Mirror of the Witch

Mirror of the WitchZnane też jako: Lustro czarownicy, Witch Exemplar, Secret Healer, Manyeobogam,

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: fantasy, historyczny

Ilość odcinków: 20 x 70 min.

Premiera: 2016

Obsada: Yoon Shi Yoon, Kim Sae Ron, Yeom Jung Ah, Lee Sung Jae, Kwak Shi Yang, Lee Yi Kyung, Jang Hee Jin, Lee Ji Hun, Jo Dal Hwan, Moon Ga Young, Min Do Hee, Yeo Hoe Hyun

.

Obowiązkowy repertuar

Co roku w okresie letnim musi się pojawić magia, odrobina horroru i kostiumy historyczne, w których aktorzy muszą się niemiłosiernie pocić w taką pogodę… Do tej pory swego rodzaju wyłączność na takie fusion sageuki miało MBC, które co roku jakiś produkowało, ale jak wiecie z moich recenzji, miałam o nich coraz gorsze i gorsze zdanie… W tym roku wreszcie tego zabrakło w programie tej stacji, ale za to telewizja kablowa jTBC włączyła do swojej ramówki sageuk fantasy, który miał być pierwszym projektem Yoon Shi Yoona po wyjściu z wojska. Tylko z tego powodu (tzn. emitującej stacji) można było założyć, że będziemy mogli się przekonać, jak letnie, kostiumowe fantasy z młodymi aktorami powinno wyglądać w porównaniu do festiwalu kiczu, jakim było na przykład „Night Watchman’s Journal” i w mniejszym stopniu „The Scholar Who Walks The Night”. W końcu jTBC kojarzy się w pierwszej kolejności z jakością, chociaż też nie ustrzegło się swoich dramowych potworków… Co więc wyszło z „Mirror of the Witch”?

W sumie trudno mi to stwierdzić, bo przyznam się, że cierpię na pewne takie zmęczenie materiału. Nic już nie robi na mnie takiego piorunującego wrażenia jak „Arang and the Magistrate”, kiedy co roku spodziewam się sageuku fantasy, który będzie traktował historię do woli. W „Mirror of the Witch” akurat głównym bohaterem jest Heo Jun (Yoon Shi Yoon), legendarny lekarz, który spisał pierwszy koreański podręcznik medycyny. Co prawda, nie dochodzimy do tego wątku przed ostatnim odcinkiem, dlatego przez długi czas myślałam, że to tylko zbieżność imion. Nie zmienia to jednak faktu, że oto kolejna drama, która stara się nakreślić alternatywne tło pewnych wydarzeń historycznych, ale tak naprawdę fakty leżą sobie gdzieś obok fabuły i tylko zostają dołączone w pewnej chwili, żebyśmy myśleli, jakie to sprytne.

Walka z klątwą

W tej dramie Heo Jun nawet nie jest aspirującym uzdrowicielem, ale synem szlachcica z nieprawego łoża i ulicznym oszustem, który przypadkiem natrafia na młodą dziewczynę mieszkającą zupełnie sama na bezludziu i otoczona barierą z talizmanów. Yeon Hee (Kim Sae Ron) jest chodzącą klątwą, dlatego ukrywa swoją tożsamość księżniczki pod przykrywką Seo Ri. Została dosłownie zrodzona z czarnej magii, kiedy nadworna szamanka Hong Joo (Yeom Jung Ah) pomogła królowej (Jang Hee Jin) w powiciu dziedzica tronu, przenosząc dziecko swojej służki do ciała królowej. Niestety w zemście Hae Ran (Jung In Sun) nałożyła na nich klątwę, a królowa urodziła bliźnięta. Jedno z nich musiało umrzeć, dlatego naturalnie wybrano księżniczkę Yeon Hee zamiast księcia Soon Hoe (Yeo Hoe Hyun), który mógłby zostać następnym królem, jednakże Choi Hyun Seo (Lee Sung Jae), naczelny taoistyczny szaman, nie był w stanie zabić dziecka i ukrył je.

W momencie, kiedy Heo Jun nakłania Yeon Hee do wyjścia poza wyznaczony teren, w którym do tej pory żyła, budzą się w niej wielkie moce, a Hong Joo odkrywa, że dziecko, będące klątwą na całej rodzinie królewskiej, wciąż żyje. W gruncie rzeczy fabuła tej dramy nie jest skomplikowana… Chodzi tylko o to, że Hong Joo chce zabić Yeon Hee, ale ta posiada zbyt wielką moc, żeby zrobić to własnoręcznie, dlatego manipuluje wszystkimi dookoła, żeby wykonali czarną robotę za nią. Oplątuje sobie wokół palca obecnego króla Sunjo (Lee Ji Hun), uśmierzając magią jego chorobę, wywiera naciski na królową-wdowę, która oczywiście bardziej ceni sobie swojego syna niż nigdy niewidzianą córkę, walczy z Choi Hyun Seo, a także wykorzystuje jego syna Poong Yeona (Kwak Shi Yang), który żywi uczucia do Yeon Hee (mimo że wychowywali się jak rodzeństwo), ale niestety boi się jej w postaci wiedźmy w odróżnieniu od Heo Juna.

Sama Yeon Hee próbuje ściągnąć z siebie klątwę poprzez zapalenie dostatecznej ilości świec za każdym razem, kiedy spełni czyjeś życzenie za pomocą warzonych osobiście eliksirów. Niestety jej działania są sabotowane przez wojownika w czerwonej pelerynie, który zabija każdego, kto poprosił główną bohaterkę o pomoc, przez co świece gasną…

Trzeba przyznać, że to wszystko brzmi naprawdę nieźle, szczególnie w kontekście „tradycyjnego” fantasy, w którym mamy magię, czarownice, wojowników i epokowe kostiumy. Niestety wydaje mi się, że jeśli obrać „Mirror of the Witch” z tego powierzchownego blichtru, niewiele zostaje w środku – prosta walka z antagonistką, która uparła się, że musi koniecznie zabić główną bohaterkę. Ta z kolei ma swój team do walki z nią – Heo Juna, który potrafi powstrzymać negatywne skutki jej mocy oraz mnicha Yo Kwanga (Lee Yi Kyung), który cały czas się nią opiekował na rozkaz Choi Hyun Seo. Jednak gdyby się nad tym zastanowić głębiej, nie widzę dobrego powodu, dla którego Yeon Hee miałaby podejmować walkę ze złą czarownicą albo dołączać do rodziny królewskiej… Mamy tu głębszą sprawę dyskryminacji społecznej – Heo Juna jako bękarta i Yeon Hee jako niekiedy białowłosej czarownicy wzbudzającej strach, ale pomyślałam sobie, że skoro główna bohaterka i tak przez całe życie mieszkała w izolatce, równie dobrze mógł jej wystarczyć do szczęścia tylko główny bohater, który akceptował ją w każdej postaci. Wtedy jednak trzeba by było się bardziej skupić na romansie, a to by było niebezpieczne…

Granice gatunku?

Internet wręcz grzmiał, kiedy ogłaszano główną obsadę „Mirror of the Witch”, ponieważ uznano, że chyba jeszcze trochę za wcześnie na pierwszą dorosłą główną rolę dla szesnastoletniej Kim Sae Ron (rocznik 2000), pomimo genialnych ról filmowych w „Ahjussi” lub „A Girl At My Door”. Problem w tym, że mający zostać jej partnerem Yoon Shi Yoon, pomimo nadzwyczaj młodo wyglądającej twarzy, jest od niej aż o 14 lat starszy, a żeby było zabawnie, grane przez nich postacie były w wieku około 17 lat… Na szczęście oboje są na tyle dobrymi aktorami, że potrafili się przebić przez wszelkie uprzedzenia i stworzyli wiarygodną parę, choć muszę przyznać, że zabrakło mi właśnie większego romantyzmu w tej dramie. „Mirror of the Witch” było reklamowane jako baśń, tak więc jak najbardziej w takiej powinna się znaleźć zakochana księżniczka z jej księciem, a tutaj jednak trochę przeszkadzała mi nieunikniona powściągliwość między bohaterami. Nie na tyle, aby zaburzało to tor, jakim kierowała się drama, ale nie mogłam się pozbyć myśli, co by było gdyby główną rolę żeńską zagrał ktoś inny? Wśród kandydatek była na przykład wschodząca aktorka filmowa Lee Yoo Young…

Jestem chyba przyzwyczajona do oczekiwania po koreańskich dramach wielkich historii miłosnych, dlatego pod tym względem „Mirror of the Witch” może być rozczarowujące, ale nic się na to nie poradzi. Być może kompletnie zapomniałabym o tym aspekcie, gdyby moja uwaga została zajęta czymś innym, ale „Mirror of the Witch” jest standardem gatunku. Oczywiście nie jest to żaden zarzut, szczególnie kiedy ostatnie dramy tego rodzaju były zwyczajnie kiepskie… Ta pokazuje właśnie, jak powinien wyglądać sageuk fantasy na czele z niepokojącą oprawą muzyczną i pięknymi zdjęciami, często spowitymi mgłą, ale mimo wszystko zabrakło mi w niej tego czegoś… Nie byłam całkowicie porwana fabułą, nie zostałam zdumiona efektami specjalnymi… Druga sprawa, że drama jest ciut za długa – ostatnie dwa odcinki powinny być epickim finałem, ostatecznym starciem dobra i zła, a były jednymi z lżejszych odcinków…

Pomimo tego uważam, że tak to wszystko powinno wyglądać, jeśli chodzi o reprezentowanie gatunku fantasy, więc do szczęścia zabrakło mi tylko bajecznego wątku miłosnego. Ale podkreślam – „Mirror of the Witch” absolutnie nie można nazwać złą dramą! Aktorzy wykonują dobrą robotę poza paroma wyjątkami w zbyt lekkich momentach, ale w szczególności byłam zachwycona dawno niewidzianą w dramach Yeom Jung Ah jako Hong Joo. Udało jej się nie stać śmieszną pomimo grania dość „komiksowego” czarnego charakteru…

Myślę, że „Mirror of the Witch” ma szansę spodobania się wielu. Ja nie potrafię obiektywnie spojrzeć na tę dramę, a jako nieszczególna fanka smoków, lochów i tym podobnych nie dałam się porwać alternatywnej rzeczywistości wykreowanej przez tę dramę, stąd takie szukanie dziury całym, aby wytłumaczyć, co mi właściwie mogło nie pasować. Wciąż jednak „Mirror of the Witch” jest moim zdaniem o wiele lepszą rozrywką niż „Gu Family Book”, „Night Watchman’s Journal” lub „The Scholar Who Walks The Night”.

Zdobyte nagrody

2016 Korea Drama Awards:

  • najlepsza nowa aktorka – Kim Sae Ron

Ocena:

Fabuła – 6/10

Kwestie techniczne – 8/10

Aktorstwo -7/10

Wartość rozrywki – 7/10

Średnia – 7/10

3 Comments

  1. Hmm… Każdy lub co innego, czary-mary też mogą być ciekawe, szczególnie, że w wielu (jak nie wszystkich) kulturach na świecie są nieodłącznym elementem folkloru.
    Lubię folklor i wszelkiej maści fantastykę, więc dramę obejrzałam, tym bardziej, że zapowiadała się intrygująco. I faktycznie pierwsza cześć dramy bardzo mi się podobała, później było nieco nudniej, ale to chyba przekleństwo długich dram (dla mnie każda drama powyżej 16 odcinków jest długa).
    Zgadzam się, że zabrakło w niej romansu, bo w sumie nie mogło go być. Kim Sae Ron chociaż gra młodą kobietę, to jednak widać, że jest jeszcze dziewczynką. O żadnej chemii między nią i Yoon Shi Yoon mowy być nie mogło, bo to byłoby co najmniej niepokojące. Nie wiem dlaczego scenarzyści uparli się na romans między nimi, bo moim zdaniem relacja siostrzano-braterska w tym układzie była bardziej wiarygodna. Gdy się patrzy na główną parę bohaterów nie widzi się zakochanych, a raczej starszego brata opiekującego się siostrą.
    Gdyby Kim Sae Ron była o kilka lat starsza, albo gdyby jej rolę dostałaby starsza aktorka mogłoby być ciekawie – w dramach fantasty dobry romans zawsze mile widziany. :)
    Drugi zarzut jaki mam do tej dramy, to nierówność między momentami rozrywkowymi, a dramatycznymi. Te pierwsze wypadają o wiele słabiej, a już sceny, które mają być czysto komediowe wyglądają jakby były doczepione do głównej fabuły na siłę.
    Druga część dramy nieco za długa, bo to kręcenie się w kółko jest męczące, poza tym miałam wrażenie, jakby scenarzyści nie bardzo wiedzieli co począć z postaciami brata głównego bohatera i złodziejki, bo o ile w pierwszych odcinkach ich postaci miały do odegrania swoją rolę, to później ich wątki gdzieś się gubią zupełnie.
    Tyle narzekania, reszta bardzo na plus i w ostatecznym rachunku drama mi się podobała (chociaż szkoda tego romansu, którego być nie mogło).

    Polubienie

  2. A ja śmiało napisze – to obsolutnie zła drama. Głupi scenariusz oparty na dziecinnych sztuczkach „czary -mary i hokus-pokus”. Takie pozycje nadają się do Teleranka, a nie dla widzów którzy moga już sami kupować alkohol – bo przy tej pozycji trzeba się moooocno znielczulić, żeby móc to obejrzeć do końca.

    Polubienie

    1. Dla mnie wyznacznikiem tegorocznej złej dramy i repertuaru nadającego się do Teleranka jest raczej „Let’s Fight, Ghost!”, bo jak to tak rzucać się z pięściami na duchy? Takie rzeczy pasują bardziej do kreskówek i shounenowych mang.

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.