Wczoraj wieczorem mój Twitter został zalany dwoma rodzajami informacji – ze strony polskiej o tym, że Agnieszka Holland dostała w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia za „Pokot”, którego plakat wisi przede mną w pracy i może będziemy mieć z tego powodu frekwencję, a ze strony koreańskiej o tym, że najlepszą aktorką została ogłoszona Kim Min Hee za rolę w „On the Beach at Night Alone” w reżyserii Hong Sang Soo.
Jest to o tyle historyczny wyczyn, że Kim Min Hee jest zaledwie trzecią koreańską aktorką nagrodzoną na festiwalu tego rzędu po Kang Soo Yeon (Wenecja 1987 za „The Surrogate Woman”) i Jeon Do Yeon (Cannes 2005 za „Secret Sunshine”). Jednakże w jej rodzimej Korei zupełnie nie patrzy się na to w tym świetle, a jedynie wytyka palcami „bezczelność” jej i reżysera. Nie zajmuję się na blogu celebryckimi newsami, dlatego w skrócie napiszę, że aktorka, która zagrała po raz pierwszy u Hong Sang Soo w „Right Now, Wrong Then” (2015), jest z nim obecnie w związku, który jest o tyle kontrowersyjny, że oprócz dużej różnicy wieku jest to romans z żonatym mężczyzną, któremu małżonka nie chce się zgodzić na rozwód. Jak to Koreańczycy komentują w internecie – para obnosi się w Berlinie trzymając ręce, a żona i dzieci płaczą w domu.
Ironicznie „On the Beach at Night Alone” jest filmem o aktorce, która ma romans z żonatym mężczyzną… Wydaje mi się, że to jest całkiem zamierzone, ponieważ Hong Sang Soo bardzo spontanicznie kręci filmy. Ciekawe czy w Berlinie w ogóle znają ich historię? Słowa, że „szanuję i kocham Hong Sang Soo” można przecież odebrać jako oddanie wdzięczności dla artysty…
Osobiście bardzo się cieszę, że jury patrzy ponad celebryckie skandale i docenia talent, bo w Korei raczej nie miałoby to miejsca – kontrowersyjne gwiazdy z miejsca znikają nawet z nominacji, szczególnie jeśli chodzi o telewizję. Zeszły rok był wyjątkowy pod tym względem – pamiętam, że widziałam artykuł, który wskazywał na to, że zwycięzcy Blue Dragon Film Awards Lee Byung Hun (za „Inside Men”) i Kim Min Hee (za „The Handmaiden”) cieszą się bardzo złą prasą, ale wyjątkowo na to nie zważono.
Niestety aktorki mają o wiele cięższe życie niż aktorzy, którym szybciej się wybacza. Lee Byung Hun, który nie wzbudza sympatii u Koreańczyków, stale w czymś gra, bo się pogodzili z tym, że jest zwyczajnie dobrym aktorem. Czy zaczną kiedyś tak myśleć o Kim Min Hee, która na razie jest ostracyzowana? Media zastanawiają się czy ktokolwiek jeszcze ją kiedyś zatrudni do swojego filmu, ale myślę, że nie musi się na razie o to martwić – podobno gra jeszcze w kolejnych dwóch filmach Hong Sang Soo (źródło).