A największym hitem tego roku zostaje… „Służąca”?

Już od dłuższego czasu mam przed oczami plakat „The Handmaiden” aka „Służącej”, kiedy siedzę w pracy. Trochę to dla mnie surrealistyczne, kiedy „moja nisza” przestaje być moją, bo nagle większość ludzi dookoła mnie już nie mówi o Kim Jong Unie lub „Oldboyu” jako pierwszych rzeczach, z jakimi potocznie im się kojarzy Korea, ale zaskakują mnie właśnie tym, że obejrzeli najnowszy film Park Chan Wooka, którego przecież nie znajdziecie w multipleksach w centrach handlowych.

Porwałabym się na stwierdzenie, że „Służąca” jest największym ukrytym hitem tego roku, bo to, ile Polaków widziało ten film (chociaż mam tylko rozeznanie w największych miastach kraju), wciąż napawa mnie zdumieniem. Recenzje sypią się ze wszystkich portali, każde kino studyjne miało chyba ten tytuł w repertuarze, a moje skromne gra go już bardzo długo. Skąd ten fenomen kulturalny? Bo film brutalny i erotyczny, a przy tym egzotyczny? Bo feministki się cieszą? Bo nazwisko Park Chan Wooka?

Jakoś wydawało mi się, że jest więcej znanych koreańskich reżyserów, ale już widzę, że nie dano nawet porządnej szansy „Goksung” aka „Lamentowi”. Kupiono pewnie ten film (i „Train to Busan”) podczas tegorocznego festiwalu w Cannes na fali popularności i ekscytacji „Służącą”, a teraz tylko z przykrością patrzę, jak nie ma frekwencji w moim kinie, bo z niczym się nie kojarzy przeciętnemu widzowi (kiedy ja nie mogłam się doczekać powrotu Na Hong Jina po tylu latach). Ciekawe jak będzie z „Train to Busan”, które kupił ten sam, dość skromny dystrybutor? Najpierw można się niepotrzebnie ucieszyć, że coś ruszyło z tym koreańskim kinem w Polsce, a potem okazuje się, że jednak nisza zostaje niszą i jest to tak „popularne” jak… nie wiem, czeskie filmy.

Cała ta sytuacja skłoniła mnie do rozmyślań, co tak naprawdę przyczyniło się do sukcesu „Służącej” w Polsce? Czy Park Chan Wook jest jedynym azjatyckim twórcą, który kojarzy się z ekstremami? Czy „Oldboy” jest naprawdę tak kultowy, aby owiać reżysera nieśmiertelną sławą? Czy w internecie gdzieś pod moim nosem ten film po prostu wybuchł, czego nie mogłam zauważyć, siedząc w swoim wąskim zakresie dramowo-filmowym plus koreańskiej części sieci? Wydawało mi się, że „koreański thriller” to marka sama w sobie, zważywszy na to, ile ich trafiło do polskiej dystrybucji w porównaniu z filmami innych gatunków z tego kraju, ale najwyraźniej się myliłam, bo „Goksung” nie wzbudza większych reakcji, kiedy po prostu nie ma idących na niego widzów. Zgaduję zatem, że prawidłowa odpowiedź musi być miksem rozpoznawalności nazwiska Park Chan Wooka i nagości na ekranie. Seks zawsze przyciąga.

Trochę mi przykro, że widzowie „niesiedzący w temacie” mogli poznać tylko jeden tytuł z niezwykle owocnego roku 2016 dla koreańskiego kina, ale tak to chyba jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i od razu pokazałabym ludziom tuzin innych koreańskich filmów, które są równie wspaniałe. Czy „Służąca” wciąż jest na liście waszych zaległości?

1 Comment

  1. Na sukces „Służącej” zagrała przede wszystkim reklama.Ten film był bardzo mocno promowany, przynajmniej w Warszawie. Także filmy Park Chan Wooka były grane już wcześniej zarówno w kinach, jak i w telewizji. Sama pamiętam jak do polskich kin wchodziła „Pani Zemsta”, a wtedy pewnie nie wiedziałam nawet gdzie leży Korea . Poza tym dochodzi magiczna palemka na plakacie i film staję się must-see w pewnych kręgach.
    Niestety Azjaci w kinematografii mają problem,żeby przebić się do masowej wyobraźni,nie tylko Polaków. Podstawowym problemem jest kwestia rasowa. Bez bicia, przyznaję się, że wiele dram musiałam obejrzeć, by zacząć odróżniać wszystkich bohaterów (zwłaszcza miałam problem z kobietami).Są też różnicę kulturowe, które wymagają od widza jakiegoś wysiłku intelektualnego.I tak Koreańczycy mają lepiej niż Chińczycy,bo ich język jest jeszcze całkiem znośny dla zachodniego ucha.
    A co do „Train to Busan” i „Goksung”.Podejrzewam,że gdyby „Train to Busan” był podobnie reklamowany jak służąca, a trailery (dobre) pokazywane w kinach, to film by odniósł całkiem spory sukces. W przypadku „Goksung” takiego sukcesu już bym się nie spodziewałam, bo jest długi i naprawdę trudny w odbiorze z powodów kulturowych (osobiście też uwielbiam Hong-jin Na).

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.