoczątkował prawdopodobnie zeszłoroczny film „Deranged”, a w te wakacje koreańskie kina również uraczą swoich widzów katastroficznym blockbusterem w postaci „The Flu”. Powiedziałabym jednak, że „The Virus” jest kolejnym eksperymentem z kryminalnej niszy OCNu czyli jaki jeszcze koncept można wymyślić, który pasowałby do kręgu gatunkowego kryminał/thriller. „The End of the World” natomiast samo w sobie jest niszą…
„Epidemic” Bae Young Ika to podobno bardzo dobra powieść, którą z chęcią by sfilmowano, ale jest to trudne zadanie, ponieważ ogrom treści nie pomieściłby się w jednym filmie. Można więc było stworzyć serial, jednak która stacja wyemitowałaby coś takiego? Na ten ambitny projekt porwało się jTBC, które zdążyło w ciągu półtora roku istnienia udowodnić, że w koreańskiej telewizji można jeszcze znaleźć dramy wysokiej jakości. Jestem jednak trochę rozczarowana tym, że o mały włos nie zniszczono jakości tej dramy przez głupią decyzję spowodowaną chciwością. jTBC tak czy siak odnosi wielkie straty przez swoje dramy, ponieważ na kablówce nie można osiągnąć wyników oglądalności, z których opłacono by wysokie koszta produkcji, a właśnie z powodu niezadowalającej oglądalności skrócono „The End of the World” z DWUDZIESTU DO DWUNASTU ODCINKÓW I TO JESZCZE WTEDY, KIEDY KRĘCONO TĘ DRAMĘ PRAWIE NA ŻYWO. Zdenerwowano się pewnie na reżysera Ahn Pan Seoka, że nie potrafił powtórzyć sukcesu, bo jego poprzednia drama „A Wife’s Credentials” była hitem. Jestem jednak nie tylko pod wrażeniem jego pracy, ale przede wszystkim scenarzystki, która w obliczu nagłej decyzji o skróceniu dramy potrafiła w ciągu tygodnia skończyć wszystkie wątki zaledwie w czterech odcinkach czyli w objętości trzy razy mniejszej od tego, co miało zostać do końca w tamtym momencie.
Mało przystępna innowacja
Samo streszczenie fabuły naturalnie nie imponuje. Mamy wybuch epidemii oraz specjalną jednostkę prewencyjną, która z nią walczy. Nie są to jednak przystojni, młodzi geniusze, ale normalni aż do bólu naukowcy. Źródłem choroby okazuje się być zatopiony statek wracający z połowów w okolicach Cieśniny Beringa, z którego ocalał tylko jeden człowiek – Eo Ki Young, który jest pacjentem zero. Sam na szczęście zdaje sobie z tego sprawę, dlatego zostaje uciekinierem, a w pościg za nim ruszają Kang Joo Hun z nowicjuszką Lee Na Hyun, prowadząc istne śledztwo.
W odróżnieniu od innych podobnych tematycznie tytułów nie mamy tutaj „sekretnego” spisku wielkich koncernów farmaceutycznych, które wywołują epidemie, aby sprzedać swoje produkty. Samo to jest już oryginalne.”The End of the World” nie polega na nieoczekiwanych zwrotach akcji i napięciu, lecz kiedy ta drama nie przypomina żadnej innej, jednocześnie mogę zrozumieć jej porażkę oraz niską oglądalność. Po pierwsze wszystko dzieje się za wolno z wyjątkiem ostatnich odcinków, w których, jak już wspomniałam, trzeba było nagle skończyć dramę. Wiele scen jest przegadanych… Kiedy wygląda to niezwykle realistycznie i przyziemnie, z drugiej strony wiele razy musiałam się wręcz zmuszać do oglądania, uważając, żeby nie przysnąć w trakcie.”The End of the World” jest wręcz zbyt realistyczne, czego dowodem może być chociażby product placement tej dramy ograniczony jedynie do medycznego ekwipunku określonych producentów. Zostałam pozbawiona filmowego heroizmu, bo po prostu oglądałam, jak z zagrożeniem epidemii radzi się „na co dzień”. W dodatku bohaterowie nie byli szczególnie interesujący… Lee Na Hyun grana przez Jang Kyung Ah wręcz irytowała mnie swoją nijakością.
Po drugie obsada tej dramy jest wybitnie niegwiazdorska, bo tak naprawdę znałam tylko trzech aktorów, zajmujących się głównie rolami drugoplanowymi – Yoon Je Moona, Jang Hyun Sunga i Kim Chang Wana. Można narzekać, że w wielu przypadkach producenci zwracają uwagę przy angażu do roli tylko na ładną twarz aktora, więc proszę, w „The End of the World” naprawdę nie ma na kim oka zawiesić… Dzięki temu uwaga widza zostaje skupiona na innych aspektach tej dramy. Przyznam, że jednak przerosła mnie ona… Bez wątpienia miałam do czynienia z wybitną fabułą, rzeczywiście sprawiającą wrażenie bycia powieścią na ekranie w parze z wybitną reżyserią, dzięki której „The End of the World” wspaniale wyglądało i przy okazji miało taki niepokojący klimat, szczególnie w odcinkach wyjaśniających, co się tak właściwie stało na zakażonym statku. Dodajmy do tego świetną ścieżkę dźwiękową… Jest to jednak wysoce intelektualna rozrywka, która nie daje satysfakcji. Recenzowana drama jest trudna, ale nie na tyle poplątana, żeby ogarnięcie jej sprawiało radość. I to jest fatalna wada „The End of the World”… Mimo wszystko z otwartymi ramionami powitałabym każde odejście od schematu w świecie koreańskich dram.
Ocena:
Fabuła – 10/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 9/10
Wartość rozrywki – 6/10
Średnia – 8,75/10