Znane też jako: The Advocate, Angry Lawyer, Seongnan Byeonhosa, 성난 변호사
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: kryminalny
Reżyseria: Heo Jong Ho
Premiera: 2015
Obsada: Lee Sun Gyun, Kim Go Eun, Lim Won Hee, Jang Hyun Sung, Choi Jae Woong, Kim Yoon Hye, Bae Yoo Ram, Min Jin Woong, Park Ji Young
.
Dosłowne tłumaczenie koreańskiego tytułu filmu „The Advocate: A Missing Body” brzmi „Angry Lawyer”. Z takim stereotypem mogą się skojarzyć Kim Myung Min lub Lee Sun Gyun właśnie, co nie jest dla niego najoryginalniejszą rolą, ale wydaje mi się, że po wielkim sukcesie jego poprzedniego filmu „A Hard Day” potrzebował odpocząć w „znajomym” dla niego repertuarze. Film zresztą reklamował się jako „powrót Lee Sun Gyuna znanego z <<A Hard Day>>”. Chyba nie można być bardziej leniwym…
„The Advocate” jest drugim filmem w karierze reżysera Heo Jong Ho, który zadebiutował w 2011 z „Countdown”, ale nie widać w nim żadnej poprawy i wątpię, żeby nakręcił wkrótce trzecią produkcję. Recenzowany tytuł oczywiście zdaje egzamin jako całość, jako rozrywka na wieczór, jeśli tylko nie będzie się mieć wobec niego wysokich oczekiwań, ale nie mogłam się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia, że oto widzę kolaż znanych już wcześniej motywów i wątków. Sam film dzieli się na nierównych kilka części.
Lee Sun Gyun gra aroganckiego adwokata Byun Ho Sunga, który wygrywa sprawę i broni posądzoną o efekty uboczne swojego leku firmę farmaceutyczną Lomix. Wkrótce po tym jego szefowa zrzuca na niego kompletnie inną sprawę – morderstwa młodej dziewczyny (Kim Yoon Hye) przez jej domniemanego chłopaka. Problem w tym, że nigdy nie odnaleziono jej ciała, a coś zaczyna śmierdzieć, kiedy okazuje się, że sam prezes Lomixu Moon Ji Hun (Jang Hyun Sung) wynajął go do obrony oskarżonego Kim Jung Hwana (Choi Jae Woong), który jest jego szoferem. Ho Sung jest na łatwej drodze do udowodnienia jego niewinności w sądzie, ale nagle wbrew umowie Jung Hwan przyznaje się głośno do winy i reputacja głównego bohatera otrzymuje ciężki cios.
Największą wadą „The Advocate” jest to, jak bardzo przeciętnym jest filmem. Mając tak znakomitą obsadę, robi z niej niewiele użytku, natomiast scenariusz dorzuca kolejne wątki i zwroty fabuły, przez co film staje się łataniną różnych rzeczy. Materiały promocyjne wskazywały na pewną komedię, zważywszy na arogancki charakter Byun Ho Sunga, ale pierwsza część filmu ze sprawą w sądzie i brakiem ciała ofiary natychmiast skojarzyła mi się z „The Client”. Później fabuła nabiera zupełnie innego toru i okazuje się, że „The Advocate” tak naprawdę nie jest filmem sądowym, ale kolejną niemal detektywistyczną wariacją na temat Sherlocka i Watsona, kiedy główny bohater i jego asystent Park (Lim Won Hee) badają na własną rękę sprawę morderstwa. Niestety ten klimat również znika w kolejnym akcie, w którym z kolei mamy do czynienia z sensacyjnym filmem pościgowym, ponieważ główny bohater jest zbiegiem uciekającym z rąk czarnego charakteru, który go szantażuje i zmusza do współpracy. Na koniec dostajemy jeszcze kompletny zwrot wydarzeń niczym w caper movies pokazujący, że Byun Ho Sung jednak wszystkich wykiwał, ale zostało to zrobione dość tandetnie i przewidywalnie.
To wszystko sprawia wrażenie, jakby za wiele głów myślało nad „The Advocate” i postanowiono wykorzystać wszystkie pomysły. Nie przeszkadzałoby mi to tak bardzo, bo w końcu nie miałam wygórowanych oczekiwań wobec tego filmu, ale ogromną wadą jest to, że wraz ze zmianami klimatu również niektóre postacie idą w odstawkę. Chodzi tu o asystenta Parka i panią prokurator Jin Sun Mi (Kim Go Eun), która wykłóca się z głównym bohaterem, jakby byli byłymi kochankami. Kim Go Eun została zatrudniona w tej roli jako ostatnia z całej obsady i wyraźnie widać, że chyba ktoś wpadł na pomysł, że brakuje głównej postaci żeńskiej i napisał ją na szybko, bo taka z niej „główna bohaterka”, że pojawia się może przez kilkanaście minut na początku filmu, kiedy wytacza proces Kim Jung Hwanowi i pod koniec. Sidekick głównego bohatera również znika w połowie, bo w końcu według schematu Byun Ho Sung musi być samotnym zbiegiem.
Dodać do tego jeszcze wielki dysonans między komediowymi częściami filmu, a dość makabrycznym wątkiem handlarzy zwłokami, a wychodzi z „The Advocate: A Missing Body” wielki kocioł wielu składników, z czego sprawa tytułowego braku ciała ofiary rozwiązuje się w kilkadziesiąt minut. Naprawdę, nie spodziewajcie się wiele po tym filmie, bo można go nazwać streszczeniem standardowego serialu kryminalnego, takie dziwne wrażenie sprawia…