Znane też jako: Children of Nobody, Bulgeun Dal Pureun Hae, 붉은 달 푸른 해
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: thriller, dramat, kryminalny, psychologiczny
Ilość odcinków: 32 x 35 min.
Premiera: 2018-2019
Obsada: Kim Sun Ah, Lee Yi Kyung, Nam Gyu Ri, N (VIXX), Kim Yeo Jin, Na Young Hee, Kim Young Jae, Oh Hye Won, Yeon Je Hyung, Kim Beob Rae, Park Soo Young, Joo Seok Tae
Jesteśmy obecnie w czasach, kiedy królują wśród koreańskich dram te „gatunkowe”, co prawda wciąż mieszające w swoim obrębie elementy z wielu rodzajów filmowych, od czego nie można uciec w koreańskim kinie, jednakże dużo częściej można obejrzeć różnego rodzaju seriale kryminalne, zamiast po prostu komedię romantyczną lub melodramat. Seryjny zabójca lub inny czarny charakter zafiksowany na punkcie głównego bohatera stał się niemal tym samym nieodłącznym elementem, co niegdyś „wredni teściowe”, dlatego w pewnym sensie nawet to uległo stereotypizacji.
Pośród teoretycznie całkiem interesującej, zeszłorocznej ramówki MBC „Red Moon, Blue Sun” jest dramą, która była chyba skazana na brak komercyjnego sukcesu, jednakże sama w sobie jest inna… Próbuje coś przekazać… Próbuje zrobić różnicę, wskazując na problem, który bywa przemilczany… Robi to w dodatku w tak wstrząsający widza sposób, że głośne zapowiedzi „Witch’s Court” (KBS 2017) jako dramy o ofiarach molestowania seksualnego stają się w porównaniu po prostu śmieszne.
Pogoń za męczącymi wyrzutami sumienia
Można wielorako nazwać „Red Moon, Blue Sun”, chociaż jej twórcy mówią ogólnie jako o thrillerze. Główną bohaterką tej dramy jest psycholożka dziecięca Cha Woo Kyung (Kim Sun Ah), którą spotyka tragiczny wypadek. Potrąca samochodem dziewczynkę w zielonej sukience, po czym dowiaduje się, że zabiła chłopca i nikt w życiu nie słyszał o dziecku, które ona widziała. W bardzo niespotykanym jak na taką sytuację zachowaniu, Woo Kyung dostaje obsesji na punkcie odnalezienia rodziny swojej ofiary, ponieważ nie może uwierzyć, że nikt się nie zgłasza po zmarłe dziecko. Jej samej nikt nie stawia zarzutów, więc pomija ją kara, ale mimo to od tego momentu wszystko się psuje w jej życiu – roni ze stresu drugie dziecko, z którym była w ciąży, a jej mąż oddala się od niej w ramiona innej kobiety i ostatecznie biorą rozwód.
Jednocześnie mają miejsce tajemnicze śmierci, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak samobójstwa lub morderstwa dokonane przez różnych sprawców, ale mają ze sobą wiele cech wspólnych… Za każdym razem w samym środku sprawy stoi zaniedbywane lub będące ofiarą fizycznego znęcania się nad nim dziecko, a także znajdywane są linijki tekstów będących fragmentami różnych wierszy. Co więcej, detektyw Kang Ji Heon (Lee Yi Kyung) wielokrotnie napotyka się podczas swojej pracy na Cha Woo Kyung, gdyż często ma ona coś wspólnego z ofiarami lub ich dziećmi, które wszystkie uczęszczały do Hanul Center, w którym ona pracuje…
Wybór co jest dobre, a co złe
Nie oglądałam poprzedniej dramy scenarzystki Do Hyun Jung, „The Village” (SBS 2015), ponieważ moje wrażenia po pierwszym odcinku były fatalne, a szczególnie silne odczucie „taniości” tamtej produkcji, ale tłumacząc medialną rundkę po zakończeniu emisji, zaczęłam się zastanawiać, na ile rzeczywiście był dobry jej skrypt… Co by nie mówić, jest scenarzystką, która pisze bardzo atypowo, patrząc przez pryzmat „Que Sera, Sera” (MBC 2007), tak więc drugie podejście do gatunku thrillera wydaje się być tą „wersją lepszą, poprawioną”. W „Red Moon, Blue Sun” nie ma już takiego dysonansu między tekstem a obrazem, gdyż reżyser doskonale wspiera scenarzystkę w jej wizji.
Ta wspomniana przeze mnie „atypowość” pojawia się także w tej dramie, mimo że ze względu na gatunek mogłoby się wydawać, że co takiego „innego” można zawrzeć jeszcze w serialu, który opiera się na śledztwu dotyczącego seryjnych zbrodni? Inny motyw przewodni…? Widzicie, w tej kwestii „Red Moon, Blue Sun” ucieka nieco moim zdaniem patrzeniu na nie jak na serial kryminalny… Jest to thriller psychologiczny owiany naprawdę grubym woalem tajemnicy i co najważniejsze, ta tajemnica, to błądzenie po ciemku, a także zaskakująca podróż wgłąb samego siebie, dają o wiele więcej napięcia niż „klasyczna” pogoń za mistrzem zbrodni, który stoi za wszystkimi incydentami, jakie mają miejsce wokół głównych bohaterów.
Oni sami są nietypowi… Można się było spodziewać, że przy takiej fabule Cha Woo Kyung będzie jakąś kluczową postacią dla enigmatycznego czarnego charakteru, a rozwiązanie zagadki będzie się kryło w jej przeszłości, którą, jak się okazuje, źle pamięta, ale scenarzystka kompletnie uniknęła klasycznej struktury kryminału, tworząc po prostu wielki obraz nie tyle samego znęcania się nad dziećmi, ale tego, jak doświadczenia z dzieciństwa, od tych pozornie małych do najbardziej tragicznych, kształtują później ludzi jako dorosłych i rzucają cień na to, jakie później decyzje podejmują. Cierpi na tym trochę sama kreacja bohaterów, którzy mogą się wydać na pierwszy rzut oka niezbyt rozwinięci bezpośrednio na ekranie, bo po prostu pozostawieni domysłom i własnemu wnioskowaniu widzów na podstawie rzuconych im fragmentów, ale uważam, że doskonale to pasuje do „Red Moon, Blue Sun”, które malowane jest najbardziej mrocznymi odcieniami szarości.
Chyba najbardziej fascynujące w tej dramie jest to, jak bardzo jest niejednoznaczna… Myślę, że jej odbiór będzie uzależniony od różnych osobistych doświadczeń widzów i ich poglądów. W najprostszych słowach, chodzi o rozwiązanie paradoksu czy można usprawiedliwić bardzo dobrze umotywowaną zbrodnię? Z jednej strony mamy zabójstwa ludzi, którzy ignorowali, porzucali lub fizycznie znęcali się nad swoimi dziećmi, co zdaje się przy okazji kompletnie odrywać tę dramę od powszechnego stwierdzenia, że każdy rodzic na swój sposób kocha swoje dziecko – tutaj takich emocjonalnych dewiantów było całkiem sporo i to nie tylko w sensie psychopatów, bo również samolubnych kobiet bez krzty instynktu macierzyńskiego. Z drugiej strony, bycie vigilante zawsze wzbudza mieszane emocje…
Po tylu ambiwalentnych słowach, gdyż chyba nie wypada mi zdradzać żadnych szczegółów tajemniczej fabuły „Red Moon, Blue Sun”, pozwólcie, że na koniec po prostu stwierdzę kilka faktów. Kim Sun Ah daje w tej dramie niesamowity występ aktorski, który mógł inspirować dużo mniej doświadczoną resztę obsady orbitującej wokół niej. Sporo wizerunków zostało tu przełamanych; Lee Yi Kyung udowodnił, że nie tylko z niego świetny komediant, ale odnajduje się również w dramatycznym repertuarze, jeśli tylko dać mu szansę, natomiast Nam Gyu Ri i N z boysbandu VIXX po raz pierwszy w życiu pokazali moim zdaniem jakiś talent.
Na poziomie technicznym „Red Moon, Blue Sun” jest niezwykle spójną wizualnie i klimatycznie ponurą dramą z okazjonalnie bardziej krwawymi scenami, a to wszystko okraszone jest przejmującym, melancholijnym soundtrackiem. Wydaje mi się jednak, że warto zwrócić uwagę na aspekt doskonałej synergii między reżyserią, kierownictwem artystycznym i scenariuszem… „Red Moon, Blue Sun” nie jest thrillerem tylko dlatego, że ma wątek kryminalny i trzyma w napięciu, bo mnie osobiście najbardziej emocjonowała sama zagadka głównej bohaterki, jej traumy, której nie pamięta oraz powracających wizji dziewczynki w zielonej sukience, która naprowadzała ją na różne tropy. Jej obecność świadczyła przede wszystkim o tym, że nie jest najlepiej z Cha Woo Kyung…
Jest to drama, której poświęciłam podczas oglądania najwięcej uwagi od czasów „The Guest”, gdyż każda kolejna sprawa kryminalna kryła za sobą odrębną historię niż tylko być kolejnym elementem całej układanki. „Red Moon, Blue Sun” to nie tylko szokujący thriller kryminalny, ale również trudna konfrontacja z własnymi demonami jako thriller psychologiczny. Coś, co odciska na widzu głębokie wrażenie na dłuższy czas…
Zdobyte nagrody
2018 MBC Drama Awards:
- Top Excellence dla Kim Sun Ah
Ocena:
Fabuła – 10/10
Kwestie techniczne – 9/10
Aktorstwo – 9/10
Wartość rozrywki – 9/10
Średnia – 9,25/10
Nie oglądałam „Children of Nobody”, ale widziałam „The Village: Achiara’s Secret” i jest to jedna z najlepiej napisanych k-dram, z którymi miałam styczność. Nie warto się zniechęcać warstwą wizualną! Moim zdaniem jest to drama, którą mogą szczególnie docenić osoby, które chciałyby odpocząć od typowych zagrywek, za jakie chwytają się dramowi scenarzyści.
PolubieniePolubienie