Znane też jako: Resurrection, Huisaengbuhwalja, 희생부활자
Na podstawie: koreańskiej powieści „It Is Over” autorstwa Park Ha Ik
Gatunek: thriller, science-fiction
Reżyseria: Kwak Kyung Taek
Premiera: 2017
Obsada: Kim Rae Won, Kim Hae Sook, Sung Dong Il, Jeon Hye Jin, Oh Dae Hwan, Jang Young Nam, Kim Min Joon
Reżyser Kwak Kyung Taek, wciąż wpływowa, ale nieco już oldskulowa postać kojarzona z koreańskim kinem gangsterskim i regionalizmami, głównie ikonicznym „Friend”, w późnych latach swojej kariery postanowił zacząć poszerzać swój repertuar. Najpierw w 2015 nakręcił odchodzące od jego standardów „The Classified File”, inscenizację prawdziwego śledztwa dotyczącego zaginięcia dziewczynki, a teraz przyszedł czas na „RV: Resurrected Victims”…
Film zaczyna się od sceny napadu na starszą Choi Myung Sook (Kim Hae Sook), który kończy się zadźganiem jej. Siedem lat później kobieta niespodziewanie wraca do żywych i atakuje w domu swojego własnego syna, obecnie prokuratora Seo Jin Honga (Kim Rae Won). Sprawę od razu przyciszają tajne służby. Okazuje się bowiem, że Myung Sook jest częścią ogólnoświatowego fenomenu RV, w którym ofiary nierozwiązanych morderstw powracają do życia, aby zemścić się na swoich oprawcach. Zagadką pozostaje jednak to, dlaczego Myung Sook zaatakowała właśnie swojego syna. Pani detektyw Lee Soo Hyun (Jeon Hye Jin) prowadzi śledztwo pod kątem możliwości, że to on właśnie zabił swoją matkę, natomiast agent Son Young Tae (Sung Dong Il) próbuje blokować wszelkie informacje dotyczące RV.
Spodobało mi się widziane w internecie określenie „thriller kryminalny w świecie horroru”. Jak na swoją pierwszą de facto próbę w tym gatunku, reżyser całkiem nieźle buduje napięcie obrazem i dźwiękiem (jestem również pod wrażeniem klimatycznego tła muzycznego), jednakże nie jest w stanie wynieść materiału ponad jego przeciętny scenariusz, który zakrawa na crime pulp i po prostu thriller klasy B. Co z tego, że jest o zemście, którą Koreańczycy opanowali jako motyw do perfekcji… Kwestia jej błędnego koła oraz ewentualnego przebaczenia wydała mi się po prostu banalna.
Problemem tego filmu, który niestety nie potrafi go uratować od stania się drugorzędną rozrywką telewizyjną, jest również brak znakomitych ról aktorskich, które może pogłębiły ten film. Jak na głównego bohatera, Seo Jin Hong sprawia wrażenie takiego gorącego ziemniaka przerzucanego z rąk do rąk i przez ten film moja relacja z aktorem Kim Rae Wonem znowu cofnęła się po prostu do braku sympatii wobec niego, kiedy jest zaledwie poprawny. Jeon Hye Jin kontynuuje częstsze eskapady na wielki ekran w ostatnich latach, ale jej rola policjantki, swoją drogą mająca wiele potencjału, mimo wszystko blednie w porównaniu do tego, co na przykład zagrała w również tegorocznym „The Merciless”. Bardzo obiecująca była perspektywa starszej aktorki Kim Hae Sook jako w sumie villaina tego filmu, ale jej występ zombie, często balansujący na granicy aktorskiej przesady, w ogólnym rozliczeniu był po prostu histeryczny, a samo „RV: Resurrected Victims” absurdalnym, niepoważnym filmem. Takim, o którym się zapomina w tej samej minucie, kiedy się go kończy oglądać, bo jest dużo innych, lepszych sposobów na spędzenie wolnego czasu.