Znane też jako: A Dark Palm Line, Black Narcissus, Heuksuseon, 흑수선
Na podstawie: koreańskiej powieści „The Last Witness” autorstwa Kim Sung Jonga
Gatunek: kryminalny, sensacyjny
Reżyseria: Bae Chang Ho
Premiera: 2001
Obsada: Lee Jung Jae, Lee Mi Yeon, Ahn Sung Ki, Jung Joon Ho, Lee Ki Young, Lee Dae Yeon, Jung Jin Gak, Jung Sung Chul, Kang Sung Jin, Kim Soo Ro
„The Last Witness” z 2001 roku jest drugą filmową adaptacją bestsellerowej powieści po filmie Kim Doo Yonga z 1980, który akurat obejrzałam w pierwszej kolejności. Chciałam być przygotowana, gdyż pierwszy film jest uznawany za jeden z najważniejszych w historii koreańskiego kina, a drugi w totalnym kontraście za jeden z najgorszych… ale ile jest w tym rzeczywiście prawdy?
Jeśli założyć, że „The Last Witness” (1980) jest wierną adaptacją powieści, to pewnie wielu było rozczarowanych, jak bardzo nowa wersja odchodzi od kanonu… „The Last Witness” (2001) zapożycza imiona kilkorga postaci oraz ogólne ramy fabuły, ale wątki rozwijają się w innych kierunkach na czele z zupełnie innym zakończeniem, które pewnie rozsierdziło fanów oryginału. Ja jednak nie będę tym razem purystką, gdyż nie darzę aż takimi uczuciami filmu z 1980… Jego remake wydał mi się natomiast ciekawą, choć niekoniecznie udaną we wszystkich aspektach, próbą uwspółcześnienia materiału oraz dostosowania go do gustów nowego pokolenia widzów przyzwyczajonych do hollywoodzkich spektakli.
Detektyw Oh (Lee Jung Jae), badając sprawę morderstwa niejakiego Yang Dal Soo (Lee Ki Young), zagłębia się coraz bardziej w zbrodnie wojenne sprzed pięćdziesięciu lat oraz tragiczną historię wypuszczonego dosłownie dzień wcześniej z więzienia Hwang Seoka (Ahn Sung Ki) i jego ukochanej Son Ji Hye (Lee Mi Yeon). Ten staje się pierwszym podejrzanym w sprawie, jako że Yang Dal Soo przyczynił się do jego uwięzienia, ale detektyw Oh spotykając się z żyjącymi jeszcze ofiarami obozu pracy na wyspie Geoje, poznaje tragiczną historię partyzantów uciekających przed wojskiem, którzy sami zaczęli się zdradzać nawzajem z powodu spadku i kobiety.
„The Last Witness” z Lee Jung Jae, który tak na marginesie wcielił się wówczas w swoją pierwszą rolę detektywa, składa się z dwóch równoległych wątków, które są tak zgoła inne, że w sumie film ten jest po trochu wszystkim – na początku kryminałem z mocnym posmakiem noir, wizualnie mocno inspirowany tymi z lat 90., dramatem wojennym, a na koniec wręcz sensacyjnym blockbusterem z efektownymi pościgami oraz konfrontacjami, które niestety mogą zostać odebrane jako trochę zbyt „efekciarskie” w porównaniu do tego, jak bardzo klasycznym kryminałem była wersja z 1980 roku…
Uważam jednak, że było to nieuniknione. Trzeba było pójść wraz z duchem czasu, tak więc zasadnicza różnica tkwi w pierwszej kolejności w tym, że mamy tutaj współczesne metody śledcze, sceny sekcji zwłok, a także więcej ról policjantów w porównaniu do starszego filmu, w którym aktor Ha Myung Joong chodził od miejsca do miejsca i słuchał opowieści. Bae Chang Ho zrobił po prostu popcornową wersję „The Last Witness”… Nie jest to film rzucający choćby najmniejsze światło na polityczny kontekst lat 50., dlatego być może w tym aspekcie wyda się trochę zbyt „prosty” jako w gruncie rzeczy tragiczne love story, które doprowadza do zemsty po kilku dekadach. Mi osobiście najbardziej szkoda pierwszej części „The Last Witness”, które zapowiadało się wtedy na klimatyczny kryminał, chociaż i tak uważam, że wcale nie jest to taki kiepski film, w przeciwieństwie do jego recenzji z rodzimego kraju… Wręcz w kilku aspektach, głównie technicznej stronie, wciąż jeszcze nie zdążył się znacząco zestarzeć w porównaniu do ówczesnych produkcji, które trochę za bardzo polegały na niedoskonałych efektach komputerowych.
Zdobyte nagrody
2002 Grand Bell Awards:
- najlepsze zdjęcia
- najlepsze oświetlenie
- najlepsza scenografia