Środa 2 grudnia, czyli 3 dzień Warsaw Korean Film Festival, był dla mnie dniem niewiele się różniącym od wcześniejszego. Na tę samą godzinę wybrałam się do Kina Muranów. Film został poprzedzony kolejnym spotkaniem ze specjalistami, a zaraz po nim odbyła się również sesja pytań, tym razem z aktorką, a nie reżyserem. Jedyna różnica jest taka, że miałam jakiekolwiek pojęcie o tytule „Letnia fantazja”/”A Midsummer’s Fantasia”, ale o tym za chwilę.
Pierwszym wydarzeniem wczorajszego dnia był polsko-koreański panel dyskusyjny na temat kina w ogóle i kondycji poszczególnych kinematografii. Jego uczestnikami byli reżyser Jacek Borcuch, który niestety musiał szybciej wyjść, aktorka Paulina Chapko, aktorka Kim Sae Byuk („A Midsummer’s Fantasia”) oraz reżyserowie Kim Dae Hwan („End of Winter”) i Lee Jong Hun („Cat Funeral”). Spóźniłam się jakieś trzy minuty, więc nie dosłyszałam pierwszego pytania, ale słysząc, że nie wiadomo jak będzie po zmianie rządu i że młodzi reżyserzy średnio interesują się tworzeniem kina historycznego, z pewnością było to ogólnie zapytanie o teraźniejszą sytuację.
Ciekawie było porównać kulisy polskiego i koreańskiego kina, mimo że paradoksalnie naprawdę niewiele wiem o tym pierwszym… Tym razem nie robiłam żadnych notatek, tylko podeszłam do sprawy bardziej na luzie. Pojawiła się często naświetlana przeze mnie kwestia nierówności, tzn. zdecydowana większość filmów koreańskich posiada głównych bohaterów męskich i nie ma tak naprawdę wielu interesujących ról dla kobiet, poza oczywiście kinem niezależnym, choć tak naprawdę nigdy nie zastanawiałam się nad prawdziwym powodem takiej sytuacji. Co się takiego właściwie stało, że obecnie jakieś 95% koreańskich filmów to „męskie kino”, kiedy w przeszłości wcale tak nie było? Weźmy takie Top 100 od Korean Film Archive – wymienione w ścisłej czołówce „The Housemaid”, „Madam Freedom”, „The Home of Stars” i „Mother and the Guest” są produkcjami, w których pierwsze skrzypce grają kobiety (chociaż ich problemy sercowe średnio mnie obchodziły przy oglądaniu tych filmów). A teraz? Nie wiem czy to prawda, czy to niuanse tłumaczenia, ale podobno istnieje w Korei stereotyp, że film z kobietą w roli głównej nie zdobywa sukcesu…
Podobno w Polsce robi się coraz lepiej i widać coraz większe wyważenie między kobiecymi, a męskimi rolami… W Korei sprawa stoi w miejscu. Potwierdziło się również to, czego mogłam przypuszczać – jeśli chodzi o filmy komercyjne, bardzo trudno jest się przebić w nich młodym aktorkom (potrzeba szczęścia?), ponieważ są to dokładnie wykalkulowane produkcje, więc naturalnie preferowani są aktorzy posiadający już jakiś star power. Nosiłam się z zadaniem aktorce Kim Sae Byuk pytania czy pomimo kariery w filmach niezależnych pragnie wciąż grać w popularnych filmach, ale wyszło to naturalnie z rozmowy – ona po prostu chce grać w czymkolwiek, aby tylko jej kariera się nie skończyła.
Pamiętam również jedno z ostatnich pytań, które dotyczyło filmów historycznych. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do tego, że coś, co jest dla mnie oczywiste, wcale takie nie jest dla innych… Tak, filmy historyczne są popularne w Korei, patrząc na to, że pierwsze miejsce w box office wszech czasów okupuje obecnie „Roaring Currents”. Jednak myślę, że pomimo tych wszystkich podobieństw historycznych z Polską, Korea nie ma skłonności do zbytniego „rozliczania się” z historią, tylko po prostu wciąż tworzy filmy i dramy na temat tych samych władców, dodając do tego jeszcze fikcję literacką. A jeśli już dochodzi do czarnych okresów (szczególnie tych z XX wieku)… no, to te traktowane są z ckliwością, melodramatem, braniem jednej strony, ale głównie chodzi o wzruszenie widza.
Wczorajszy pokaz „A Midsummer’s Fantasia” był czymś, czego poniekąd wyczekiwałam, ponieważ wcześniej słyszałam o tym filmie od mojej nauczycielki w Seulu – podobno był bardzo popularny na VOD, ponieważ rozeszła się plotka, że jest zwyczajnie dobry. Druga sprawa jest taka, że zupełnie przypadkowo obejrzałam w pociągu w drodze do Warszawy film „Still The Water” w reżyserii Kawase Naomi, która akurat została producentką „A Midsummer’s Fantasia” jako ko-produkcji koreańsko-japońskiej. Można było zauważyć podobieństwa między tymi dwoma tytułami, a polegały one na ważnej roli otaczającej przestrzeni i pięknych krajobrazach.
Można było powiedzieć, że sesja pytań z panią Kim Sae Byuk była „przyjemniejsza” niż z reżyserem Kim Dae Hwanem dzień wcześniej, ale po pierwsze jej tłumaczka była genialna, a po drugie jakoś osobiście bardziej interesują mnie aktorzy niż reżyserzy, chyba że mówimy o ludziach tak charakterystycznych jak np. Ryu Seung Wan… Ciekawie było przeciwstawić sobie w głowie dwa obrazy – ujrzanych na ekranie bohaterek granych przez Kim Sae Byuk, tłumaczki japońskiego, a później aktorki, która przyjechała do Japonii, z rzeczywistością, w której Kim Sae Byuk tak naprawdę słabo mówi po japońsku i musiała się wyuczyć kwestii. Z tego względu, że druga połowa filmu była w dużym stopniu improwizowana, jest to dla mnie wręcz niesamowite, że pomimo bariery językowej jakoś udało się to wszystko zrobić…
Niby noszę się z zamiarem recenzji obejrzanych filmów, ale teraz myślę sobie, że może warto poczekać z tym do weekendu. Dzisiaj mam luźniejszy dzień, ponieważ nie zdołałam w listopadzie zarezerwować biletów na „Cat Funeral” (zjechały fanki Kangina czy co?), któremu również towarzyszy wywiad z reżyserem. Niby rozdawano jeszcze jakieś wczoraj na Facebooku, ale już podarowałam to sobie i po prostu ściągnęłam film na komputer (nie ucieknie mi!). Dzisiaj natomiast wybieram się na „Hill of Freedom” – moje jednorazowe doświadczenie z Hong Sang Soo nie było najlepsze, dlatego zastanawiam się czy ten film mnie przełamie?