Znane też jako: Hypnosis, Murmurs, 에이치
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller, kryminalny
Reżyseria: Lee Jong Hyuk
Premiera: 2002
Obsada: Yeom Jung Ah, Ji Jin Hee, Jo Seung Woo, Sung Ji Roo, Kim Sun Kyung
.
Jo Seung Woo w roli seryjnego mordercy? Count me in! „H” było wystarczająco przyciągające przez swoją ponurą stylistykę, ale główna obsada składająca się z Yeom Jung Ah, Ji Jin Hee i Jo Seung Woo wznieciła jeszcze bardziej moje zainteresowanie, choć trochę długo zbierałam się do obejrzenia tego filmu. Postanowiłam wreszcie go obejrzeć z powodu możliwości porównania Jo Seung Woo sprzed ponad dekady z jego obecną rolą w dramie „God’s Gift – 14 Days”. Nie nacieszyłam się jednak za bardzo jego widokiem…
„H” to klasyczny przerost formy nad treścią, choć muszę przyznać, że przynajmniej obrana stylistyka idealnie pasuje do mojego gustu. Yeom Jung Ah, Ji Jin Hee i Sung Ji Roo grają odpowiednio detektywów Kim, Kanga i Lee, którzy zostają wezwani na wysypisko śmieci, gdzie znaleziono zwłoki zmasakrowanej licealistki, a niedaleko wyciągnięty z niej płód. Wkrótce inna ciężarna ofiara zostaje znaleziona uduszona i pocięta w autobusie. Przypomina to morderstwa, jakich dokonał psychopatyczny Shin Hyun, jednak kwestia w tym, że sam się do nich przyznał i obecnie siedzi w więzieniu, czekając na wyrok śmierci. Policja szybko uznaje, że nowe zabójstwa to sprawka naśladowcy, ale detektywi Kim i Kang mają wrażenie, że w jakiś sposób winny ich jest Shin Hyun, mimo że siedzi za kratkami.
Określenie urban horror-thriller i ponury minimalizm na ekranie może przywieźć na myśl kryminały z lat 90. i rzeczywiście „H” zostało porównane do amerykańskiego „Siedem”, ale do stóp się nie umywa temu filmowi. Mamy elementy gore (tutaj: zmasakrowane ciała ciężarnych kobiet, jeszcze ruszający się płód, frontalnie pokazana scena obcięcia ucha…), interesującą parę detektywów oraz początkowy brak bladego pojęcia, co się właściwie dzieje, jednak z czasem „H” coraz bardziej rozczarowuje, zostając po prostu solidnym thrillerem klasy B, który prędzej porównałabym do „Morderczej rozgrywki” z Christopherem Lambertem niż „Siedem”. Winę za to ponosi rozwiązanie zagadki i finał, który po prostu nie przystają do budowanego napięcia, gdyż wydały mi się zbyt naciągane. Przyczynia się także do tego słaba kreacja czarnego charakteru. Jo Seung Woo byłoby pewnie stać na wiele więcej, ale nie dano mu zrobić niczego ciekawszego poza siedzeniem, będąc skutym kajdankami i wypluwaniem z siebie kolejnych cytatów, co zrobiło z niego pseudointelektualistę, który naczytał się Nietzschego. Nie powodował napięcia, nie przerażał ani nawet nie czarował. Shin Hyun był po prostu pozerem.
Mój ulubiony aktor zawiódł, ale przynajmniej detektywi w tym filmie tworzyli ciekawą grupę. Myślałam, że to Ji Jin Hee będzie głównym bohaterem, ale z zaskoczeniem przekonałam się, że główną rolę w tak brutalnym, chłodnym filmie dano kobiecie – Yeom Jung Ah. Z pewnością potrzebowano kogoś do wytłumaczenia grupie śledczej cyklu menstruacyjnego kobiet, jednak detektyw Kim Mi Yeon wbrew stereotypom była bardzo mało kobiecą postacią. Oczywiście była skrzywdzona, gdyż zginął na służbie jej narzeczony (to takie oklepane…), ale nie rozemocjonowana w odróżnieniu od Kang Tae Hyuna. Ji Jin Hee zagrał w sumie podobną postać, co Brad Pitt w „Siedem” – nowego detektywa w zespole, który jest najbardziej narwany. Między nimi nie ma absolutnie żadnego romansu, detektyw Kim nawet nie dostrzega w nim mężczyzny. Miło widzieć pełen profesjonalizm ze strony bohaterki, kiedy one najczęściej po prostu wpadają w tarapaty.
„H” nie było tak dobrym filmem, jak zakładałam, że będzie, ale nie można mu odmówić klimatu i ponurości. Jak to jest, że Yeom Jung Ah nie gra już w takich filmach?