Znane też jako: Miseuteo Syeonsyain, 미스터 션샤인
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: dramat historyczny, romans
Ilość odcinków: 24 x 80 min.
Premiera: 2018
Obsada: Lee Byung Hun, Kim Tae Ri, Yoo Yeon Seok, Kim Min Jung, Byun Yo Han, Kim Gab Soo, Choi Moo Sung, Kim Ui Sung, David McInnis, Jo Woo Jin, Lee Jung Eun, Shin Jung Geun, Kim Byung Chul, Bae Jung Nam, Lee Seung Jun, Kang Shin Il, Choi Jin Ho, Kim Hye Eun, Kim Dong Gyun, Shin Soo Yeon, Jung In Gyeom, Kim Nam Hee
„Gun”, „glory”, „sad endings” – to pierwsze angielskie słowa, jakich uczy się główna bohaterka tej dramy i swego rodzaju zapowiedź „Mr. Sunshine” jako całości. Ta kosztowna produkcja zdaje się być kwiatem kariery scenarzystki Kim Eun Sook, znanej dotąd z hitowych komedii romantycznych, która dołożyła wszelkich starań, aby tym razem stworzyć coś „poważnego” jak nigdy wcześniej. „Descendants of the Sun” (KBS 2016) lub „Goblin” (tvN 2017-2018) wydawały się epickimi spektaklami o romansie? To teraz mają się nijak do „Mr. Sunshine”, które jest romantyczne również w tym literackim sensie.
Człowiek znikąd
Choi Yoo Jin jest synem niewolników, który był świadkiem okrutnej śmierci rodziców z rąk pana, któremu służyli. Przypadkiem dostaje się na pokład statku i ucieka do Ameryki, gdzie dorasta. Na początku XX wieku wraca do Joseon już jako kapitan amerykańskiej marynarki wojennej, Eugene Choi (Lee Byung Hun). Jest ciekawy, jak zmienił się na przestrzeni lat kraj, który go zdradził… Nie żywi wobec niego głębszych uczuć, dopóki nie poznaje wysoko postawionej szlachcianki Go Ae Shin (Kim Tae Ri) – patriotki i zaradnej kobiety wyprzedzającej swoje czasy. Staje się nią zafascynowany, kiedy odkrywa, że jest snajperką z grupy partyzantów, a także jej system wartości wywiera na niego wpływ.
Czas akcji zbiega się z zakończeniem pierwszej wojny sino-japońskiej, uwolnieniem się spod wpływu Chin i proklamacją Cesarstwa Koreańskiego przez ostatniego króla Joseon, Gojonga (Lee Seung Jun). Amerykańscy żołnierze stacjonują w Joseon, podobnie jak japońskie wojska, a sam kraj znajduje się przez to w bardzo newralgicznym położeniu – każdy incydent między dwoma armiami może się stać pretekstem do rozpoczęcia wojny. Na tym bardziej niewygodnej pozycji znajduje się główny bohater – nie jest Amerykaninem z pochodzenia, tak więc nie cieszy się tymi samymi przywilejami, co jego pobratymcy, ale również nie uznaje siebie za Koreańczyka, nie czując żadnej więzi ze starą ojczyzną…
Nie tak odległa baśń
„Mr. Sunshine” w odróżnieniu od dotychczasowych sageuków, jakie miałam okazję obejrzeć, jest głębsze. Patriotyzm jest popularnym motywem w koreańskim kinie, bo łatwo się przekłada na wzruszającą, mainstreamową rozrywkę, ale nie czułam przy tej dramie, jakbym oglądała kolejny serial historyczny, który przewidywalnie skończy się na patetycznej nucie i wielkich, pustych cytatach… Tak właściwie nawet nie odbierałam go jako stricte „historycznego”, w którym wszystkie fikcyjne wątki i tak padną ofiarą dopasowania do rzeczywistych wydarzeń z przeszłości, ale po prostu jako kostiumowy – taki koreański ekwiwalent dziewiętnastowiecznych romansów.
Relacja między Eugenem, a Ae Shin, jest co najmniej intrygująca. Scenarzystka dołożyła wszelkich starań, aby rozpisać jak najwięcej drobnych scenek, w których pogłębia się wzajemne, intelektualne zainteresowanie dwojga głównych bohaterów, aby potem ta sympatia przeistoczyła się w głębsze uczucie, które niekoniecznie musi być manifestowane przez sceny pocałunków… Tych tutaj zaskakująco wcale nie ma. Jednakże reżyser Lee Eung Bok znakomicie posługuje się slow motion, aby podkreślić ulotne chwile stające się później cennymi wspomnieniami, ale bez popadania w kicz. Właściwie pobił samego siebie i „Goblin”, jeśli chodzi o wizualne piękno…
Osobista perspektywa
Niejednoznaczność emocji przedstawionych w „Mr. Sunshine” tyczy się również uczuć wobec własnego kraju, lojalności i patriotyzmu – innymi słowy, różnych rodzajów „miłości”, z których bohaterowie często sami nie zdają sobie sprawy, póki nie znajdą się w patowej sytuacji, która każe im zrewidować swoje dotychczasowe życie. Wśród pozostałych głównych bohaterów dramy jest samuraj i członek yakuzy Goo Dong Mae aka Ishida Sho (Yoo Yeon Seok), który sieje loklanie postrach. Urodzony jako syn rzeźników, a więc grupy społecznej uznawanej nawet za gorszą od niewolników w Joseon, przez całe życie straszy Go Ae Shin i posługuje się gniewem jako mechanizmem obronnym, aby nie dać się zdeptać innym, ale jednocześnie też żeby nie robić sobie nadziei, że coś się może zmienić w jego życiu… Właścicielka hotelu, w którym często przebywają bohaterowie, Kudo Hina (Kim Min Jung), jest szarą eminencją, która wie, komu się podlizywać w czasach gwałtownych zmian i modernizacji, aby przeżyć. Wreszcie powracający do Hanseong po wielu latach w Japonii Kim Hee Sung (Byun Yo Han) jest narzeczonym Ae Shin dzięki paktowi między ich rodzinami, ale właśnie pierwszy raz widzi ją na oczy od dziesięciu lat rzekomego „narzeczeństwa”, od którego tak uciekał i jest nią zaskakująco zauroczony od pierwszego wejrzenia. Wyobrażał ją sobie kompletnie inaczej.
Go Ae Shin może jest otwarta w życiu na nowości przychodzące wraz z otwarciem granic Joseon, co zresztą jest źródłem genialnego, subtelnego humoru wynikającego z różnic kulturowych między nią, a Eugenem, ale jako członkini starej rodziny szlacheckiej ma też „we krwi” konfucjański system wartości, stawiający na pierwszym miejscu rodzinę i hierarchię społeczną. Pozostali główni bohaterowie przeczą temu, pielęgnując swój własny honor i dumę, ale ostatecznie zataczają koło i stawiają czoło swoim korzeniom, co uznaję za piękny rozwój charakteru.
Ogólnie uważam, że łatwo jest pójść na skróty i wykreować niezwykle prawe postacie, które stawiają idee ponad samych siebie, co właśnie jest przypadłością niemalże wszystkich tytułów rozgrywających się podczas okupacji japońskiej, które obrazują niestrudzonego, ogólnego ducha narodu, dzięki któremu Koreańczycy nie stracili swojej tożsamości… „Mr. Sunshine” jest jedynym mi znanym, który nie posługuje się takimi prostymi kontrastami, jak wiara w ruch niepodległościowy naprzeciw fatalizmowi. Bardzo szeroka obsada bohaterów z różnych warstw społecznych dokłada swoje cegiełki do obrazu czasów, w których dotychczasowy porządek monarchii absolutnej zostaje zachwiany i potrzeba jakiegoś nowego symbolu, który przekonałby ludzi, że są jednym. Zauważcie jednak, że głównymi bohaterami tutaj są różni ludzie, którzy nie mają jasnej tożsamości ani pochodzenia… Tak więc nawet nie chodzi o szukanie wewnątrz siebie uszlachetnionej „koreańskości”, ale o ludzkie, osobiste uczucia w obliczu zbliżającej się tragedii. Wysokie idee zostały spersonifikowane.
Muszę przyznać, że trudno było mi uwierzyć, że taki scenariusz napisała Kim Eun Sook, której większość dram ogranicza się właściwie do archetypów perfekcyjnego mężczyzny i biednej kobiety, push and pull, błyskawicznej wymiany zdań oraz po prostu magicznej chemii między aktorami. Część z tego można spotkać również w „Mr. Sunshine”, ale scenarzystka po raz pierwszy (i jak na razie ostatni) przyłożyła się nie tylko do kreacji głównych bohaterów, ale również całego świata aż po postacie trzecioplanowe. Pierwsze odcinki nie były dla mnie jeszcze porywające, gdyż z początku rozmach tej dramy przytłacza i trudno odnaleźć wiodący wątek, ale później zaczyna się krystalizować duży obraz tego, jak mogło dojść do upadku Joseon z wykorzystaniem fikcyjnych postaci. „Mr. Sunshine” to przemyślana drama o spójnej wizji, która pewnie czysto ze względu na swój kostiumowy gatunek oraz długość przypadnie do gustu lub nie.
Zdobyte nagrody
2018 APAN Star Awards:
- Daesang dla Lee Byung Huna
- najlepsza drama
- najlepsza aktorka drugoplanowa – Kim Min Jung
- najlepsza nowa aktorka – Kim Tae Ri
2018 The Seoul Awards:
- najlepszy aktor – Lee Byung Hun
- najlepszy aktor drugoplanowy – Yoo Yeon Seok
2018 Asia Artist Awards:
- Daesang dla Lee Byung Huna
- najlepszy aktor – Yoo Yeon Seok
- Artist of the Year Award dla Lee Byung Huna
- Artist of the Year Award dla Yoo Yeon Seoka
- Fabulous Award dla Lee Byung Huna
2018 Media Awards:
- Cable Broadcasting Content Excellence Award – Drama Division
2018 TV Critics Awards:
- najlepsza drama
2018 Consumer Day KCA Cultural Entertainment Awards:
- Drama Roku
2018 Korea Culture Entertainment Awards:
- Excellence dla Lee Jung Eun
55th Baeksang Arts Awards:
- Top Excellence dla Lee Byung Huna
2019 Asia Content Awards:
- Best Creative Award
Ocena:
Fabuła – 9/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 10/10
Wartość rozrywki – 9/10
Średnia – 9,5/10
Obejrzałem 21 odcinków i boję sie iść dalej bo boję się, że mi zabiją któregoś z głównej obsady. Drama fantastyczna, aczkolwiek nie radzę jej bindżować.
PolubieniePolubienie
To faktycznie rodzaj dramy, której nigdy wcześniej nie było. Bardzo mi się podobała…może poza zakończeniem. Polubiłam też wszystkich bohaterów z zamieszczonego zdjęcia. Już dawno żadna drama nie wzbudziła we mnie takich emocji. Największym zaskoczeniem była dla mnie właścicielka hotelu bo aż trudno uwierzyć, że to ta sama aktorka, która grała histeryczną fankę swojego „oppy” w „Man to Man”. Warto obejrzeć… chociaż trzeba przyznać, że ci którzy liczą na „coś więcej” między parą głównych bohaterów mogą czuć się zawiedzeni.
PolubieniePolubienie