Znane też jako: The King’s Note, The King’s Case Files, Imgeumnimui Sageonsucheop, 임금님의 사건수첩
Na podstawie: manhwy „The King’s Case Note” autorstwa Heo Yoon Mi
Gatunek: komedia, przygodowy, historyczny
Reżyseria: Moon Hyun Sung
Premiera: 2017
Obsada: Lee Sun Gyun, Ahn Jae Hong, Kim Hee Won, Kyung Soo Jin, Jung Hae In, Joo Jin Mo, Jang Young Nam, Kim Hong Pa
.
Lee Sun Gyun i Ahn Jae Hong pewnie nie przychodzą pierwsi na myśl, kiedy rozważa się adaptację komiksu z pięknymi, wielkookimi bohaterami, ale oto pojawił się nowy komiczny buddy duet do rozwiązywania zagadek kryminalnych, który przez chwilę mógł nawet zagrozić tandemowi Kim Myung Mina i Oh Dal Soo z serii filmów „Detective K”, ale niestety nisza historycznych filmów detektywistycznych jest już wypełniona po brzegi.
Lee Sun Gyun wciela się w piętnastowiecznego króla Yejonga, który niczym się nie wsławił, tak więc można snuć fantazje na jego temat. W tej wersji jest fanem nauki i prywatnych śledztw ponad politykę. Ahn Jae Hong gra jego nowego sługę Yoon Yi Seo z pamięcią fotograficzną, który został zatrudniony jako królewski skryba i kronikarz, który ma nie odstępować władcy na pięć kroków, ale tak naprawdę został wybrany dzięki swoim umiejętnościom na sidekicka przy śledztwie, kto chce zdetronizować Yejonga.
Chemia między dwoma głównymi aktorami jest niesamowita – są zabawni bez popadania w slapstick, zresztą film obrał kod deadpan humoru, co go właśnie różni od „Detective K”, ale niestety w ogólnym rozrachunku przegrywa fabularnie i pod względem rozniecanej energii, która jak na komedię detektywistyczną jest niska. „The King’s Case Note” przechodzi po prostu od punktu do punktu, popadając czasem w nudę. Nie pomaga też fakt, że intryga nie była łatwa w śledzeniu, ponieważ przy nieuważnym oglądaniu można było po prostu odnieść wrażenie, że fabuła jest bardzo epizodyczna i podzielona na wyraźne części – najpierw mamy tajemnicze spłonięcie żywcem człowieka, którym interesuje się nasz król bawiący się w detektywa, potem spotkanie z bardzo tajemniczą szamanką (Kyung Soo Jin), a na koniec weryfikację mitu o rybie-widmo. To w pewnym sensie rozczarowujące, że wszystkie te wydarzenia doprowadzają do klasycznej intrygi mającej na celu zamach stanu, zupełnie jakby inne wątki nie mogły istnieć w koreańskim filmie historycznym. Pewnie trudno o oryginalniejszy pomysł, kiedy głównym bohaterem jest władca państwa, ale moim zdaniem to właśnie byłoby bardziej interesujące, gdyby pokazano króla badającego morderstwa i walczącego z miejskimi legendami, który przy okazji musi chować swoje hobby przed dworem.
Wspomniałam o niskiej energii tego filmu – wydarzenia w nim pokazania nie są jakoś szczególnie ekscytujące, ale interakcje między królem a jego wiernym sługą, który nieraz zaskakuje, są właśnie tym, co skupia uwagę. Sceny akcji, szczególnie walki wręcz, nie są imponujące, ale byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona jakością efektów komputerowych. „The King’s Case Note” stało się skromnym hitem, nie wprowadzając niczego nowego do kostiumowych caper movies produkcji koreańskiej, ale mimo wszystko uważam, że jest lepsze niż na przykład zeszłoroczne „Seondal: The Man Who Sells The River”.