Znane też jako: The Moment, Youth Record, Youth Report, Cheongchungirok, 청춘기록
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: obyczajowy, romans
Ilość odcinków: 16 x 70 min.
Premiera: 2020
Obsada: Park Bo Geom, Park So Dam, Byun Woo Seok, Kwon Soo Hyun, Shin Dong Mi, Shin Ae Ra, Ha Hee Ra, Han Jin Hee, Park Soo Young, Lee Jae Won, Jo Yoo Jung, Jo Ji Seung, Kim Gun Woo, Seol In Ah
Chwile, które zaraz przeminą
Gwiazda Hallyu Park Bo Geom wciąż jest gwarantem wysokiej popularności… Sparowanie go z Park So Dam, ledwo wówczas po międzynarodowym sukcesie filmu „Parasite” (2019, reż. Bong Joon Ho), którego była częścią, wydało mi nadzwyczaj „świeżym” pomysłem, gdyż z chęcią zobaczyłabym, gdzie by poniosło gwiazdora o nieskazitelnym wizerunku i aktorkę niewpisującą się w koreański ideał piękna, która ma więcej szczęścia w filmach niż w dramach. Jednakże dodać do tego jeszcze przyświecający motyw młodości oraz drugi, odsłaniający kulisy showbiznesu i nie wiedziałam, jak to miałoby się połączyć ze sobą, kiedy w większości koreańskich youth dramas mamy mowę o sile marzeń, ale też obraz iścia pod prąd, natomiast chęć zabłyśnięcia w showbiznesie od razu skojarzyła mi się z tabloidami, podkładaniem sobie świni i ogólnie odchodzeniem od swoich korzeni…
Już w pierwszych odcinkach można było odczuć, że scenarzystka Ha Myung Hee to żadna Park Yeon Sun, która stworzyła dwa sezony kultowego „Age of Youth” (jTBC)… Albo przynajmniej jej pojęcie „młodości” znacznie się różni od przystrojonych pastelowymi filtrami instagramowych zdjęć, chociaż paradoksalnie reżyser właśnie tak to próbował ubrać i sprzedać widzom. Odebrałam wrażenie, jakby „Record of Youth” było bardziej o przemijającej młodości niż o tej trwającej, często gloryfikowanej, co skutkuje słodko-gorzkim rezultatem, który pewnie nie był spodziewany przez wielu widzów…
Różne pochodzenie, to samo marzenie
Sa Hye Jun (Park Bo Geom) i Won Hae Hyo (Byun Woo Seok) są najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa, którzy wkroczyli na tę samą ścieżkę kariery – obaj są modelami, którzy próbują zaistnieć jako aktorzy, jednakże ich perspektywy są drastycznie różne. To Hae Hyo jest wschodzącą gwiazdą, którego sponsoruje jego bogata matka Kim Yi Young (Shin Ae Ra), natomiast Hye Jun w sekrecie bardzo mu zazdrości i próbuje osiągnąć podobną sławę, mimo że jego biedna rodzina z kolei wcale go nie wspiera, poza dziadkiem (Han Jin Hee), który sam kiedyś chciał być celebrytą.
Główną żeńską bohaterką jest makijażystka Ahn Jung Ha (Park So Dam), która znosi na co dzień irracjonalne obelgi starszej koleżanki z pracy Jin Joo (Jo Ji Seung) i zagryza zęby, aby zrealizować swoje marzenie, dla którego porzuciła pracę biurową. Jest wielką fanką Hye Juna, dlatego romans zwykłej dziewczyny i jej idola (mimo że Sa Hye Jun dopiero zyskuje sławę w trakcie dramy…) jest niczym wyjęty z opowiadania dla dziewcząt, ale szkopuł tkwi w tym, że „Record of Youth” pomimo wszelkich przesłanek wcale nie jest kolejną, bajeczną komedią romantyczną… To nawet nie jest zabawna drama, mimo że główni bohaterowie intrygująco wymieniają się zuchwałymi dialogami.
Od showbiznesowej strony „Record of Youth” jest wszystkim tym, czego mogłam się spodziewać po koreańskim spojrzeniu na światek aktorów, modeli, idoli itd. Wszystkie pozytywne triumfy od razu są wyważone zapłatą za nie i przysłowiową drugą stroną medalu. Sa Hye Jun marzy o wielkiej karierze, ale czy jest przygotowany na obdarcie go z życia prywatnego i szalejące w tabloidach plotki, które stają się bronią tych, którzy chcą go zniszczyć? Całe szczęście, że pomimo tej całej otoczki, która we wszystkich koreańskich dramach wygląda dokładnie tak samo, jeśli już dotykają one tematu lokalnego przemysłu rozrywkowego, przynajmniej główni bohaterowie uciekają archetypom ciężko pracujących dwudziestolatków. Często mówili rzeczy lub zachowywali się w zupełnie inny sposób niż bym mogła się tego spodziewać po obejrzeniu multum dram. Sa Hye Jun oraz Ahn Jung Ha wydali mi się bliżsi i prawdziwsi jako postacie, lecz tym razem uważam, że jest to w równym stopniu zasługa zarówno odgrywających ich aktorów, jak i scenarzystki, która wreszcie znalazła jakiś złoty środek między tym, co chce przekazać, a tym, w jaki sposób to robi… albo może to ja już objęłam jej twórczość po tylu latach?
Teoria klas Ha Myung Hee
Oczywiście nie oglądałam „Record of Youth” w trakcie jego premierowej emisji, natomiast na bieżąco dochodziły do mnie słuchy o nim oraz cała ta sinusoida emocji aktywnych w internecie widzów, którzy chyba nie mogli się zdecydować, czy uwielbiają tę dramę, bo gra w niej Park Bo Geom, czy jednak są rozczarowani. Dla mnie to było to przewidzenia, ponieważ wszystkie dramy napisane przez Ha Myung Hee podążają tym samym wzorem – najpierw przykuwają uwagę fabułą lub gwiazdami, lecz później ta ekscytacja powoli wyparowuje, kiedy widz spotyka się z coraz większym dramatem, który nie jest lekkostrawny.
Nie zraziłam się rzekomo absurdalnymi i męczącymi przeszkodami na drodze do szczęścia Hye Juna i Jung Ha ani krytykowanym przez innych brakiem chemii między Park Bo Geomem, a Park So Dam. Wręcz przeciwnie, akurat w tej kwestii uważam, że bardzo dobrze wypadli jako wiarygodna para dwudziestoparoletnich ludzi, abstrahując już od celebryckiego statusu głównego bohatera. Może ich przyziemność rozczarowała właśnie niektórych widzów liczących na kolejny romantyczny serial o sile przeznaczenia…?
Czy mogę zatem powiedzieć, że „Record of Youth” naprawdę mi się nie podobało? Niekoniecznie, choć mój odbiór dram napisanych przez Ha Myung Hee często właśnie na tym polega, że kiedy normalnie podchodzę do koreańskich seriali bardzo subiektywnie, pisząc często o dużym dla mnine znaczeniu chemii między odtwórcami głównych ról czy standardzie technicznym, to jednak takie tytuły jak „Can We Get Married?” (jTBC 2012) lub „High Society” (SBS 2015) zdobyły ode mnie dużą wyższą ocenę niż dyktowałoby mi to moje serce. W tym przypadku jest podobnie. Dość często łapałam się na tym, że dialogi w „Record of Youth” podsuwały mi myśl, jak bardzo autorka stara się zawrzeć dyskurs na temat różnic klasowych… Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz w jej karierze.
Tworzy to natomiast dość zaskakującą obyczajową serię, która nie jest niczym, czym się wydaje na pierwszy rzut oka. Najbardziej odróżnia ją od innych trendy dram bardzo silny element familijny, który nie ogranicza się tylko do zabawnych postaci w tle albo rodziców niepozwalających na związek. Kontrastujące ze sobą rodziny Hye Juna i Hae Hyo są ważnym elementem w kreacji tych postaci. Ile razy było podkreślane, że pochodzą z tej samej, bogatej dzielnicy Seulu, lecz ich sytuacja finansowa jest zgoła inna? Z jednej strony Sa Hye Jun może odzwierciedlać samego Park Bo Geoma, który przecież pojawił się znikąd i nagle wzbił do gwiazd po roli w „Answer 1988” (tvN 2015-2016), ale jego cudowna historia sukcesu to jedyny element w tej dramie, który daje nadzieję, bo inaczej można wyciągnąć wniosek, że według scenarzystki losy młodych Koreańczyków są niestety wciąż w większości uzależnione od ich rodzin, tradycji i kultury, których niełatwo się wyzbyć. Można zauważyć w „Record of Youth” dużo zależności hierarchicznych, poczynając od najbardziej oczywistego kontrastu między bogatymi a biednymi i doszukując się dalej między rodzicami a dziećmi, przystojnymi a zwyczajnymi, kierownikami a podwładnymi, najstarszym i najmłodszym synem. Czy przeciwstawianie się tym starym zasadom to właśnie „młodość” według Ha Myung Hee? Czy dojrzewanie to w takim razie pogodzenie się z faktem, że nigdy do końca nie zerwie się z nimi? W tym przypadku trudno to jednoznacznie stwierdzić, kiedy mamy w końcu do czynienia z dramą o marzeniach o zaistnieniu w showbiznesie, ale jedno jest pewne – „Record of Youth” nie jest tak „pokrzepiające”, jak inne koreańskie seriale na ten temat i pewnie to będzie główna oś, która podzieli widzów na tych, którym ta drama będzie się podobać i tych, którym nie.
Ocena:
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 8/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7,25/10
Miałam nie oglądać, bo nie spodziewałam się niczego sensownego, a negatywne komentarze też nie zachęcały. Jakoś mi umknęło, że scenarzystką jest Ha Myung Hee. A przecież „Can We Get Married?” jest jedną z nielicznych dram, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie i ono wcale nie słabnie z upływem czasu. Tak więc z nowym podejściem obejrzę „Record of Youth”. Dziękuję za tę recenzję!
PolubieniePolubienie
Skreśliłam tą dramę ze względu na zawód poprzednią dramą tej scenarzystki. Słyszałam, że ta również cierpi na tą samą przypadłość co Degree of Love, czyli brak zupełnie pomysłu jak to wszystko zakończyć i lanie wody od połowy dramy. „Age of Youth” jest jedną z moich ulubionych dram, ale takie gadania dla gadania bez żadnego pomyślunku przez 16h to dla mnie za wiele. Czy faktycznie jest aż tak źle?
PolubieniePolubienie
Jeśli nie przypadł ci do gustu styl tej scenarzystki, to w sumie nie warto, bo się nie zmienił… :)
PolubieniePolubienie
Zabieram się do seansu bardzo powoli, bo chyba ostatnio o wiele lepiej podchodzą do mnie dramy +19 niż te, które powinny być skierowane do mnie z racji wieku. Aczkolwiek trochę jestem tej dramy ciekawa, gdyż – jak napisałam – to coś słodko-gorzkiego. W zwiazku z tym aż chce się dać szansę.
PolubieniePolubienie