Znane też jako: Dorihwaga, Dori Artist, The Hymn, Flower Song, 도리화가
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: dramat historyczny, muzyczny
Reżyseria: Lee Jong Pil
Premiera: 2015
Obsada: Ryu Seung Ryong, Suzy (miss A), Kim Nam Gil, Song Sae Byuk, Lee Dong Hwi, Ahn Jae Hong
.
„The Sound of a Flower” jest potocznie uznawane za największą filmową klapę 2015 roku, przez co myślałam, że przebije wreszcie bańkę popularności Suzy, ale ona wciąż dostaje kolejne role w dramach… Recenzje tego filmu są rozbieżne, dlatego nie wiedziałam, czy przygotowywać się do rozczarowania, czy jednak liczyć na jakąś niedocenioną perełkę, ale podzielam to pierwsze zdanie. Film jest po prostu nudny, a słabości Suzy jeszcze bardziej kolą w oczy w takiej poważnej, „wielkiej” roli, która niestety nie okazała się być wcale wielką.
Wciela się ona w historyczną postać Jin Chae Sun, pierwszej artystki pansori, tradycyjnej koreańskiej „opery”, które było sztuką zarezerwowaną wyłącznie dla mężczyzn niczym teatr antyczny. Filmowa bohaterka zostaje za młodu sprzedana do domu gisaeng, ale nie zostaje jedną z nich, natomiast od lat marzy o śpiewaniu pansori po tym, jak olbrzymie wrażenie wywarło na nią przedstawienie napisane przez Shin Jae Hyo (Ryu Seung Ryong), historycznie najsłynniejszego twórcę pansori. Kiedy spotyka go po latach i prosi o wzięcie na uczennicę, słyszy odmowę z oczywistego powodu, dlatego Chae Sun przebiera się za mężczyznę i dostaje się do szkoły prowadzonej przez niego. Wkrótce książę Heungseon Daewongun (Kim Nam Gil), ojciec kilkuletniego króla, organizuje w stolicy konkurs pansori i nawet pomimo nieuchronnego odkrycia, że Chae Sun nie jest mężczyzną, Shin Jae Hyo postanawia wytrenować ją, aby wzięli w nim udział.
Widać po jego dotychczasowej karierze, że reżyser Lee Jong Pil ma wielkie zamiłowanie do muzyki, ale co można o nim powiedzieć jako filmowcu, widząc „National Singing Contest” i „The Sound of a Flower”? Raczej nie sądzę, że szybko dostanie kolejną szansę nakręcenia czegoś, ponieważ jego filmy są tak neutralne, miejscami wręcz bezpłciowe, że sprawiają wrażenie, jakby każdy mógł je nakręcić. Wyrobiono w Korei w gatunku historycznym pewne takie decorum, a „The Sound of a Flower” absolutnie nie przystaje do epickiej skali sageuków. Film jest raczej uniwersalną bajką o chęci śpiewania i osiąganiu sukcesu po długim treningu, więc równie dobrze można by zdjąć kostiumy i nakręcić film familijny z rodzaju rozrywka w weekendowe popołudnie.
Suzy wciela się w postać historyczną i ponoć przez rok trenowała śpiewanie pansori, aby dobrze wykonać swoją pracę, ale nie zdołała przeskoczyć ram swojego wizerunku. „The Sound of a Flower” nie wygląda jak film biograficzny, ale bardziej jako star vehicle samej Suzy, której bohaterka jest uwielbiana przez wszystkie pozostałe postacie. Po prostu w pewnym momencie oda do pansori znikła gdzieś w tle odtwórczyni głównej bohaterki, która nie zdołała jej uczynić ani trochę ludzką. Jin Chae Sun w „The Sound of a Flower” jest jak romantyczna idea, a nie kobieta z krwi i kości przeciwstawiająca się systemowi, natomiast jedyne wrażenie, jakie pozostaje po obejrzeniu filmu, to odczucie, że Suzy próbowała trochę wyjść ze swojej bezpiecznej sfery, próbując osobiście śpiewać pansori.
Muszę zresztą dodać, że wszyscy aktorzy podjęli się tego wyzwania, co jest godne pochwały, niemniej ich poziom umiejętności mocno odstaje od legend pansori, w które się wcielają, co robi nieprzyjemne wrażenie. Sam film natomiast podsumowałabym jako przewidywalną, często nudnawą bajkę o osiąganiu sukcesu pomimo początkowych przeszkód. Jego najmocniejszą stroną pozostają zdjęcia i plenery.
Zdobyte nagrody
52nd Baeksang Arts Awards:
- nagroda popularności dla Suzy