Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: sensacyjny
Reżyseria: Jung Cho Shin
Premiera: 2000
Obsada: Kim Sang Joong, Yoon Da Hun, Lim Chang Jung, Jin Hee Kyung, Lee Jae Eun, Kim Se Jun, Park Jun Kyu
Pamiętam, że napisałam kiedyś, że „The Big Swindle” (2004) jest pierwszym koreańskim heist movie… Oczywiście myliłam się, że a dowodem na to jest na przykład takie oto „Jakarta”, które wyszło cztery lata wcześniej. Co prawda wciąż przystaję przy zdaniu, że „The Big Swindle” jest filmem definiującym ten gatunek w koreańskim wydaniu, ale znajdzie się dużo więcej jego przykładów, a już szczególnie komedii o napadzie na bank.
„Jakarta” wyróżnia się na ich tyle tym, że absolutnie nie jest głupawą komedią. Oczywiście jest to lekkie heist movie, posiada nawet komiksową wstawkę i przede wszystkim Lim Chang Junga w obsadzie – aktora kojarzonego przede wszystkim z komediami, ale zostałam zaskoczona czarnym humorem polegającym głównie na udawaniu trupa oraz stylistyką filmów sensacyjnych. Wbrew pozorom to nie takie częste w koreańskim kinie, przynajmniej moim zdaniem.
Film Jung Cho Shina podąża za popularną w gatunku wielopoziomową konstrukcją fabuły. Na początku widzimy poranny napad na bank i kilka grup zainteresowanych – Blue (Lim Chang Jung), Red (Jin Hee Kyung) i White (Kim Se Jun) dostają się kanalizacją pod sejf i wwiercają się od spodu, ale Blue zostaje złapany i pobity przez vice-szefa banku Sa Hyuna (Yoon Da Hun), który sam planował go obrobić wraz z dziewczyną, pracownicą Eun Ah (Lee Jae Eun). Kiedy ta wzywa policję, zastanawiająco szybko zjawiają się Hae Ryong (Kim Sang Joong) i Doo San (Park Jun Kyu), którzy okazują się być porywaczami. Przetrzymując Blue, Eun Ah i Sa Hyuna, żądają okupu za tego ostatniego, natomiast Red i White, którzy zdołali uciec z miejsca, zastanawiają się, jak odzyskać 3 miliony łupu.
Przyzwyczajona do cech gatunku nie wierzyłam nikomu oraz kwestionowałam każde wydarzenie w tym filmie, a mimo to okazał się być bardzo miłym seansem. Kiedy w około czterdziestej minucie większość bohaterów leży martwa – zastrzelona lub zadźgana, a zostaje przecież jeszcze połowa filmu, „Jakarta” robi restart, cofając się w retrospekcji do czasu sprzed napadu, który był planowany przez wszystkich wymienionych bohaterów razem. Automatycznie może to przywieść na myśl nieśmiertelne „Wściekłe psy” Tarantino, szczególnie że sporo akcji dzieje się w opuszczonym magazynie, gdzie Hae Ryong wymachuje bronią, ale można to policzyć jako nieszkodliwą inspirację.
„Jakarta” tak naprawdę zaskoczyło mnie tym, że nawet spodziewając się zwrotów akcji i ukrytych relacji między bohaterami, jak w prawie każdym heist movie, one same w sobie nie były już tak łatwe do rozgryzienia. Posunięto się nawet krok dalej i dodano kolejną warstwę, gdyż nie można tak łatwo podzielić tego filmu na dwie równe części czyli napad i prawda stojąca za napadem – zdrad w knującej grupie jest jeszcze więcej i naprawdę nie w sposób wpaść na to, kto ostatecznie wyjdzie z tego jako zwycięzca.
Jestem pozytywnie zaskoczona stopniem skomplikowania fabuły, ale też nie miałam żadnych oczekiwań wobec filmu, na który wpadłam przypadkowo. W pamięć najbardziej zapadają role Kim Sang Joonga i Lim Chang Junga, po trochu dlatego, że są najbardziej rozpoznawalni z obsady, ale również ze względu na grę wbrew ich wizerunkom.