Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller, surrealistyczny
Reżyseria: Lee Sa Rang
Premiera: 2017
Obsada: Kim Soo Hyun, Lee Sung Min, Sung Dong Il, Choi Jin Ri, Han Ji Eun, Jo Woo Jin, Lee Kyung Young, Kim Hong Pa, Choi Kwon
„Real” jest niezwykle interesującym filmem do recenzowania… Bardzo długo wyczekiwany powrót Kim Soo Hyuna, który z wielką ambicją chciał wyłamać się ze swojej bezpiecznej persony dramowego amanta, okazał się być w Korei klęską na każdym froncie – artystycznym, krytycznym i komercyjnym oraz obwieszczono go jako najgorszy koreański film w historii… ale czy zasługuje na aż tak wściekłe reakcje? Wydaje mi się, że ironicznie może się stać kultowym tytułem za kilka, kilkanaście lat, ale na razie po prostu jest takim brzydkim kaczątkiem, czymś zupełnie nieprzystającym do reszty współczesnego koreańskiego kina, chociaż niech nie brzmi to zbyt optymistycznie, bo niestety muszę się zgodzić, jeśli chodzi o większość wytykanych wad.
Pierwsza z nich jest taka, że właściwie nie wiadomo, o czym jest ten film. Kim Soo Hyun wciela się w ciemną postać kryminalnego półświatka Jang Tae Younga, który dorabia się swojego kasyna. Chodzi na sesje terapeutyczne do psychiatry Choi Jin Ki (Lee Sung Min) i ten mówi mu wprost – musi zabić swoją drugą osobowość. Ale czy zamaskowany, ekscentryczny dziennikarz (również Kim Soo Hyun), który stopniowo upodobania się do niego i kradnie mu życie, to rzeczywiście tylko jego druga osobowość, czy może zupełnie inny bohater? Kompletnie tego nie wiadomo, a reżyser leniwie pozostawia w gestii widzów zgadywanie, co jest „prawdziwe”, a co nie.
„Real” jest niezwykle campowe, seksistowskie i wygląda jak przydługa reklama perfum lub czołówka Bonda, ale widać, ile nadziei pokładał w ten projekt Kim Soo Hyun, który gra wręcz całą główną obsadę i robi to perfekcyjnie. Niestety pozostają tylko niedopowiedziane pytanie z serii „co jeśli?”, jeśli chodzi o ten film, który przeżył w połowie wymianę oryginalnego reżysera i scenarzysty na rodzonego kuzyna głównego aktora. Przez to nie mam pojęcia, ile rzeczywistego talentu wykazuje debiutujący Lee Sa Rang. Zobaczyłam mnóstwo potencjału oraz rozwiązań, których nie powstydziłby się sam Lee Myung Se, koreański mistrz mise-en-scène, jednakże miejscami wychodzi również niekompetencja…
„Real” podzielone jest na trzy rozdziały – „Birth”, w którym pojawia się drugi Kim Soo Hyun, „VS”, w którym obaj jego bohaterowie coraz bardziej nakładają się na siebie i „Real”, które powinno w tym momencie dostarczyć jakiś odpowiedzi, jednakże w ogóle tego nie robi, tylko tworzy na finał szaloną sekwencję walki przeczącą wszelkim prawom fizyki i zostawia nas z otwartym zakończeniem. Fabuła i tak była nielinearna przez pierwsze dwa rozdziały, ale jeszcze dało się wiązać jedne wątki z drugimi, jednakże końcówka totalnie wypina się na widza i po prostu zostają puszczone wszelkie hamulce i resztki logiki. Wciąż nie wiem, czy to fantastycznie, czy beznadziejnie.
Bez zapuszczania się w jakieś interpretacje (i tak są one utrudnione przez łataną, niedopowiedzianą fabułę) można ogólnie powiedzieć, że pomimo doskonałej koncepcji artystycznej, scenografii, zdjęć i oświetlenia „Real” cierpi na kiepski montaż oraz rozczarowujące sceny akcji, które są chyba po prostu wynikiem niedoświadczenia. Wydaje mi się jednak, że po paru seansach można by dorobić jakąś teorię do tego filmu, który wtedy zdobyłby popularność jako kultowy w niszowych kręgach. Z pewnością nie jest dla typowej koreańskiej widowni… Tu nie ma bohatera, któremu można by współczuć, a sceny erotyczne Choi Jin Ri aka byłej członkini f(x) Sulli podjarają najwyżej napalonych nastolatków.
Po obejrzeniu filmu trochę minęło zanim doszłam do siebie. Akcja mnie zmęczyła. Za dużo pytań a prawie w ogóle odpowiedzi. Jakby mnie ktoś pytał o czym jest ten film, ciężko byłoby odpowiedzieć. Prawdę mówiąc, jak ktoś tego nie oglądał, to nic nie stracił.
PolubieniePolubienie