Znane też jako: Madame Antoine: The Love Therapist, Madam Antoine, Madame Antoinette, Madam Angteuwan, 마담 앙트완
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: komedia romantyczna, psychologiczny
Ilość odcinków: 16 x 70 min.
Premiera: 2016
Obsada: Han Ye Seul, Sung Joon, Jung Jin Woon, Lee Joo Hyung, Hwang Seung Eon, Jang Mi Hee, Byun Hee Bong
.
Kolejna kolekcja schorzeń?
Scenarzystka Hong Jin Ah straciła zaufanie widzów po fiasku, jakim okazało się być „Marry Him If You Dare”, dlatego powrót po prawie trzech latach na antenę stacji kablowej jTBC wzbudził we mnie nadzieję, że uda jej się to naprawić. W końcu większe możliwości pod względem treści, mniejsza widownia, dobry reżyser oraz przygotowanie, jakie należało poczynić przy pisaniu dramy z mocnym tłem psychologicznym i klinicznym… Pomimo tego wszystkiego końcowy efekt nie wyszedł w pełni zadowalający, chociaż ja nie skreślałabym „Madame Antoine”. To była dla mnie długa i angażująca emocjonalnie podróż, choć z pewnością drama nie znajdzie sobie miejsca wśród klasyków… a może?
Można powiedzieć, że „Madame Antoine” jest sumą dobrze znanych składników. Doskonale to widać w doborze głównej pary – mamy Han Ye Seul w kolejnej komedii romantycznej oraz Sung Joona, który znowu gra dużo starszą postać od siebie, po raz trzeci lekarza i do tego po raz drugi w ciągu roku psychologa. Na tym froncie nie było żadnego zaskoczenia, ale mimo to wszystko dobrze działało ze sobą. Noona romance dwojga kompetentnych ludzi? Tak, poproszę!
Drama posiada bardzo silny psychologiczny motyw. Główna bohaterka Go Hye Rim jest właścicielką kawiarni i wróżką, która udaje, że słyszy głosy Marii Antoniny, ale tak naprawdę jest uzdolniona w ocenie ludzi i zakładaniu dobrych hipotez. Główny bohater Choi Soo Hyun jest utytułowanym doktorem psychologii, który specjalizuje się w kobiecej psychice, chociaż bardzo się starać udowodnić serią wątpliwych etycznie eksperymentów, że nie ma czegoś takiego jak miłość – jest tylko burza hormonalna oraz decyzje.
Bohaterowie poznają się, kiedy Soo Hyun otwiera klinikę nad kawiarnią Hye Rim. Ich typowa dla dram niechęć do siebie spowodowana jest różnicami w poglądach, bo w końcu jak doktor ze Stanfordu ma uznać wróżkę-oszustkę? Dla własnej satysfakcji wybiera ją na obiekt kolejnej rundy swoich eksperymentów – pozna trzech mężczyzn różnych typów, zakocha się w jednym z nich, a później siła jej miłości zostanie przetestowana wstydliwym eventem. Kandydatami do jej serca zostają asystent Soo Hyuna, Won Ji Ho – geniusz o słabych umiejętnościach socjalnych pełniący rolę dongsaenga, były baseballista Choi Seung Chan, młodszy brat Soo Hyuna, który idealnie spełnia fantazję o wysportowanym kochanku oraz w końcu sam główny bohater, który jest bogaty i odnosi sukcesy. Jest przekonany, że Hye Rim wybierze jego, tak jak każda inna badana wybierała najbogatszą opcję, ale główna bohaterka jest naturalnie trudnym orzechem do zgryzienia.
Godni siebie rywale
„Madame Antoine” składa bardzo zachęcającą obietnicę – psychologiczny pojedynek płci i kto kogo pierwszy uwiedzie. Jak można się domyślić, takie rzeczy zdarzą się jednocześnie, ale wciąż pozostanie sporo gierek oraz stwarzania pozorów.
Drama nie była hitem, wręcz uzyskała bardzo niezadowalającą oglądalność jak na obecne standardy kablówki (poniżej 1%). Przeczytałam sporo krytyki na temat rozwoju fabuły i obiektywnie mogę się zgodzić z jej większością, ale subiektywnie „Madame Antoine” wciąż mi się podobało. Przede wszystkim odnosiłam wrażenie, że aktorom grało się w niej z przyjemnością, bez względu na opinie internautów i wyniki oglądalności.
Głównym zarzutem stawianym „Madame Antoine” jest tempo fabuły. Właściwie nie składa się ona z wielu wątków. Soo Hyun prowadzi swój rozległy eksperyment, oszukując wciąż Hye Rim i nakłaniając ją do różnych czynności. Ona w końcu dowiaduje się o wszystkim, ale kiedy już się nam wydaje, że uczucia głównego bohatera są szczere, on znowu rozczarowuje wszystkich (w tym widzów), ciągnąc ten swój cholerny eksperyment.
Powiem szczerze, pomimo zaledwie szesnastu odcinków „Madame Antoine” ciągnie się. Jest to wina tego ciągłego restartowania eksperymentu Soo Hyuna, ponieważ żaden inny wątek nie jest na tyle ważny w dramie. Mamy w niej gościnnych bohaterów, pacjentów Soo Hyuna i Hye Rim, jednak ich sprawy często są zapychaczem w tygodniowej, dwuodcinkowej porcji dramy. Tak więc pod względem fabularnym konstrukcja chwieje się, ale mimo to jako laik w temacie byłam pod wrażeniem pozorów rzeczywistości, jakie sprawiało „Madame Antoine”, a także psychologicznego tła bohaterów. Trauma z dzieciństwa to nie jest nic nowego w dramach, często staje się wręcz skrótem w kreacji postaci, ale tym razem jakoś nie byłam poirytowana częstymi zmianami decyzji lub emocjonalnym zachowaniem, które przedłużało konflikty. Wspomniałam, że drama mi się dłużyła, ale było to chwilowe odczucie, które później przysłoniło to, co poczułam przy skończeniu oglądania „Madame Antoine” – zaczęłam tęsknić. Za bohaterami, za miłosnymi podchodami, za tym bardzo low-key urokiem.
Urokliwa banda
Bohaterowie „Madame Antoine” posiadają wiele wad, ale w tym właśnie tkwi ich urok. Sung Joon z pozoru zdaje się grać znowu tę samą postać, ale jakoś tak było w nim więcej życia, a poza tym dramowy gbur w jego przypadku nie jest czymś częstym, wbrew pozorom. Han Ye Seul poszerzyła nieco swój zakres, biorąc się po raz pierwszy za rolę matki, mimo że jej dramowa córka przez cały czas była w USA, poza ekranem. Trudno było znaleźć balans między tym, a codziennym życiem Go Hye Rim. Być może jej rola matki została nawet w pewnym momencie zapomniana, ale uznałabym to wadę głównej bohaterki, którą można zdzierżyć.
Jeśli chodzi o resztę obsady, przeszkadzało mi głównie aktorstwo (za które nadrabiała główna para). Debiutant Lee Joo Hyung w roli aspołecznego Won Ji Ho był aż zbyt sztywny, nawet jak na sztywnego bohatera – czy on ma wadę wymowy czy co?! Jinwoon z rozpadniętego 2AM to również nic ponad rolę idola, a nie mówię już o gościnnych rolach pacjentów, wśród których najgorsza była Jaekyung z Rainbow jako osobowość histrioniczna.
Być może zawyżam ocenę za aktorstwo, jeśli miałabym spojrzeć na nie ogólnikowo, ale kieruję się sercem, a „Madame Antoine” jest dla mnie taką dramą na 7… Niedocenianą, dość wiarygodną komedią romantyczną zagłębiającą się w psychologię zakochanych i związany z tym brak racjonalizmu, a do tego z parą, która bardzo przypadła mi do gustu.
Ocena:
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7/10
Mamy w tej dramie podchody, kłamstewka, eksperymenty i pułapki miłości. Do tego Hye Rim – kobietę silną i inteligentną, której nie da się oszukać. Drama toczy się na wolnych obrotach, a bohaterowie mają na wszystko czas: na obmyślanie sprytnego oszustwa, na wróżby i latanie dronem, na włamywanie się do sejfu i bitwę śnieżkami. Nie jest to jednak całkiem lekka rozrywka, bo czasem, niby cień, dotyka egzystencjalnych problemów, jak starzenie się pięknej kobiety i utrata młodości.
PolubieniePolubienie
Wydaję, mi się,że to nie jest drama dla każdego, gdyż skupiono się przede wszystkim na relacjach międzyludzkich, a poza tym to nic się praktycznie nie działo. Po prostu nie każdy lubi slice of life.Mnie tam madame Antoine zauroczyła totalnie,po prostu czuło się magiczną chemię całej ekipy.
Trochę nie potrzebne były te wątki epizodyczne, ale chociaż pokazywali,że pracują.O wiele więcej psychologi było zwykłych codziennych interakcjach bohaterów. W ogóle wydaję mi się,że była to pod tym względem jedna z najbardziej realistycznych dram. Zwłaszcza fajne były relacje między dwoma rodzeństwami,które nie były pozbawione zgrzytów, ale nie nadmuchiwano tych konfliktów do nie wiadomo jakich rozmiarów. Także wbrew pozorom sam romans był bardzo realistyczny, bo dla głównych bohaterów ważne było przede wszystkim to,że się sobie podobają. Obydwoje też byli świadomi,że nie są pozbawieni wad i byli gotowi iść na ustępstwa dla dobra związku (choć profesor przeginał pałę z tym eksperymentem,ale myślę, że było to zgodne z jego charakterem).
Dla mnie romans był zresztą świetny. Gra pełna pozorów,z której obydwoje świetnie zdają sobie sprawę. Warto zwrócić, uwagę,że bohaterowie byli sobie praktycznie równi. Właściwie od razu okazało się, że Hye Rim, choć nie wykształcona, naprawdę dobrze czyta innych.
Mimo wszystko za bardzo się nie dziwie, że drama nie osiągnęła tak dużego sukcesu. Pomijając kwestie Signala, wbrew pozorom, mogła nie być łatwa do odbioru dla przeciętnego widza. Trzeba było nieźle czytać między wierszami, nie pomagał też żargon psychologiczny. Także nie wszystkim podoba się, gdy miłość, pokazywana jest jako gra.
Jeszcze taki mały szczegół, kawiarnia nie była wreszcie sieciówką.
PolubieniePolubienie
Fakt, zwróciłaś uwagę na ciekawą kwestię… Nie potrafię sobie teraz przypomnieć żadnego rażącego PPL w „Madame Antoine”, gdyż bohaterowie nie łazili na buły do Subwaya, kiedy praktycznie mieszkali w kawiarni…
PolubieniePolubienie