Znane też jako: Western Front, All Quiet On The Western Front, Seobujeonseon, 서부전선
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: wojenny, komedia
Reżyseria: Chun Sung Il
Premiera: 2015
Obsada: Sol Kyung Goo, Yeo Jin Goo, Lee Kyung Young, Jung Sung Hwa, Kim Won Hae, Jo Hee Bong, Jung In Ki, No Young Hak
.
Aż jestem zdziwiona, że po tylu latach Chun Sung Il dopiero teraz zadebiutował jako reżyser… Do tej pory był producentem i scenarzystą zarówno popularnych filmów („My Girlfriend is an Agent”, „The Pirates”), jak i dram („Chuno”, „Fugitive: Plan B”, „Level 7 Civil Servant”). Nie można powiedzieć, że jest to ambitny dorobek filmowy, ale z pewnością ma dobrze opanowane, jak powinien wyglądać komercyjny hit. Dlatego właśnie sporo oczekiwałam po „The Long Way Home”, w końcu Sol Kyung Goo z Yeo Jin Goo w filmie wojennym, który miał premierę podczas Chuseok? Od razu pachniało wielkim hitem!
Rzeczywistość jest jednak taka, że „The Long Way Home” mieści się w Top 3 największych porażek kinowych zeszłego roku obok „Memories of the Sword” i „The Sound of Flower”. W życiu nie widziałam, żeby w Korei film wojenny stał się taką klapą (może z wyjątkiem „Sleeping With The Enemy”)… Oczywiście winą nie można obarczyć głównych aktorów, gdyż robili, co mogli, ale w innym wypadku wszystko miało swoje wady – reżyseria, scenariusz, produkcja, fakt, iż poza dwojgiem głównych bohaterów cała reszta to role cameo…
Akcja filmu dzieje się w 1953 roku. Sol Kyung Goo gra południowokoreańskiego żołnierza Nam Boka, któremu zostaje powierzona misja dostarczenia tajnych kodów, natomiast Yeo Jin Goo jest najmłodszym członkiem załogi północnokoreańskiego czołgu, Young Kwangiem. W wyniku jednej z potyczek i ostrzelania przez amerykański myśliwiec wszyscy giną poza tą dwójką. Nam Bok gubi kopertę, którą z kolei odnajduje Young Kwang. Szybko jednak natrafiają na siebie i Nam Bok zaczyna go gonić, póki nie siada za sterami czołgu.
Właściwie cały film można streścić jako dwóch idiotów prezentujących obie strony podróżuje czołgiem przez pola, ciągle walcząc o kontrolę nad nim. Jest to tak nieepickie, że aż trudno nazywać „The Long Way Home” prawdziwym filmem wojennym. Zgaduję, że oryginalnym założeniem było stworzenie coś na kształt brytyjskiego serialu „Czarna Żmija”, ale format filmu pełnometrażowego jest zdecydowanie za długi na to, żeby powtarzać w kółko ten sam gag – kiedy kontrolę nad sytuację przejmuje Nam Bok, czołg jedzie na Południe, a kiedy Young Kwang – odwrotnie… Oczywiście po drodze poznają się bliżej, zaprzyjaźnią pomimo różnicy wieku i w ogóle, a na koniec któryś z nich musi umrzeć, kiedy znowu będzie bombardowanie… Wszystko do przewidzenia.
Widać, że „The Long Way Home” jest niskobudżetowym filmem, który większość pieniędzy wtopił w kilka imponujących minut scen batalistycznych, a reszta ciągnie na okruchach. Niestety nawet w tych scenach oczywistość efektów komputerowych razi, a ich reżyseria i nagminne slow-motion – rozśmieszają. Nie jest to udany debiut reżyserski. Rozumiem, że Chun Sung Il próbował nakręcić coś oryginalnego, ale kwestia w tym, że w wojennym gatunku za bardzo nie ma miejsca na wariacje, dopóki nie pójdzie się na całość w dowolności artystycznej, tak jak Quentin Tarantino przy „Bękartach wojny”.