Znane też jako: It’s Okay, It’s Love, It’s Alright, It’s Love, Gwaenchanha, Sarangiya, 괜찮아, 사랑이야
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: komedia romantyczna, melodramat, psychologiczny
Ilość odcinków: 16 x 70 min.
Premiera: 2014
Obsada: Jo In Sung, Gong Hyo Jin, Sung Dong Il, Lee Kwang Soo, D.O (EXO), Yang Ik Joon, Lee Sung Kyung, Jin Kyung, Tae Hang Ho, Do Sang Woo
.
Najpierw osobiste podejście…
„It’s Okay, That’s Love” jest jedną z tych dram, które się kocha lub nienawidzi. Takie stwierdzenie jest jednym z największych frazesów, ale chyba każda drama, która choć trochę odchodzi od rom-comowej normy, wzbudza spolaryzowane reakcje. Od razu mówię, że „It’s Okay, That’s Love” osobiście bardzo przypadło mi do gustu i nawet nie będę się silić na jakiekolwiek pozory obiektywizmu.
Złożyło się na to praktycznie wszystko – mariaż gatunkowy, doskonała reżyseria Kim Kyu Tae, scenariusz No Hee Kyung, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, świetni w swoim rzemiośle i dodatkowo bardzo lubiani przeze mnie aktorzy w rolach głównych, zagraniczna ścieżka dźwiękowa, której słucham do dziś, intrygujące role D.O i Yang Ik Joona, choć tak właściwie tyczy się to wszystkich, bo po raz pierwszy stwierdziłam, że Lee Kwang Soo może być jednak dobrym aktorem. Elementy psychologiczne! Absolutnie się na tym nie znam, ale były dla mnie jako laika „wystarczające” i sprawiały pozory rzeczywistości.
Powiew świeżego powietrza
Główna bohaterka Ji Hae Soo jest szpitalnym psychiatrą, która cierpi na fobię przed zbliżeniem się do mężczyzny. Przyznaje się do tego, wszyscy o tym wiedzą, nawet twierdzi, że się sama zaleczyła, choć moim zdaniem jest to takie myślenie magiczne. Podczas telewizyjnej debaty poznaje popularnego pisarza mystery i DJ’a radiowego Jang Jae Yeola, którego nie może przegadać i od razu wchodzi jej na odcisk. Wkrótce okazuje się, że jest właścicielem budynku, w którym Hae Soo mieszka razem z innym psychiatrą Jo Dong Minem i chorym na zespół Tourette’a Park Soo Kwangiem. Zaintrygowany nią oraz jej relacją ze współlokatorami, wprowadza się tam, aby uciec od bałaganu, jaki zrobił się po podejrzeniu o plagiat. W sumie szczegóły fabuły nie są ważne, ponieważ brakuje w niej jakiejś rozciągającej się intrygi poza kwestią, co tak naprawdę wydarzyło się w dzieciństwie Jang Jae Yeola, że jego starszy brat Jae Bum za każdym razem go atakuje, kiedy wychodzi z więzienia, a jego nastoletniego fana Kang Woo widzi tylko on i nikt inny. To, co tworzy „It’s Okay, That’s Love”, to naprawdę barwni bohaterowie i oczywiście romans postaci granych przez Jo In Sunga i Gong Hyo Jin.
Byłam zachwycona, że zachowania bohaterów były inaczej umotywowane niż bardzo częstą w innych dramach, najzwyklejszą traumą z dzieciństwa, która rzuca później cień na dosłownie wszystkie aspekty życia i bohater tonie w żałości, aż w końcu miłość wszystko wyleczy. Ze spokojem mogę przyjąć zarzuty niektórych widzów dotyczące jakiegoś błędnego pojęcia No Hee Kyung o psychologii lub zbytnim, może nawet przesadnym nagromadzeniu różnych schorzeń, bo to, jak bardzo „It’s Okay, That’s Love” przypadło mi do gustu, właściwie przesłoniło mi wady. Pojmuję, że istnieją, ale nie obchodzi mnie to.
I wiecie co? Wcale nie jest to spowodowane wyłącznie tym, że drama była „ładna”, a ja przecież często na to lecę. Nawet jeśli psychologiczna strona mogła być przereklamowana, a określenie „mental healing drama” na wyrost, „It’s Okay, That’s Love” wzbudziło we mnie wystarczająco wiele uczuć, abym pamiętała tę dramę na dłużej.
Pomnożony realizm (czy to wciąż realizm?)
Pamiętam, że na samym początku byłam uradowana, że wreszcie nie oglądam sztampowej komedii romantycznej, chociaż „Fated to Love You” zdziałało na mnie cuda pomimo tego braku oryginalności, więc to wszystko jest takie ambiwalentne… Jednocześnie zaczęłam dużo myśleć o własnych problemach, patrząc na bohaterów, z których każdy zmagał się z jednym lub wieloma na raz, a można to było odnieść do rzeczywistości. Nie wiem jak wy, ale znam całkiem sporo osób korzystających z pomocy psychologa lub słyszałam o znajomych znajomych będących ciężkimi przypadkami (np. schizofrenik, zupełnie jak główny bohater…). Może nie każdy ma od razu wrodzone zaburzenia lub wypiera całkowicie jakieś wydarzenia jak niektórzy bohaterowie „It’s Okay, That’s Love”, ale dla mnie drama była relatywnie realistyczna. Kiedy pod jej wpływem za dużo zaczęłam roztkliwiać się nad sobą i raz, a dobrze poryczałam się, było mi od razu lepiej oglądać serial, w którym postacie mają dużo gorzej ode mnie. Nie chcę tu uzewnętrzniać prywatnych szczegółów, więc może nie będę w stanie przekonująco uargumentować, dlaczego „It’s Okay, That’s Love” jest dobre. Mimo wszystko spróbuję.
Myślę, że najważniejszym przesłaniem była nadzieja. Happy ending na miarę komedii romantycznej uznaję za skrót myślowy, ponieważ nie zgadzam się z zarzutami niektórych widzów, że scenarzystka nakreśliła bohaterom tyle problemów, a potem rozwiązała je jak gdyby nigdy nic. Jak dla mnie widać było, że oni cały czas nad sobą pracują i to właśnie świadczy o wyższości tego tytułu nad typową koreańską dramą – ludzie nie zmienili nagle postawy po milionie odcinków dramatu, ale długo i boleśnie nad tym pracowali. Dlatego ostatnie cztery odcinki będące o totalnym załamaniu zdrowia psychicznego Jang Jae Yeola nie zmęczyły mnie, tylko szalenie zaimponowały. Aktorstwo Jo In Sunga to jedna rzecz, nikt chyba nie zaprzeczy, że nie był świetny w tej roli, ale przekaz o nadziei był wtedy niezwykle silny.
Napisałam wcześniej, że uznaję „It’s Okay, That’s Love” za względnie realistyczne, ale paradoks tkwi w tym, że pewnie nikt nie wyszedłby z takiej sytuacji jak Jang Jae Yeol, więc jednocześnie „realizm” tej dramy staje się „bajkowy”. I to właśnie jest świetne… Oczywiście nie mogę liczyć na to, że nagle w moje życie wejdzie ktoś z twarzą Jo In Sunga, aby cierpliwie pracować nad moją fobią, gdybym była główną bohaterką. Jest to w końcu koreańska drama z pięknymi i bogatymi ludźmi… Uważam jednak, że „It’s Okay, That’s Love” idealnie wypośrodkowuje rozrywkę i impakt. Dobrze się bawiłam, oglądając ją, a przy okazji nakłoniła mnie to pomyślenia nad sobą samą. Fajnie jest wierzyć, że wszystko się ułoży i każdy będzie żył długo i szczęśliwie.
W dodatku Ji Hae Soo grana przez Gong Hyo Jin to postać z tyloma wadami, że od razu łatwiej było się postawić w jej sytuacji niż gdyby miała to być krystalicznie czysta Candy. Okej, przyznaję się… Lubię widzieć, że taka bohaterka, która w dodatku nie jest klasyczną pięknością, potrafi wyhaczyć Jo In Sunga, nawet jeśli był on puszką pandory. Nagle główny bohater nie leci na urodę i dobre serce, ale… nie wiem, inteligencję?
Być może „It’s Okay, That’s Love” nie było tak przełomowe, jak zapowiadali reżyser ze scenarzystką. Jestem zachwycona ogólnym produktem, chociaż muszę przyznać, że nie było tak od pierwszej do ostatniej minuty i parę wątków dłużyło mi się. Powiedziałabym jednak, że „It’s Okay, That’s Love” powstało kilka lat za wcześnie. Psychologia i nieperfekcyjni bohaterowie stali się obecnie nowym trendem, ale co powiecie na to, że wreszcie mamy dramę, w której pocałunki niosą zupełnie inne znaczenie niż narzucenie lub potwierdzenie uczuć? Było w tym coś więcej, nie tylko poluźnienie obyczajów jak na telewizję publiczną…
Zdobyte nagrody
2014 SBS Drama Awards:
- Top Excellence dla Gong Hyo Jin
- Excellence dla Sung Dong Ila
- Special Acting Award dla Lee Kwang Soo
- Special Acting Award dla Jin Kyung
- najlepsza para – Jo In Sung & Gong Hyo Jin
- Top 10 Stars – Jo In Sung
2014 Korea Drama Awards:
- Excellence dla Lee Kwang Soo
2014 APAN Stars Awards:
- Daesang dla Jo In Sunga
- nagroda popularności dla Lee Kwang Soo
- najlepszy nowy aktor – D.O
2014 Seoul International Youth Film Festival:
- Best Youth Actor – D.O
- Best Male OST – Chen z EXO – The Best Luck
2014 So-Loved Awards:
- najlepszy OST – Chen z EXO – The Best Luck
Ocena:
Fabuła – 9/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 9/10
Wartość rozrywki – 10/10
Średnia – 9,5/10
Jedna z pierwszych dram, które obejrzałam i do teraz moja ulubiona! Na moją ocenę nie ma nawet wpływu moje zauroczenie Zo In Sungiem, które zaczęło się dopiero chwilę po obejrzeniu tej dramy;)
Za największe plusy IOTL uważam przede wszystkim historię miłosną samą w sobie (w dramach pełno jest miłości od pierwszego wejrzenia, gdzie już w pierwszej scenie bohaterowie przy dźwiękach rzewnej ballady mają ochotę się sobie nawzajem oświadczyć) – w tym przypadku przyjemnością było obserwowanie jak to uczucie rodzi się powoli, owszem pisarzowi lekarka od razu wpadła w oko, ale było to na zasadzie takiego zwykłego zainteresowania, a nie miłość po grób po pierwszym spotkaniu – dopiero późniejsze sytuacje które przeszli razem, rozmowy zwłaszcza dotyczące przeszłości Jang Jae Yeola zbliżyły ich do siebie.
Podobały mi się nawet wątki poboczne, które w niektórych dramach mnie najczęściej nudzą – jedynym minusem była postać tej rozpieszczonej licealistki, której nie mogłam polubić. Reszta na plus, nie było tutaj złych teściowych, udawanych małżeństw, on bogaty prezes, ona biedna sekretarka w jego firmie (owszem pisarz był bogaty, ale wydaje mi się ogólnie, że kwestia pieniędzy i pozycji społecznej bohaterów nie była aż tak widoczna w tej historii).
Bardzo fajna ścieżka dźwiękowa – trochę koreańskich piosenek, trochę zagranicznych, piosenki pojawiały się co kilka odcinków, a nie co 10 minut jak również w niektórych dramach. Ogólnie technicznie bardzo ładnie nakręcona drama.
Zakończenie także bardzo mi się podobało, moim zdaniem drama trzymała poziom do samego końca, mam taki problem z wieloma produkcjami, że do 8-10 odcinka super mi się ogląda, a potem wszystko siada i zmuszam się, żeby dokończyć dramę. Tutaj ostatnie odcinki były najbardziej emocjonalne i do samego końca oglądałam dramę z przyjemnością.
Oby więcej takich niesztampowych dram!
PolubieniePolubienie
Nie wydaje ci się,że lekko spoilerujesz ,pisząc o tym,że główny bohater ma schizofremie.Po za tym świetna drama;)
PolubieniePolubienie
Może spoileruję lekko, ale wychodzę z założenia, że nasze ogólne pojęcie o schizofrenii to po prostu rozdwojenie osobowości, co może zainteresować.
PolubieniePolubienie
U mnie 6/10 według twojej skali wyszło XD
Realizm bajkowy – ok gdyby nie fakt, że od pół roku babka scenarzystka mówiła, że robi realistyczną historię…. Dla mnie nie była to bajka. Oglądało się to dobrze do 13 odcinka – nic nadspodziewanego, ale ok – niestety końcowa niedorzeczność mnie wkurzyła… No i KOSZMARNY koreański OST, ale to domena SBS od dobrego roku…. Szkoda, że zagraniczny OST leciał tak rzadko, bo był niebo lepszy…
Podobnie jak przy Wind. JIS, no Lee Kwang Soo i poza tym wielka przeciętność niestety :( Jeszcze 3 miesiące, a u mnie już drama wyleciała z TOP20 tylko tego roku… Niech In Sung idzie do innej scenarzystki, bo u tej się marnuje strasznie :(
PS. No i drama hitem nie była… SBS mocno się przejechał przegrywając i z Gunmanem i z FTLY… Obie dramy megaprzewidywalne i wtórne, ale k-dramowe, za co oceniłem je sporo wyżej od IOIL. Sam JIS i Gongowa nie wystarczą do oglądalności… Drama była zbyt wielkim krokiem naprzód dla widzów moim zdaniem. Co nie znaczy, że to zła produkcja. Ogólnie w moim odczuciu niezła historia prócz końcówki :D
PolubieniePolubienie