Znane też jako: Daleun…Haega Kkuneun Kkum, 달은… 해가 꾸는 꿈
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: melodramat, gangsterski
Reżyseria: Park Chan Wook
Premiera: 1992
Obsada: Lee Seung Chul, Na Hyun Hee, Song Seung Hwan, Bang Eun Hee
„The Moon Is… the Sun’s Dream” zostało znakomicie odrestaurowane, ale chyba tylko i wyłącznie z powodu bycia czystą ciekawostką, jak wyglądał debiut reżyserski słynnego Park Chan Wooka, którego początki zaskakująco nie wyglądały tak dobrze, jak ostatnie dwadzieścia lat jego kariery filmowej… Warto pamiętać, że zarówno ten, jak i drugi film reżysera zostały uznane za klapy, przez co w latach 90. Park Chan Wook zajmował się głównie krytyką filmową, zanim wydane w 2000 roku „Joint Security Area” na zawsze nie odmieniło jego kariery.
Patrząc według dzisiejszych standardów, trudno określić, czym właściwie jest „The Moon Is… the Sun’s Dream”. Być może najtrafniejszym określeniem byłoby noir dla ówczesnych hipsterów? Film rzeczywiście nie przystaje stylistycznie do tego ułamka koreańskiego kina sprzed lat 90., jaki widziałam, ale jednocześnie jest w typowo koreański sposób melodramatyczny.
Ha Young (Song Seung Hwan) jest fotografem, a jego młodszy przyrodni brat Moo Hun (Lee Seung Chul) drobnym gangsterem, który ucieka mafii z jej pieniędzmi oraz dziewczyną bossa Eun Joo (Na Hyun Hee). Ha Young daje im schronienie i sam sekretnie zakochuje się w niej. Niestety dopadają ich gangsterzy, którzy zostawiają bliznę na twarzy Eun Joo i z powrotem zniewalają. Jakiś czas później Moo Hunowi udaje się znowu ją uratować, ale szczęście kochanków nie trwa długo, kiedy główny bohater dostaje ultimatum – albo zabije kogoś na polecenie, albo ona umrze. W tym samym czasie Eun Joo z pomocą Ha Younga udaje się rozpocząć karierę modelki.
Pierwsze, co pomyślałam przy oglądaniu „The Moon Is… the Sun’s Dream”, to że ten film jest strasznie pretensjonalny… Reżyser chwali się swoim wyjątkowym stylem artystycznym, który tak na dobrą sprawę dopiero lata później zostaje naprawdę rozwinięty i zdefiniowany, dlatego w tym filmie niestandardowe ujęcia czy montaż są jedynie zasłoną dymną dla pustej fabuły, która niestety dodatkowo rozbuchana jest pompatyczną narracją zza kadru obu bohaterów. Do poczucia sztuczności dokłada się również fakt, że nie wiedzieć dlaczego Park Chan Wook zdecydował się na dubbing głównych aktorów – to przecież nie Chiny, aby maskować różne dialekty aktorów?
Kolejną kwestią, przez którą trudno przełknąć melodramatyczną historię gangsterską w „The Moon Is… the Sun’s Dream”, jest generalnie słabe aktorstwo. Piosenkarz Lee Seung Chul, ówczesny idol młodzieży, po raz pierwszy i ostatni próbuje aktorstwa, osiągając bardzo mierny skutek. Pomimo banalności fabuły, być może dałoby się więcej z tego wykrzesać, gdyby tylko w rolę Moo Huna wcielił się ktoś dużo bardziej utalentowany, ponieważ nie potrafiłam go brać na poważnie… Co ciekawe, cała obsada jest ogólnie słaba z wyjątkiem piosenkarki, aktorki scenicznej i dramowej Na Hyun Hee, dla której to również był pierwszy i ostatni film, chociaż myślę, że dużo więcej zdziałało jej nietuzinkowe piękno i charyzma, której Lee Seung Chulowi zabrakło.