Znane też jako: Into The New World, Into The World Again, Dasi Mannan Segye, 다시 만난 세계
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: romans, obyczajowy, fantasy
Ilość odcinków: 40 x 35 min.
Premiera: 2017
Obsada: Lee Yeon Hee, Yeo Jin Goo, Ahn Jae Hyun, Lee Shi Eon, Park Jin Joo, Kim Jin Woo, Kim Ga Eun, Kwak Dong Yeon, Yoon Sun Woo, Shin Su Ho, Kim Hye Jun, Park Young Kyu, Bang Eun Hee, Ahn Gil Kang, Kyun Miri, Kang Sung Min, Kim Hee Jung, Han So Hee
.
Do trzech razy sztuka?
Koreańskie dramy mają swoje pory roku, tak więc kiedy myślę o letnim sezonie, mam przed oczami obraz lekkiej, niezobowiązującej rozrywki, najlepiej z jakimiś zaskakującymi młodymi aktorami aniżeli największymi gwiazdami, których najczęściej można spotkać pod koniec roku, bliżej sezonu galowego. Wiecie, takie niezbyt głębokie komedie romantyczne, które niemniej przykuwają do ekranu i stają się na jakiś czas przedmiotem lekkiej obsesji…
Wydawało mi się, że „Reunited Worlds”, pomimo wszystkich swoich wad i przeciętności w innych kwestiach, na chwilę stanie się właśnie jedną z takich letnich przyjemności. To cecha specjalna produkcji duetu scenarzysty Lee Hee Myunga i reżysera Baek Soo Chana („The Girl Who Sees Smells”, „Beautiful Gong Shim”) – najpierw zachodzi się w głowę, dlaczego w ogóle SBS daje zielone światło takim niepozornym lub czasem wręcz dziwnym pomysłom na fabułę, potem skreśla się z góry dramę jako zapychacz ramówki, ale na końcu jest się dość mile zaskoczonym, mimo że każda z nich miała poważne problemy z sensownym zakończeniem. Cóż, można powiedzieć, że są lustrem odbijającym stereotypowy obraz koreańskich dram w ogóle… Przez to ich ocena jest paradoksalnie trudna, bo wiele zależy od indywidualnego podejścia, czy to właśnie jest wystarczające dla widza (w końcu chodzi o specyfikację koreańskich dram…), czy jednak w obecnych czasach wymaga się czegoś więcej. „Reunited Worlds” nie było już takim hitem jak „The Girl Who Sees Smells” i tym bardziej „Beautiful Gong Shim”. Powiedziałabym jednak, że jest bardziej zaskakujące niż oba te tytuły…
10 lat różnicy między rówieśnikami
Najkrótszy opis „Reunited Worlds” z pewnością zwraca uwagę – drama jest o zakochanych w sobie przyjaciołach ze szkoły, rówieśnikach, ale dzieli ich jednocześnie dziesięć lat różnicy, co skutkuje angażem 29-letniej Lee Yeon Hee i 20-letniego Yeo Jin Goo, mimo że technicznie to nie powinien być noona romance. Taka para zaskakująco działa, ale to chyba zasługa wielokrotnie większego doświadczenia i talentu tego młodego aktora niż jej samej, która była po prostu „użyteczna” i nie oddziałała negatywnie swoim słabym aktorstwem na ogół dramy.
Co jednak tłumaczy taki dziwny pomysł na fabułę? Okazuje się bowiem, że „Reunited Worlds” jest dramą fantasy, co jest drugim wyciskanym do cna przez SBS motywem obok prawa i korupcji (a najlepiej żeby te dwa współgrały w jednym serialu…). Sung Hae Sung (Yeo Jin Goo) i Jung Jung Won (w wersji nastoletniej Jung Chae Yeon) byli tego rodzaju najlepszymi przyjaciółmi, że każdy wiedział, że jest coś więcej pomiędzy nimi, mimo że było to niewypowiedziane. Główny bohater ginie jednak w wypadku podczas ucieczki z miejsca zbrodni. Zostaje pośmiertnie oskarżony o morderstwo kolegi ze szkoły, na co wskazują poszlaki i mocno odbija się to na kolejnych latach życia jego najbliższych – Jung Won, najlepszych przyjaciół z klasy oraz czwórki rodzeństwa, dla których był figurą ojca.
Dwanaście lat później główny bohater niespodziewanie wraca do świata żywych w swoim wciąż osiemnastoletnim ciele, jak gdyby minął tylko jeden dzień. Nie jest to bliżej wytłumaczone. Dla urozmaicenia dostaje nadludzką siłę jako istota nie z tej ziemi, ale „Reunited Worlds” zamiast kreować dalej swój własny świat fantasy, robi krok w tył do znanych i oklepanych wątków zgłębiania zagadki zbrodni, która wcale nie jest interesująca, ale musi dotyczyć jakoś wszystkich bohaterów z przeszłości, bezkarnych chaeboli, sekretów rodzinnych i odnoszenia sukcesu w jakiś najdziwniejszych kategoriach dla pokrzepienia serc. Przez to fabuła jest bardzo niekonsekwentna, a nowi bohaterowie wyskakują niczym grzyby po deszczu, najwyraźniej będąc tworzeni pod wpływem chwili scenarzysty, zamiast być częścią jakiegoś większego planu. Przynajmniej atmosfera „Reunited Worlds” jest bardziej spójna niż w przypadku poprzednich dwóch dram Lee Hee Myunga.
Dwa światy połączone
Trudno mi powiedzieć, żebym była rozczarowana, bo nie miałam przed premierą żadnych oczekiwań i zakładałam z góry, że nawet po dobrym początku w którymś momencie drama będzie musiała zapikować w dół. Największym problemem „Reunited Worlds” wydaje mi się nieprzemyślany scenariusz, bo dwadzieścia godzin to zdecydowanie za dużo jak na tę historię, ale może wymienię po prostu zalety zamiast się pastwić, bo chyba nikt nie ma złudzeń, że ta drama jest jedną z tych, którymi można tylko i wyłącznie zabijać czas?
No to najpierw warto wspomnieć, że nie jest to dzika mieszanka komedii romantycznej, kryminału i fantasy, czym po trochu były wcześniej „The Girl Who Sees Smells” i „Beautiful Gong Shim”, ale różne gatunki zostały połączone w bardziej organiczny sposób w coś, co właśnie rom-comem bym nie nazwała, a to dość zaskakujące, zważywszy na to, że dokładnie tego można się spodziewać po letnim sezonie koreańskich dram. „Reunited Worlds” i owszem, posiada komediowe elementy, jednakże w gruncie rzeczy jest bardziej romantyczno-obyczajowym serialem, który rozdrapuje stare rany. Ważnym wątkiem były konfrontacje głównego bohatera, dla którego czas się zatrzymał, z najbliższymi, dla których z kolei minęła ponad dekada i jego nagła strata kompletnie wywróciła ich życia do góry nogami. Przez to stał się dla niektórych bardziej słodkim, a dla innych bardziej gorzkim wspomnieniem. Bardzo ładnie to okraszono muzyką i zdjęciami, budując nieco odrealnioną, trochę magiczną atmosferę…
…takie wrażenie przynajmniej odbierałam na początku dramy. Tak czy siak dobry soundtrack nie zniknął nagle, ale te chwilowe odczucia, które bądź co bądź najbardziej pamiętam po seansie „Reunited Worlds”, w ogólnym rozliczeniu niewiele ratują powtarzalną fabułę, która pod koniec już męczy i nudzi. Warto dodać, że przynajmniej z tak kiepsko zapowiadającego się połączenia głównych aktorów, jak Yeo Jin Goo z Lee Yeon Hee i jeszcze Ahn Jae Hyunem do tego jako drugą nogą niepotrzebnego trójkąta miłosnego, wyszło coś sympatycznego i ciepłego… Kompletnie mnie nie obchodziło, co się tak naprawdę wydarzyło dwanaście lat temu, skoro główny bohater i tak już zmarł, ale lubiłam oglądać interakcje tych aktorów ze sobą.
Zdobyte nagrody
2017 SBS Drama Awards:
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Park Jin Joo
Ocena:
Fabuła – 5/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 6/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 6,25/10