Goodbye Mr. Black

Goodbye Mr. BlackZnane też jako: Gutbai Miseuteo Beullaek, Good-Bye ,

Na podstawie: manhwy „Goodbye Mr. Black” autorstwa Hwang Miny

Gatunek: revenge drama

Ilość odcinków: 20 x 70 min.

Premiera: 2016

Obsada: Lee Jin Wook, Moon Chae Won, Kim Kang Woo, Yoo In Young, Song Jae Rim, Jeon Guk Hwan, Kim Tae Woo, Lee Won Jong, Lim Se Mi, Ha Yeon Joo, Bae Yoo Ram, Choi Jung Woo, Gil Hae Yeon

.

Długa, wyboista droga, a na końcu… nic

„Goodbye Mr. Black” miało trochę przebojów przed ostateczną premierą dramy. Początkowo zostało ogłoszone jako zeszłoroczna produkcja SBS na jesień i dość szybko rozdało ofertę zagrania w nim aktorom, którzy zostali przy tym projekcie aż do końca. Propozycja odegrania głównego bohatera wydała mi się pocieszeniem Lee Jin Wooka, który wcześniej zagrał w głośnym „The Time We Were Not In Love”, które okazało się być jednak oglądalnościową porażką, ale kiedy tylko ujrzałam nazwisko Kim Kang Woo wiedziałam, że będę musiała obejrzeć tę dramę. Pal licho fakt, że jest to jeden z moich absolutnie ulubionych aktorów koreańskich – rola czarnego charakteru i second leada od razu przywiodła na myśl „The Slingshot” z 2009 roku, w którym skradł całe show! W dodatku powrót Moon Chae Won na ekrany telewizji po trzech latach też był wart uwagi.

W każdym razie z niewiadomych mi powodów SBS usunęło ze swojej ramówki „Goodbye Mr. Black”, a przecież nie wydawało się, żeby były jakiekolwiek problemy na drodze do nakręcenia tej dramy… Główna obsada była niemalże skompletowana, co nie? Na szczęście projekt wpadł w ręce MBC, które wreszcie wyemitowało go kilka miesięcy później na wiosnę. Już wtedy pomyślałam sobie, że revenge dramy raczej nie kojarzą mi się z tą stacją telewizyjną, ale pierwsze kadry z bohaterami trzymającymi broń podekscytowały mnie…

Dobre wrażenie prysło jednak wraz z pierwszymi zwiastunami. Chciałam się nie nastawiać negatywnie od samego początku, ale nie byłam w stanie tego powstrzymać. W dodatku moje wrażenie okazało się trafione – „Goodbye Mr. Black” od początku do końca jest fatalną dramą, najgorszą jak dotychczas w tym roku z tych, które wymęczyłam do końca. Powiem więcej – nie rozumiem kompletnie ludzi, którym się podobała, nie potrafię być obiektywna. Gdzie tu niby jakieś zalety?! Będzie ich mniej niż palców jednej ręki! Drama irytowała mnie szybciej i bardziej skutecznie niż cokolwiek innego!

To w końcu zemsta czy romans?!

„Goodbye Mr. Black” jest adaptacją manhwy z lat 80. inspirowanej Hrabią Monte Cristo. Nic nowego, ale jest to tak uniwersalny motyw, że można go jeszcze wykorzystać na wiele sposobów. Niestety w tej dramie na zdradzie najlepszego przyjaciela się kończy, a reszta to domniemana zemsta „od niechcenia”, bo tak naprawdę główny bohater miał ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład romansowanie z główną bohaterką.

Wyjątkowo nijaki nawet jak na swoją normalną przeciętność aktorską Lee Jin Wook gra Cha Ji Wona, żołnierza i syna bogatej rodziny, z którą jego najlepszy przyjaciel Min Sun Jae (Kim Kang Woo) jest bardzo blisko – na tyle, że wręcz uznawany jest za ich syna. Obaj panowie są zakochani w ich przyjaciółce Yoon Mari (Yoo In Young), ale ta wybrała Ji Wona. Długo narastająca w Sun Jae zazdrość w końcu doprowadza do tragedii. Nie potrafi się powstrzymać przed podejrzeniem pewnych dokumentów w firmie, potem przypadkowo zabija ojca Ji Wona w szarpaninie, a podjudzany przez biznesmena Baek Eun Do (Jeon Guk Hwan) przejmuje firmę oraz dom Ji Wona, a także doprowadza do poważnego wypadku jego młodszej siostry Ji Soo (Lim Se Mi) i jej zniknięcia.

Natomiast główny bohater zostaje oskarżony o morderstwo w Tajlandii i podczas ucieczki postrzelony przez swojego najlepszego przyjaciela. Ucieka z kraju wraz z pomocą poznanej tam oszustki Khayi (Moon Chae Won), która się w nim zakochuje. Po paru latach wraca do Korei jako Black w celu zemsty, która rozpoczyna się od próby przejęcia firmy (nudaaaa), ale czy jego nowa tożsamość ma w ogóle sens, kiedy tak po prostu pojawia się na przyjęciu Sun Jae? Oszczędzono nam udawania na siłę kogoś innego o tej samej twarzy, ale każdy zarodek suspensu został zabijany przez nieudolną reżyserię i scenariusz kierowany przez product placement foteli do masażu. A, i Khaya również pojawia się w obrazku jako obecnie reporterka internetowego newsletteru Panda News Kim Swan, jak ją nazwał w Tajlandii Ji Won.

Niejasne role

„Goodbye Mr. Black” miało kilka dobrych scen (a może aż?), ale wszystkie dotyczyły moralnych dylematów Min Sun Jae, który wiedział, że robi potworne rzeczy, ale coraz bardziej spadał w otchłań. Widać, że Kim Kang Woo dawał z siebie wszystko, ale nawet najlepsza postać całej dramy nie była perfekcyjna, ponieważ pod koniec wyszedł z Sun Jae tchórz, który odreagowywał psychopatycznymi epizodami. Jedna z ostatnich scen, w której dowiedział się o prawdziwej woli zabitego ojca Ji Wona, była miażdżąca. Tyle z zalet. Twórcom nie udało się odtworzyć w żadnych innych scenach takiego napięcia, bo „Goodbye Mr. Black” opływa w tandetę i niezamierzony slapstick.

Lee Jin Wook zagrał fatalnego bohatera. Jego zemsta często schodziła na dalszy plan, a kiedy czasem do niej wracał, kompletnie nie mogłam się w to zaangażować jako widz, ponieważ Cha Ji Won wydawał się być bardzo oderwanym bohaterem – ładnym manekinem na wystawie, ale nie wiadomo było, o czym myśli i przez to zabrakło ważnej więzi emocjonalnej. Jak miałam odczuwać jego problemy, kiedy wszystko przychodziło mu dosyć prosto? Przecież skończyło się w końcu na tym, że cliffhangerami odcinków zostały nie momenty zagrożenia, ale romantyczne momenty między nim, a główną bohaterką! Kiedy w ogóle zdążył się w niej zakochać?! Przecież przez cały czas miał w sercu Mari, która jak się okazało, poślubiła Sun Jae, o czym dowiedział się dopiero po powrocie! Miał kilka chwil zawodu, a potem co?! Nagle przerzucił się na Swan?! Nie widziałam w tym żadnej logiki, ale cały trójkąt romantyczny taki był. Co niby próbowała zdziałać zamężna Mari?! Yoo In Young specjalizuje się w graniu second lead, które potrafią być potworne, ale dodaje im ludzkiego pierwiastka, jednakże w tej dramie całkowicie tego zabrakło.

Przyznaję, że przez chwilę byłam ubawiona relacją Swan i jej szefa Seo Woo Jina (Song Jae Rim), który tak bardzo starał się zamaskować swoje oczarowanie nią byciem oschłym i wymagającym. Dlatego daję aż dwa punkty za rozrywkę. W innym wypadku pod wpływem emocji zjechałabym „Goodbye Mr. Black” z góry na dół, bo dawno już nie widziałam takiego rozczarowania, zważywszy na moje przedpremierowe podekscytowanie. Można mówić, że jest to drama w starym (lub klasycznym) stylu, ale to kit. „Time Between Dog and Wolf” bije tę dramę na głowę w kwestii połączenia akcji z romansem. W ogóle jaka akcja w „Goodbye Mr. Black”?! Ten pościg w Tajlandii?! Phi! Parę scen walki wręcz?! Epizod aresztowania Ji Wona i wsadzenia go do więzienia podczas rozprawy sądowej o domniemane morderstwo sprzed lat?! Przecież kompletnie bezsensownie mógł sobie wrócić do domu po operacji i żarcikować ze znajomymi, kiedy teoretycznie wciąż był skazańcem z nieudowodnioną niewinnością! Poza tym gdyby się cofnąć jeszcze dalej, wciąż znajdą się dużo lepsze revenge dramy niż „Goodbye Mr. Black” (np. „Green Rose” z 2005).

Scenariusz nie trzyma się kupy. Sceny teoretycznie zwiększające napięcie są nieudolnie zrealizowane (te wybory muzyczne, ta podręcznikowa reżyseria bez cienia fantazji…) i do tego wymieszane z nic niewnoszącymi lżejszymi scenami postaci drugoplanowych. Widać, że położono większy nacisk na romantyczny aspekt zamiast sensacyjnego, w którym scenarzystka ma zerowe doświadczenie, ale nawet przy tak pięknej parze jak Lee Jin Wook i Moon Chae Won nie byłam nimi porwana. Niemalże wszyscy mieli niejasne role i dlatego poziom aktorstwa był niski, bo wydawali się nie pojmować swoich bohaterów. Dlaczego ja w ogóle tak męczyłam się z tą dramą?! Dla kilku minut Kim Kang Woo?! Byłam cały czas znudzona lub poirytowana dziurami w fabule, nie mówiąc już o idiotycznym „gangu Scooby Doo”, który pomagał głównemu bohaterowi.

Ocena:

Fabuła – 2/10

Kwestie techniczne – 4/10

Aktorstwo – 5/10

Wartość rozrywki – 2/10

Średnia – 3,25/10

5 Comments

  1. Nie dobrnęłam nawet do połowy, drama była dla mnie po prostu nudna, główni bohaterowie są irytujący, Postać którą gra Lee Jin-Wook nie jest dla mnie przekonywująca, no cóż tak już jest napisana postać. Chociaż w Voice 2 i 3 też mnie nie oczarował.

    Polubienie

  2. Oprócz nielogiczności scenariusza, drama ma ten problem, że wszyscy aktorzy są lepsi od Lee Jin Wooka, więc jego bohater jest zupełnie nieinteresujący. Co innego Kim Kang Woo i Yu In Young, tworzą świetną parę i tylko można zachodzić w głowę, czemu nie dali im czegoś lepszego do grania.

    Polubienie

  3. Wiem, że to mieszanka, ale mimo, że widziałam zarówno The Heirs jak i School 2013 to były tam kadry mi nie znane więc zapewne chodzi o ten film Friend. Dzięki

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Miica Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.