Queen of the Ring

Znane też jako: Banjiui Yeowang,

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: komedia romantyczna, fantasy

Ilość odcinków: 6 x 30 min.

Premiera: 2017

Obsada: Kim Seul Ki, Ahn Hyo Seob, Lee Tae Sun, Yoon So Hee, Choi Tae Hwan, Kim Min Young, Hwang Jung Min, Jeon No Min

.

Porównawcze spojrzenie na serię

No i skończyłam wreszcie serię „Three Colors of Fantasy”, którą pakowano i sprzedawano jako jednocześnie coś lekkiego i przyjemnego, wręcz skazanego na sukces przynajmniej w gromadzeniu wiernej grupy fanów oraz kolejny przykład (sztucznej) dywersyfikacji ramówki MBC. Mając wreszcie pełen obraz „The Universe’s Star”, „Romance Full of Life” i „Queen of the Ring” mogę powiedzieć tylko tyle – fajnie, że ktoś zapewnił na początku roku dawkę romantyzmu, kiedy ramówki stacji telewizyjnych jak na razie wypełnione są poważnymi dramami z wieloma wątkami kryminalnymi, ale żaden z tych trzech tytułów nawet nie otarł się o bycie zaskakująco popularnym w stylu np. „Shopping King Louie” lub „Splash Splash Love” (żeby wymienić dramy MBC).

Teraz widzę, że pod wspólnym hasłem „fantasy” próbowano trzech zupełnie różnych „bajeczek”, ale tak właściwie tylko „Romance Full of Life” naprawdę przypadło mi do gustu, ponieważ paradoksalnie było realistyczne i można się było w kilku aspektach odnieść osobiście do fabuły. Bohaterowie „Queen of the Ring” również są młodymi dorosłymi, konkretnie studentami, ale całe założenie tej mini-dramy było rozczarowujące niemniej niż „The Universe’s Star”, ponieważ odwoływało się do najbardziej płytkich pragnień. Oczywiście bez swoją krótką długość „Queen of the Ring” nie wyrządza żadnej szkody, ale poczułam się jak przy oglądaniu generycznych adaptacji live-action mang shoujo – niby to tylko zapychacze czasu, odmóżdżacze czy jakkolwiek to nazwać, ale za każdym razem jestem tak samo rozczarowana, że film jednak nie okazał się być dobry…

Niczym z wyobraźni lekkodusznej uczennicy…

„Queen of the Ring” próbuje przekazać starą jak świat prawdę, że nie liczy się wygląd a wnętrze, co jest już oklepane, niemniej jak zawsze aktualne. Niestety robi to w dość nieudolny sposób… Tytułowy pierścień jest przekazywanym z pokolenia na pokolenie magicznym artefaktem w rodzinie Mo Nan Hee (Kim Seul Ki), w której wszystkie kobiety są brzydkie, a mężczyźni niezwykle przystojni. Sama dziewczyna ma ogromne kompleksy z powodu wyglądu i jest zawsze ignorowania na grupowych spotkaniach (przykra prawda w Korei…), dlatego nawet nie marzy o księciu z bajki, bo uważa, że nie zasługuje na niego. Wtedy jej matka wyjawia sekret – jeśli na jej palec pierścień włoży jakiś mężczyzna, od tej pory będzie ją postrzegał jako swój ideał piękna. Jednakże nie chodzi o to, że nagle ona sama zacznie wydawać mu się ładna, ale zamiast jej twarzy będzie widział swój typ – jakiś ideał, ulubioną celebrytkę, ładną dziewczynę, która zapadła mu w pamięć. W ten oto sposób Nan Hee niewyobrażalnie staje się obiektem zainteresowania najpopularniejszego w szkole Park Se Guna (Ahn Hyo Seob), który znany jest z natychmiastowego rzucania dziewczyn, kiedy tylko ujrzy, że jednak nie są takie idealne, jak mu się z początku wydawały… Nie wie jednak, że wygląda dla niego jak jej własna przyjaciółka Kang Mi Joo (Yoon So Hee), którą on kiedyś spotkał na Namsan. Nieporozumienia gwarantowane, kiedy obie pojawiają się na raz przed jego oczami…

Brzydkie kaczątko podstępem wyrywa największego przystojniaka na campusie, ale potem rzeczywiście zjednuje go swoim sercem i osobowością, kiedy wszystko wychodzi na jaw i mamy szczęśliwe zakończenie. Ile młodych dziewczyn nie marzy o tym, żeby być ładniejsze lub żeby chłopcy zakochiwali się w nich bez względu na wady?! Pomysł na „Queen of the Ring” jest prosty i muszę powiedzieć, że efektywny, bo chyba każdy ma jakiś kompleks, przez który mógłby choć przez chwilkę zamarzyć o jego zniknięciu, ale kiedy się nad tym głębiej zastanowić, dramie tej nie udaje się uciec od populistycznego konceptu, a tym bardziej obrócić go na nice, aby przekazać coś wartościowego. Teoretycznie dowiadujemy się i widzimy na przykładzie, że związki oparte tylko na fizycznym przyciąganiu nie trwają długo, jednak mimo wszystko oboje główni bohaterowie są płytcy. Se Gun jest wręcz idiotą na początku, żeby potem ładnie pokazać jego emocjonalną metamorfozę, ale co z Nan Hee? Przecież zakochała się w nim, bo jest przystojny! Oboje byli zatem w gruncie rzeczy bardzo samolubni.

„Queen of the Ring” dłuży się tak samo jak „The Universe’s Star” i „Romance Full of Life” – czyżby odkryła kolejną z nielicznych cech wspólnych tej serii? Wydaje mi się, że to przez to, że tak naprawdę nie należy patrzeć na te dramy jak na zaledwie sześcioodcinkowe, ale jak na cienką zawartość rozciągniętą do trzech godzin, kiedy spokojnie wystarczyłby zaledwie godzinny format KBS Drama Special. Każda z tych dram szybko wylatuje z pamięci, a czy dostarcza rozrywki chociażby na krótki czas, o tym musicie sami się przekonać, bo dla mnie całościowo wszystko wypadło nieznośnie przeciętnie.

Ocena:

Fabuła – 4/10

Kwestie techniczne – 6/10

Aktorstwo – 6/10

Wartość rozrywki – 6/10

Średnia – 5,5/10

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.