Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller, wojenny
Reżyseria: Goo Mo
Premiera: 2016
Obsada: Lee Ji Ah, Kim Min Joon, Do Ji Han, Kim Dong Young, Park Yoo Hwan, Oh Jong Hyuk, Kim Sa Kwon, Kim Byung Chul, Kim Myung Gon
.
Horrory wojny można interpretować na wiele sposobów, a w historii koreańskiego kina zdarzyło się ich kilka bardzo dosłownych, kiedy łączono motywy militarystyczne z niewytłumaczalnymi zjawiskami. „Musudan” nie będzie jednak drugim „R-Point” – film sprawia wrażenie, jakby został nakręcony co najmniej trzydzieści lat za późno przez kogoś, kto zafascynował się motywem z kaset VHS. Pomimo zaskakująco dość znanej (przynajmniej z telewizji) obsady końcowy efekt wyszedł tak samo nędzny jak budżet tego filmu.
Mamy lotny temat – w koreańskiej strefie zdemilitaryzowanej grupa żołnierzy zostaje zmasakrowana w nieludzki sposób. Do zbadania sprawy w ciągu dwudziestu czterech zostaje wysłany specjalny oddział pod dowództwem Jo Jin Ho (Kim Min Joon) i asystującej mu Shin Yoo Hwy (Lee Ji Ah), której specjalizacją jest zbieranie próbek biologicznych. Już wiadomo, w jaką stronę się to potoczy… Oddział zostaje rozdzielony, żołnierze są atakowani i umierają jeden po drugim, a dodatkowym zagrożeniem w lesie jest wrogi oddział żołnierzy z Korei Północnej pod dowództwem Choi Chula, w którego wciela się trudny do rozpoznania w tej roli Do Ji Han. Dla mnie to był jeden z nielicznych plusów tego filmu.
„Musudan” nie przyniesie euforii nawet fanom kina klasy B, ponieważ nie ma w nim kampowości, a jedynie niewykończony, surowy pomysł, który został potraktowany zupełnie bez wyobraźni. Film jest po prostu zły. Nazywanie go „koreańskim Predatorem” wcale nie oznacza czegoś dobrego, a jedynie małpowanie klasyku ze słabym rezultatem. Wybaczyłabym żenujące efekty specjalne, bo nie każdy jest Robertem Rodriguezem, aby zrobić coś imponującego za zaledwie kilka tysięcy dolarów, ale film ten cierpi na cały szereg innych problemów, głównie nudę. Zbyt dużo czasu zajmuje wprowadzenie, które polega na w ogóle nieinteresujących, nieco wyrwanych z kontekstu interakcjach żołnierzy, którzy później stworzą zgubny oddział, a nawet nie tworzy to żadnego charakterologicznego podłoża poza prostymi założeniami, że ten jest gburowaty, ta działa według książek, a ten jest śmieszkiem grupy. Później nie jest lepiej – oddział przemyka po lesie w stanie najwyższej gotowości, ale reżyser nie był w stanie przełożyć to na podobną reakcję u widza. Wciąż można się nudzić wolnym rozwojem akcji i regularnym powracaniem do bazy, gdzie jeden żołnierz przewidywalnie odkrywa konspirację przełożonych.
„Musudan” jest kiepsko nakręcone i jeszcze gorzej zmontowane. Film ma poważny problem z utrzymaniem jakiegokolwiek napięcia, ponieważ bardziej niż tytułowy potwór „emocjonuje” spotkanie żołnierzy z obu Korei, którzy w tej historii raczej nie łączą sił. Jedynym jaśniejszym punkcikiem będzie występ Lee Ji Ah – standardowy co prawda, ale wciąż jest to kobieta radząca sobie w męskim świecie.