Znane też jako: December Fever, Hot Tropical Nights in December, Hot Summer at December, 12worui Yeoldaeya, 12월의 열대야
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: melodramat
Ilość odcinków: 17 x 70 min.
Premiera: 2004
Obsada: Uhm Jung Hwa, Kim Nam Jin, Shin Sung Woo, Choi Jung Won, Park Won Sook, Lee Hyun Kyung, Kim Ho Jung, Choi Sung Min, Kim Seung Min, Seo Young Hee, Shin Dong Mi
Kiedy w 2004 roku MBC Drama Awards zmiotła drama weekendowa „Ode to Han River” i w mniejszym stopniu melodramat „Phoenix”, był to złoty okres tzw. mania drama, czyli niezbyt popularnych pod względem oglądalności seriali, których fani byli bardzo głośni na internetowych forach, co zresztą jest początkiem tego stopniowego przesunięcia widzów, jakiego doświadczamy obecnie. W szczególności to właśnie MBC emitowało wówczas „najmodniejsze” dramy, a żarliwość ich fanów przełożyła się na końcoworoczne nagrody dla „Ruler of Your Own World” (2002) i „Damo” (2003), pomimo niebycia największymi komercyjnymi hitami tamtych lat per se. W kolejnym roku internauci nie osiągnęli już takich efektów dzięki swoim internetowym kampaniom – „Ireland” zebrało kilka „nagród pocieszenia”, natomiast dotarłam do newsów o rozczarowaniu fanów „Tropical Nights in December”, które nie zostało nagrodzone w ogóle.
Oto rozwleczona, ale krótka tak naprawdę historia o tym, dlaczego postanowiłam sięgnąć po dramę, o której nikt już nie pamięta. Po raz pierwszy nie z powodu bycia fanką któregokolwiek z aktorów, bo obecnie tylko odtwórczyni głównej roli Uhm Jung Hwa wciąż jeszcze może się cieszyć kwitnącą karierą… Myślałam, że być może to będzie jakaś ukryta perełka, ale myliłam się.
Elementy makjangu w mini-serii
Zorientowałam się, że jest to dopiero druga drama napisana przez Bae Yumi, jaką zobaczyłam w całości, mimo że od dawna obserwuję jej karierę. Z pewnością dla wielu z was nie będzie od razu rozpoznawalnym nazwiskiem, niemniej jest jedną z autorek hitowych dram lub przynajmniej takich, o których dużo się mówi. Trudno jednak powiedzieć, aby przemawiała do młodszej widowni i tworzyła popkulturowe hity – jej ostatnie dramy są weekendowe lub po prostu nastawione na starszą grupę docelową widzów („Should We Kiss First?”, „I Have a Lover”, itd…).
„Tropical Nights in December” to właśnie taki „romans dla dorosłych”, ale tak naprawdę wątki z weekendowego makjangu ujęte w krótszej formie 17-odcinkowej mini-serii. Nie wiem skąd nabrałam przekonania, że będzie to gorący romans mężatki z młodszym mężczyzną… Może z tytułu, może z plakatów, może ogólnie z wizerunku Uhm Jung Hwy jako jednej z femme fatale koreańskiego kina, jednakże drama okazała się być daleka od czegokolwiek, co sobie wyobrażałam na jej temat.
Najpierw się przekonałam, że to wszystko jest wzięte niczym z weekendowej kobyły… Oh Young Shim (Uhm Jung Hwa) jest trzydziestoletnią kobietą z dziesięcioletnim stażem w małżeństwie – wzięła zatem ślub w bardzo młodym wieku i od razu stając się gospodynią domową na cały etat, straciła młodość. Jako dziewczyna ze wsi tkwi w związku bez miłości z lekarzem Min Ji Hwanem (Shin Sung Woo), który ją po prostu przez cały czas ignoruje, natomiast jego matka i młodsza siostra wyżywają się na niej codziennie, dręcząc psychicznie, wyzywając, cały czas przypominając, że jest najgorszym, co ich spotkało, wstydząc się ją pokazywać w towarzystwie oraz zlecając wszystkie obowiązki domowe niczym rasowemu Kopciuszkowi. Young Shim wydaje się, że wreszcie zdobywa kogoś po swojej stronie, kiedy do domu wprowadza się jej nowa szwagierka Song Ji Hye (Choi Jung Won), ale jej pozycja w hierarchii się nie zmienia. Co więcej, Ji Hye staje się typową szpiegującą i wybałuszającą swoje oczy second lead (czyżby Choi Jung Won napatrzyła się na Kim Tae Hee w „Stairway to Heaven”…?), kiedy odkrywa, że jej były chłopak Park Jung Woo (Kim Nam Jin), którego rzuciła, aby wziąć ślub z innym, spędza całkiem sporo czasu z przypadkowo poznaną Young Shim, która pochodzi z tej samej wioski.
Kibicowanie w zdradzie i zemście
„Tropical Nights in December” celuje nisko we wzbudzanie frustracji w widzach niczym rasowe makjangi, które właśnie dzięki temu zdobywają komercyjny sukces… Nie ważne od którego momentu nie zaczęłoby się tej dramy, fabuła jest na tyle symplistyczna, że nie trzeba znać wątków, a jedynie obserwować reakcje bohaterów.
Głównym motywem przewodnim są „pierwsze razy” Oh Young Shim, którą dotąd żyła zamknięta w domu teściów niczym niewolnica – posiadanie pierwszego męskiego kolegi, pierwsza randka, pierwsza chęć niezależności i pierwsza myśl o tym, że jest nie tylko żoną i matką, ale również kobietą. Bardzo łatwo jest jej kibicować, aby wreszcie zostawiła za sobą niewdzięczną rodzinę i rzuciła się w związek z młodszym od niej Jung Woo, ale nie jest to takie łatwe z powodu jej charakteru oraz obłudy najbliższych. Jej mąż regularnie ją zdradza z inną lekarką, którą nazywa swoją „soulmate„, a rodzice mu przyklaskują (!!!), natomiast jej kategorycznie zabrania spotykać się z innym mężczyzną, kiedy ona wręcz prosi zawczasu o pozwolenie, czy w takiej sytuacji też nie mogłaby znaleźć swojej bratniej duszy?
Kwestia w tym, że Park Jung Woo jest poniekąd tragicznym anty-bohaterem… Nie jest do końca jasne czy nie spotyka się z Young Shim, aby zrobić na złość Ji Hye, w której wciąż jest zakochany. Ta histerycznie mu wytyka jego żałosną zemstę i wykorzystywanie biednej głównej bohaterki, która jest wygłodniała uczuć, ten w sumie nie zaprzecza i nawet w drugiej części dramy, w której normalnie bohaterowie powinni być szczerze zakochani, zakłada się z kumplem, że poderwie Young Shim, jakby do tej pory wszystko wszystkie kiełkujące między nimi emocje były jednym wielkim kłamstwem. Pojawia się jeszcze drastyczny zwrot w fabule, kiedy okazuje się, że nie tylko jego ojciec, ale również on sam ma raka mózgu i pozostało mu niewiele życia, dlatego można stwierdzić, że w innym kontekście Park Jung Woo byłby postacią żywcem wyjętą z revenge dramy… Taką, która nie przyznaje się przed samym sobą do swoich prawdziwych uczuć i brnie dalej w samo-destrukcję.
Było to fascynujące w dramie, która w innym wypadku powodowała po prostu rwanie włosów z głowy. Niestety pod koniec wszystko siada zgniecione ciężarem zbyt wielkiego melodramatu. Oh Young Shim wycierpiała już w swoim życiu dość, aby jeszcze na nią spadały kolejne tragedie, takie jak choroba ukochanego lub wyklęcie z rodziny. Pewnie gdyby nie fakt, że gra ją Uhm Jung Hwa, której określony wizerunek mam już zatrzymany w pamięci, byłaby to dużo trudniejsza do wytrzymania postać, ponieważ brakuje jej kręgosłupa oraz odwagi, aby strzec własnej godności.
Ocena:
Fabuła – 6/10
Kwestie techniczne – 6/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 5/10
Średnia – 6/10