Recenzja na potrzebę „Koreańskie filmy w kontekście. Część 1: Komedie romantyczne na początku millenium”.
Znane też jako: My Love Ssagaji, Slave Love, My Love The Asshole, My Love The No-Manners, Nae Sarang Ssagaji, 내 사랑 싸가지
Na podstawie: internetowego opowiadania
Gatunek: komedia romantyczna
Reżyseria: Shin Dong Yeob
Premiera: 2004
Obsada: Ha Ji Won, Kim Jae Won
.
„100 Days With Mr. Arrogant” jest jednym z najgorszych dla mnie wspomnień tuż obok „My Tutor Friend”. Co ludzie w ogóle widzą w tym filmie?! Niby jest bardzo popularny i na podstawie niemniej popularnego opowiadania internetowego, ale jego wartość literacka jest na poziomie tych wszystkich niewyobrażalnych mang shoujo, w których z trudnych związków robi się jeszcze bardziej toksyczny smut. Oczywiście takiego czegoś tu nie uświadczycie, w końcu mamy do czynienia z koreańskim filmem, niemniej jego fabuła jest równie głupia, co w przeciętnym shoujo.
Główną bohaterką jest bezmyślna licealistka Kang Ha Young, która po zerwaniu z chłopakiem kopie ze złości puszkę i powoduje tym wypadek głównego bohatera, studenta Ahn Hyung Juna. Za to, że porysowała mu jego drogiego Lexusa, wymusza na niej kontrakt niewolniczy opiewający na sto dni. Sprząta mu i jest na każde zawołanie, ale kiedy dowiaduje się, że naprawa jego samochodu wcale nie jest taka droga, mści się. On z kolei jeszcze bardziej się na niej odgrywa, zostając jej korepetytorem i mogąc męczyć ją do woli, tyle że po drodze zakochują się w sobie.
Krótko i na temat – najbardziej odrzucają mnie w „100 Days With Mr. Arrogant” sam koncept osobistej niewolnicy, który przeszedłby w mandze lub ewentualnie jej adaptacji, ale nie w rzeczywistej komedii romantycznej oraz potworna rola Ha Ji Won, która gra rozwydrzoną licealistkę. Naprawdę nie potrafię pojąć, co sobie myślała i co myślał reżyser, zapewne przyklaskując takiej jej grze… Tym bardziej szokuje, gdyż „100 Days With Mr. Arrogant” powstało po tym, jak Ha Ji Won zagrała jedną ze swoich ról życia w dramie historycznej „Damo”, a przedtem nawet jeśli „Sex Is Zero” nie było mądrzejszym filmem, t przynajmniej zachowywała się w nim jak normalna studentka… Kto w takim momencie kariery cofa się w rozwoju i gra licealistkę, która zachowuje się jak jeszcze młodszy dzieciak?! W dodatku robi to tak, jakby nigdy w życiu nie miała już więcej grać w komedii, więc próbuje poruszyć każdy mięsień twarzy w ciągu pierwszych pół godziny filmu.
Jeśli chodzi o sam film, jest to oklepana historia o tym, jak zwykła dziewczyna zakochuje się w popularnym przystojniaku, który traktuje ją chamsko, ale przecież tylko ukrywa swoje prawdziwe uczucia! Humor jest bardzo niskich lotów, w dodatku nie widać niczego nowego, a film sprawia wrażenie jeszcze bardziej przecedzonej wersji „My Sassy Girl” połączonego z elementami „My Tutor Friend”. Jestem w ciężkim szoku, że taka beznadzieja przyciągnęła do kin ponad milion widzów, ale zakładam, że jest to zasługa wyłącznie star power Ha Ji Won. W innym wypadku jestem zła na wszystkich w internecie, którzy próbowali mi dać do zrozumienia, że „100 Days With Mr. Arrogant” to kultowy film, który trzeba obejrzeć.
Czy scena z zupą to rzeczywiście taki niechlubny zwyczaj głupiej młodzieży (coś jak bicie pasem w Polsce na „osiemnastkę” wśród niektórych)?
Obejrzałem kiedyś ten film jako pierwszy z listy (tytuł zaczyna się liczbą), dobrze że nie był to pierwszy koreański film, z jakim miałem do czynienia, bo mógłbym się wstrzymać z następnymi. :-)
PolubieniePolubienie