W przypadku tego filmu bez spoilerów za wiele nie da się napisać, dlatego ostrzegam przed nimi!
Znane też jako: Memory of My Romance, My 7th Man, Nae Yeonaeui Gieok, 내 연애의 기억
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: komedia romantyczna, thriller
Reżyseria: Lee Kwon
Premiera: 2014
Obsada: Kang Ye Won, Song Sae Byuk, Park Grina, Kim Hyun Joon
.
„My Ordinary Love Story” wydawało się kolejną niskobudżetową komedią romantyczną z Kang Ye Won, która nie gra raczej pospolitych bohaterek, podobnie jak Lee Shi Young. W końcu czy ktoś się spodziewa hitowego romansu, jeśli jej partnerem jest utożsamiany z samcami beta Song Sae Byuk?
Opis fabuły brzmiał całkiem prosto i przyjemnie. Główna bohaterka Eun Jin po sześciu nieudanych związkach postanawia, że jej siódmy zakończy się małżeństwem, dlatego stara się ze wszystkich sił do tego doprowadzić, ale zostaje wystawiona na próbę, kiedy odkrywa, że jej chłopak Hyun Seok ukrył przed nią kilka rzeczy. Spodziewałam się zatem kobiecej histerii i zabawnych nieporozumień, ale już pierwszym sygnałem, że „My Ordinary Love Story” wcale nie jest takie „ordinary”, były jego recenzje.
Film został wybrany na pokaz kończący zeszłoroczny Puchon International Film Festival. Dzięki temu można było przynajmniej założyć, że nie będzie zwykłą, sztampową komedią romantyczną. Po przeczytaniu kilku opinii, które niesamowicie chwaliły występ Kang Ye Won pomyślałam sobie, że być może trafiła jej się rola współczesnej, trzydziestoletniej kobiety w filmie o związkach. Innymi słowy zero zbędnego cukru, a więcej frustracji związanych z randkowaniem i presją małżeństwa.
W rzeczywistości „My Ordinary Love Story” nie jest z rodzaju tych filmów, do których można się odnieść, ale w tym samym czasie zdecydowanie wychodzi poza schemat gatunku, który jest jednym z najbardziej zużytych i przepełnionych banałami w Korei. Wiecie, zawsze przy oglądaniu koreańskiej komedii romantycznej widz może się spodziewać rozstania na pięć minut przed końcem i happy endu, ale ten film bierze całkowicie z zaskoczenia. Zwrot akcji w „My Ordinary Love Story” jest tak szokujący, że jedni pewnie będą tym zachwyceni, a inni nie, bo nie pisali się na to. W końcu film całkowicie zmienia gatunek w trzecim akcie i przechodzi w thriller, kiedy dowiadujemy się, co takiego było z tym Hyun Seokiem…
Reżyser Lee Kwon nie ma wiele na koncie – film z Super Junior „Attack on the Pin-Up Boys” i dramę „Shut Up Flower Boy Band” – ale dodając do tego „My Ordinary Love Story” można powiedzieć, że cechuje się eklektycznym stylem. Sam recenzowany tytuł jest wspaniale nakręcony – trochę hipsterskich ujęć i filtrów, znajdzie się nawet retrospekcja w formie animacji, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że wygląda to po prostu ładnie. „My Ordinary Love Story” balansuje gdzieś na granicy mainstreamu i indie, będąc czymś trudnym do zdefiniowania w jednym słowie.