Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: kryminalny, gangsterski, polityczny
Reżyseria: Han Jae Rim
Premiera: 2017
Obsada: Jo In Sung, Jung Woo Sung, Bae Sung Woo, Ryu Jun Yeol, Kim Ah Joong, Kim Ui Sung, Kim So Jin, Kim Min Jae, Jung In Ki, Jo Woo Jin, Jung Eun Chae, Park Jung Min, Oh Dae Hwan, Lee Joo Yeon, Hwang Seung Eon
.
Jo In Sung powrócił do filmów po ośmiu latach, reżyser Han Jae Rim nakręcił jeszcze ambitniejszy film niż „The Face Reader”, a Jung Woo Sung po raz drugi wcielił się w antagonistę po „Cold Eyes”, co moim zdaniem powinien robić dużo częściej. Wyczekiwane „The King” pobiło rekord odsłon zwiastuna i później otwarcia w weekendowym box office, ale spotkało się raczej z mieszanymi recenzjami, tak więc z pewnością nie będzie to film, który zmienił jakoś historię, ale mimo wszystko zakładam, że okaże się jedną z produkcji tego roku, które trzeba znać. A ile przy tym rozrywki dostarcza!
„The King” można po prostu określić jako kolejny koreański film o korupcji na najwyższych szczeblach, w tym przypadku w prokuraturze, ale film jest o tym ambitny, że próbuje stać się prawie kryminalną sagą o wiecznej walce o władzę. Całą historię widzimy oczami prokuratora Park Tae Soo (Jo In Sung), który jest również narratorem filmu opowiadającym go niczym przypowieść ku przestrodze. Jako syn oszusta i złodzieja w szkole był zwykłym zabijaką, ale kiedy zobaczył, jak jego ojciec klęka ze strachu przed prokuratorem, sam postanowił się jednym stać, kiedy zorientował się, że władza wcale nie należy do tych najsilniejszych, ale do najsprytniejszych. Zaczyna się po raz pierwszy uczyć, co samo w sobie wygląda jak jeden wielki żart w tym filmie, dostaje się na prawo, zdaje egzamin, żeni się z piękną i bogatą Sang Hee (Kim Ah Joong). Praca prokuratora jest jednak dużo żmudniejsza niż mu się mogło wydawać – zajmuje się setką spraw tygodniowo, zarabia niewiele i nikt go nie docenia. Dochodzi do wniosku, że potrzebuje jakiegoś wielkiego skandalu i zaczyna się interesować sprawą molestowania uczennicy przez jej nauczyciela, który z powodu pokrewieństwa z jakimś politykiem zostaje puszczony za śmiesznie małą sumę. Nie odpuszcza mu, aż w końcu starszy prokurator Yang Dong Chul (Bae Sung Woo) wprowadza go w światek 1% prokuratorów cieszących się władzą o bogactwem i poznaje ze słynnym Han Kang Shikiem (Jung Woo Sung), który prawdopodobnie zostanie prokuratorem generalnym. Ten dołącza Tae Soo do swojej kliki w zamian za odpuszczenie nauczycielowi… i jeśli w tym momencie myślicie, że główny bohater wypowiada wojnę obecnemu „królowi”, to nie – zostaje pokonany, a jego sumienie i moralność uciszone. Dołącza do Kang Shika i Dong Chula w departamencie strategii, stając się od tej chwili nie prokuratorem, który zajmuje się tym, co mu podrzucą, ale wybierającym sobie sprawy, które mogą w jakiś sposób pomóc mu w karierze, mając przy tym zabezpieczenie w postaci swojego przyjaciela Doo Ila (Ryu Jun Yeola), prawej ręki okrutnego Kim Eung Soo (Kim Ui Sung) z okrutnego gangu Wild Dogs.
„Uroki kapitalizmu”, hedonistyczny styl życia, wielkie imprezy, okrutne zemsty i kobiety na zawołanie wymieszane z niezłym poczuciem humoru (naprawdę, nie spodziewałam się, że właśnie na tym filmie będę się śmiać na głos!) sprawiają, że „The King” określane jest jako koreańska wersja stylu Martina Scorsese, konkretnie bardzo oczywista inspiracja „Wilkiem z Wall Street” i trochę mniej „Chłopcami z ferajny”. W kontekście trendu korupcyjnego w najnowszym kinie koreańskim, jest to bardzo ciekawa decyzja, ponieważ do tej pory mieliśmy głównie do czynienia z dramatami, nie satyrami. „Veteran” pomimo bycia w sumie zabawnym filmem nie żartowało w scenach głównego czarnego charakteru granego przez Yoo Ah Ina, a tutaj w „The King” rozpustne życie prokuratorskiej elity jawiło się niemalże jak raj na ziemi. Oczywiście prędzej czy później musiała nastąpić schizma, a główny bohater przekonał się, że jego władza była ułudą, skoro od samego początku siedział w garści Han Kang Shika… W tym momencie zaczynają pojawiać się problemy.
Ogólna opinia jest taka, że „The King” jest świetnie zapowiadającym się filmem, ale sporo traci w swoim ostatnim akcie. Fabuła jest ściśle powiązana z najnowszą historią i Korei i kolejnymi zmianami prezydentury, które mogły potencjalnie oznaczać stracenie wpływów zebranych podczas rządów innej partii. Film nawet posuwa się do zaprezentowania hipotezy, że to presja i wpływy skorumpowanej prokuratury doprowadziły do impeachmentu prezydenta Roh Moo Hyuna, a później jego samobójstwa, ale kiedy nadchodzi czas Lee Myung Baka, odważne tło polityczne zaczyna blednąć, a film skupia się na personalnych spięciach między fikcyjnymi bohaterami. Park Tae Soo traci wszystko po skandalu z aktorką – jest to samo w sobie tragikomiczne, ale jego ponowne wzniesienie się na szczyt i zemsta na Han Kang Shiku jakoś tak nie pasują do filmu, który przez większość swojego czasu skupiał się na chciwych antybohaterach. Wydaje się, jakby specjalnie główny bohater odnalazł w sobie zgubioną „niewinność”, aby film nie stał się zbyt mroczny, jak na obecne nastroje Koreańczyków, którzy preferują w swoich filmach krytykę warstw rządzących i demaskowanie korupcji, a ja właśnie coś takiego z chęcią bym zobaczyła…
Cóż, „The King” może się wydać zachodnim widzom zbyt „grzeczne”, skoro imprezy prokuratury są na poziomie PG13, a jedynymi mocniejsze momenty to działania zaprzyjaźnionego gangu słynącego z dosłownego rzucania ofiar na pożarcie psów. Być może również zbyt „naiwne” z powodu swojego w sumie „szczęśliwego” zakończenia… Niemniej film posiada wielki styl, wielką energię i dobre aktorstwo, a zaskakująco wśród takiej obsady najbardziej błyszczy Ryu Jun Yeol jako gangster od brudnej roboty.
Zdobyte nagrody
53rd Baeksang Arts Awards:
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Kim So Jin
- najlepszy nowy aktor – Ryu Jun Yeol
2017 Grand Bell Awards:
- najlepszy aktor drugoplanowy – Bae Sung Woo
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Kim So Jin
- najlepszy scenariusz
- najlepszy montaż
2017 The Seoul Awards:
- najlepszy nowy aktor – Ryu Jun Yeol
2017 Blue Dragon Film Awards:
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Kim So Jin
- najlepszy montaż
- nagroda popularności dla Jo In Sunga
2017 Director’s Cut Awards:
- Special Mention
2018 Asian Film Awards:
- najlepszy montaż
2018 KOFRA Film Awards:
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Kim So Jin
Czekałam na tę recenzję odkąd zobaczyłam, że obejrzałaś i dałaś pięć gwiazdek (zresztą tak samo jak ja) na mydramalist. I absolutnie ze wszystkim się tutaj zgadzam. Oczekiwałam tego filmu jak głupia odkąd pojawiła się informacja, że Jo In Sung zagra główną rolę. Jest moim ulubionym aktorem od lat i to najwyższy czas żeby wrócił do filmów, bo na dramy jest po prostu za dobry. Zachwycił mnie ten film. Widzę to podobieństwo do Wolf of Wall street o którym wszyscy mówią. Jednak dla mnie The King jest lepszy? Wolf… nie oferował nic oprócz wielkiej ilości przekleństw, narkotyków i trochę cycków. A tu jest historia, tu są świetnie wykreowane postacie. I ach ta gra aktorska cudowna. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to właśnie to szybkie disneyowskie zakończenie. Jak on tego mógł dokonać nie mając dosłownie niczego w tak krótkim czasie? Nie sądzę jednak, że odnalazł niewinność. Nadal był tym skurczybykiem z błyskiem w oku, który marzy o władzy i zabawie. Tylko teraz będzie bardziej się z tym krył. I uwielbiam jego relacje z żoną. Czy tu była miłość? Sądzę, że tak, ale mająca swoje granice i bardzo przewrotna. Odzyskał ją dając jej obietnice bycia na szczycie, a nie błagając ją na kolana. I to było świetne. Szkoda, że tak mało jej było w całym filmie. Jo In Sung częściej powninien grać takiego tragicznego antybohatera. Trochę jak w A dirty Carnival, ale mniej brutalnie i bardziej na luzie.
PolubieniePolubienie