Znane też jako: Eseuepeueit, 에스 에프 에잇
Na podstawie: koreańskich opowiadań różnych autorów
Gatunek: science-fiction, zbiór nowel
Ilość odcinków: 8 x 60 min.
Premiera: 2020
Obsada: (wyszczególniona poniżej)
Różne światy
To czasami aż niewyobrażalne, ile potencjału ma koreańska telewizja, ale jak często jest to tłamszone przez kapitalizm… Dramy muszą się sprzedawać, więc najlepiej, aby były „dla wszystkich”. W takim systemie nie ma za wiele miejsca dla odważnych wizji artystycznych, a tym bardziej gatunku science-fiction, który jest jednym z niewielu, które nie mają za bardzo miejsca bytu w koreańskim kinie, znanym przecież z różnych mariaży stylistycznych, bo się po prostu kompletnie nie sprawdziły po kilku próbach.
Być może ten brak chociażby jednego naprawdę dobrego koreańskiego filmu science-fiction będącego dumnym przedstawicielem gatunku, a nie tylko wykorzystującym jego elementy, zaciążył na sumieniu reżyserów? Albo po prostu snują marzenia o nakręceniu czegoś z tej tematyki, co uznaje się w Korei za „nieopłacalne”? Futurystyczne światy zaczęły co prawda niespodziewanie wkradać się w wielkie blockbustery, takie jak „Illang: The Wolf Brigade” (2018) lub „Time to Hunt” (2020), jednakże „prawdziwa” fantastyka naukowa, która egzaminuje wpływ technologii na kondycję ludzkości, to wciąż egzotyczny temat w koreańskim kontekście…
…i oto przed wami „SF8” – niezwykle interesujący rodzynek na mapie koreańskich dram. Można go nazywać lokalnym ekwiwalentem „Black Mirror”, chociaż wydaje mi się, że nie przyświeca mu żaden większy motyw przewodni poza możliwością przetestowania granic kreatywności reżyserów, którzy przyjęli propozycję nakręcenia dowolnych filmów o tematyce science-fiction i fantasy. Emisja tej antologii na antenie MBC, co technicznie czyni z niej serial, jest tylko jednym ze sposobów dofinansowania tej koprodukcji. Zresztą takie zderzenie się światów telewizji i kina nie może się nie udać, kiedy obie strony mają co zyskać… Stacja telewizyjna poszerza artystycznie swoje horyzonty jeszcze bardziej niż jest to możliwe na przykład w przypadku corocznych antologii KBS Drama Special, natomiast reżyserowie filmowi zyskują nowy kanał do zaprezentowania swoich dzieł w czasach, kiedy pandemia ogranicza wizyty w kinach.
Osiem bliższych i dalszych wizji
Reżyser Min Kyu Dong posiada bardzo interesujące zamiłowanie do wielowątkowej struktury… Sam ją wykorzystał w hitowym „All For Love” (2005), które nazywane jest koreańską wersją „Love Actually”, chociaż przede wszystkim trzeba tu wspomnieć o jego projekcie antologii z gatunku horroru pt. „Horror Stories”, który doczekał się trzech części. Jako pomysłodawca tamtej produkcji wyreżyserował segment, który spajał pozostałe krótkie metraże nakręcone przez zaproszonych do współpracy reżyserów, lecz tutaj odsunął się od roli „mentora” sprawującego pieczę nad resztą i przyjął pozycję reżysera odcinka inaugurującego całą antologię.
„SF8” to osiem niespełna godzinnych, niepowiązanych ze sobą historii, przy których ich twórcy puszczają wodze fantazji. Niektórzy podeszli do gatunku science-fiction bardzo dosłownie, kusząc widzów akcją i efektami specjalnymi, inni niewielkimi środkami próbowali wzbudzić dyskusję nad możliwą przyszłością. Oto pokrótce każdy z odcinków:
1. „The Prayer”
Reżyseria: Min Kyu Dong znany z Herstory (2018), The Treacherous (2015), Horror Stories (2012), All About My Wife (2012), The Last Blossom (2011), Antique (2008), All For Love (2005), Memento Mori (1999)
Obsada: Lee Yoo Young, Yeom Hye Ran, Ye Soo Jung, Yoon Kyung Ho
Pierwszy odcinek zrobił na mnie wielkie wrażenie i rozbudził apetyt na więcej. Choć osobiście uważam, że żaden późniejszy nie przebił „The Prayer”, jest to kompletnie subiektywne odczucie, gdyż spełnił właśnie moje oczekiwania co do tego, jak powinno wyglądać „SF8” – łączyć w sobie dramat, thriller i science-fiction…
„The Prayer” rozważa, co by się stało, gdyby sztuczna inteligencja zyskała ludzkie emocje. Temat nienowy, wielokrotnie przerabiany i najczęściej wiążący się z próbą unicestwienia „wadliwej” ludzkości, lecz w tym przypadku technologia zderza się z religijnością w interesujący sposób. Odcinek przedstawia świat przyszłości, w którym androidy pełnią funkcję całodobowej opieki medycznej. Główna bohaterka Jung In (Lee Yoo Young) kupiła jednego, aby zajął się jej matką leżącą w śpiączce od wielu lat. Ustawiona na jej podobieństwo Gan Ho Joong (również Lee Yoo Young) zostaje jej jedyną przyjaciółką, lecz ciągle ewoluująca maszyna staje w końcu przed dylematem, kogo ma ratować za wszelką cenę – matkę, do opieki nad którą została zaprogramowana, czy jej właścicielkę?
Dyskurs o eutanazji zostaje ubrany w paradoks dobrze znanych praw robotów Asimova – „robot nie może skrzywdzić człowieka, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy”. Kiedy Gan Ho Joong zyskuje na tyle rozwiniętą świadomość, że dostrzega zależność między stanem jej pacjentki, a zdrowiem psychicznym Jung In, staje przed problemem kogo ma ratować, jeśli będzie to kosztem drugiej osoby, lecz „The Prayer” nie poprzestaje tylko na tym. Wprowadza również postać siostry zakonnej Sabiny (Ye Soo Jung) i element duchowości, którego roboty nie powinny być w stanie pojąć.
2. „Blink”
Reżyseria: Han Ga Ram znana z Our Body (2019)
Obsada: Lee Shi Young, Ha Joon, Lee Jun Hyuk
Ukłon kina niezależnego w stronę blockbusterów akcji czy genialne ćwiczenie techniczne jak osiągnąć więcej mniejszym kosztem? Lee Shi Young dalej pogłębia swoją niszę heroiny filmów sensacyjnych, wcielając się w postać detektyw Kim Ji Woo, która jest wzmocniona technologią – używa inteligentnych soczewek, które obliczają dla niej symulacje oraz zbierają informacje. Jednak wiedzieć więcej nie oznacza, że można wszystkiemu zapobiec, dlatego kiedy główna bohaterka traci podejrzanego, zostaje zmuszona przez przełożonych do współpracy z nowym „partnerem” – eksperymentalną sztuczną inteligencją, która zostaje jej wszczepiona w mózg w chipie.
W „Blink” high concept spotyka się z „przyziemnym” kryminałem i wręcz buddy cop movie, co wyszło w moim odczuciu niezwykle oryginalnie. Ha Joon wciela się w Seo Nanga, który jest fizyczną manifestacją AI współistniejącej w umyśle Kim Ji Woo, ale kłócą się ze sobą niczym archetypy detektywa-weterana i detektywa-żółtodzioba. Skutkuje to nieoczekiwaną komedią, kiedy w końcu Seo Nang jest widoczny tylko dla Ji Woo, ale też zwiększa jej możliwości fizyczne, a oboje aktorzy mogą się pochwalić imponującymi scenami akcji. Myślę, że „Blink” ma świetny potencjał na całą mini-serię albo franczyzę filmów!
3. „Joan’s Galaxy”
Reżyseria: Lee Yoon Jung znana z Remember You (2016)
Obsada: Kim Bora, Choi Sung Eun
Pozostałe odcinki „SF8” korzystają z takich popularnych konceptów jak roboty czy wirtualna rzeczywistość, ale najpopularniejsze i najwyżej oceniane na różnych portalach „Joan’s Galaxy” to zaskakująca, nieoczekiwana opowieść rozgrywająca się w kompletnie fikcyjnym świecie, który został wykreowany niemalże od zera…
Zanieczyszczenie powietrza jest już tak olbrzymie, że skraca długość życia ludzi, dlatego społeczeństwo jest podzielone na dwie grupy – uprzywilejowanych C, którzy zostali zaszczepieni w dzieciństwie i dożyją stu lat oraz niezaszczepionych N, którzy muszą ubierać specjalne kombinezony, wychodząc na zewnątrz, a i tak nie dożywają trzydziestki. Kto by pomyślał, że taki dystopijny świat stanie się miejscem akcji wzruszającego coming-of-age? Studentka Yi Ohn (Choi Sung Eun), która całe życie żyła jako C, odkrywa, że nastąpiła w przeszłości pomyłka w szpitalu i tak naprawdę jest niezaszczepioną N. Jej świat się wali, mając przed sobą widmo śmierci za kilka lat, ale zbliża ją to do Jo An (Kim Bora), jedynej N na kampusie, która zdecydowała się na studia pomimo swojego krótkiego życia. Z taką przewodniczką odkrywa podziemie, w którym żyją inni N oraz zasady ich społeczeństwa.
„Joan’s Galaxy” wykorzystuje przerażającą myśl o zbliżającej się śmierci, ale cała ta pieczołowicie wykreowana dystopia jest po prostu ozdobą młodzieżowego filmu z rodzaju tych o nieuleczalnej chorobie – tych, które stanowią pochwałę życia, odnajdują szczęście w chwilach i podkreślają, że nie ma niemożliwych marzeń. Dodatkowo zasugerowany wątek romantyczny między dwiema bohaterkami staje się atrakcyjny.
4. „Manxin”
Reżyseria: No Deok znana z The Exclusive: Beat The Devil’s Tattoo (2015), Very Ordinary Couple (2013)
Obsada: Lee Yeon Hee, Lee Dong Hwi, Nam Myung Ryul, Seo Hyun Woo
Tytuł tego odcinka jest nazwą hitowej aplikacji na telefon, która zdominowała życia wszystkich. Manxin wysyła swoim użytkownikom codzienny horoskop, który w prawie stu procentach się sprawdza, co sprawiło, że uzależnieni od niego ludzie podporządkowują całe swoje życia wyrokom telefonu. Ludzie odnoszą się do Manxin jak do boga i modlą się do niego. Nieposiadanie aplikacji jest dyskryminowane jako ignorancja i sprawianie możliwego niebezpieczeństwa innym. Jednak Sun Ho (Lee Yeon Hee) nie ma jej zainstalowanej. Uważa, że wierzenie aplikacji doprowadziło do śmierci jej młodszej siostry, dlatego za wszelką cenę chce dotrzeć do jej serwera, aby dowiedzieć się, jaki horoskop dostała tamtego dnia. Jej nieoczekiwanym partnerem w podróży staje się wyznawca kultu Manxin, Ga Ram (Lee Dong Hwi), który po przeczytaniu swojej przepowiedni postanawia za nią podążać.
Uważam, że „Manxin” daje najwięcej do myślenia. Tajemnica goni tajemnicę, a koncept science-fiction wykorzystany w tym filmie staje się niebezpiecznie prawdopodobny w przyszłości. Wszechobecna inwigilacja, uzależnienie od technologii, chęć poznania przeznaczenia za wszelką cenę i ślepe podążanie za rozkazami… Mansin (kor. 만신) to także określenie osoby odprawiającej szamańskie rytuały, tak więc przeszłość i przyszłość przecinają się w tym odcinku, który ma szczególnie znaczenie w koreańskim, lokalnym kontekście.
5. „White Crow”
Reżyseria: Jang Chul Soo znany z Secretly, Greatly (2013), Bedevilled (2010)
Obsada: Hani z EXiD, Lee Se Hee, Shin So Yul
Można powiedzieć, że reżyser Jang Chul Soo powraca do korzeni, ale jego drugie podejście do horroru, tym razem przystrojone dodatkowo elementami science-fiction, wydało mi się o wiele mniej udane niż w „Bedevilled”… „White Crow” jest w teorii intrygujące, ale to jeden z odcinków, które mniej mi się podobały. Mamy wszystkie elementy „typowych” koreańskich horrorów z ostatnich dwóch dekad – kpopową idolkę w głównej roli, akcję rozgrywającą się w szkole, tragiczny w skutkach bullying i duchy przeszłości. Motyw wirtualnej rzeczywistości wydaje mi się w tym przypadku jedynie wymówką i sposobem na „odświeżenie” starej historii.
Juno (Hani) była popularną streamerką, dopóki jej kariera nie skończyła się przez krzywdzące plotki. Aby ją ożywić, zgadza się wziąć udział w programie telewizyjnym, w którym celebryci grają ją w grę, która każe im się zmierzyć z ich najgorszym horrorem z przeszłości. W ten sposób główna bohaterka ląduje w swojej szkolnej rzeczywistości i musi wykonywać kolejne misje związane z publicznym odkrywaniem skrywanej przez nią tajemnicy. Co rusz jest zabijana i gra się resetuje niczym w filmie „Na skraju jutra”… Uznałam to jednak za mało oryginalny kocioł pomysłów zaczerpniętych zewsząd bez wykreowania odpowiedniego klimatu ani dla horroru, ani dla science-fiction.
6. „Love Virtually”
Reżyseria: Oh Ki Hwan znany z Fashion King (2014), Five Senses of Eros (2009), Someone Behind You (2007), The Art of Seduction (2015), Last Present (2001)
Obsada: UEE, Siwon z Super Junior, Kim Han Na, Ahn Se Ha
Przeciętny reżyser o zaskakująco długiej karierze wypuszcza kolejną przeciętną komedię romantyczną – „Love Virtually” to moim zdaniem najsłabszy odcinek „SF8”. Potencjał jak najbardziej był, zważywszy na powszechność internetowych randek, które są tutaj wyolbrzymione do maksimum. Większość par spotyka się już tylko w aplikacji, ukrywając się za wybranymi przez siebie awatarami – Leo (Siwon) i Giselle (UEE) są jedną z takich. Co jednak zrobią, kiedy aplikacja będzie miała awarię? Odważą się spotkać w realu?
Główny problem, jaki miałam z „Love Virtually”, to uczucie zażenowania, jakie mi towarzyszyło podczas oglądania oraz de facto brak interesującej fabuły – rzucono tylko kilkoma konceptami w powietrze. Niektóre z nich były potencjalne interesujące, jak fakt, iż w prawdziwym życiu główni bohaterowie wyglądają tak samo jak miliony innych ludzi przez oszustwo chirurga plastycznego, więc w świecie wirtualnym ukrywają się pod „brzydkimi” awatarami, które mają odzwierciedlać, jak wyglądali wcześniej, ale bulwiaste nosy czy zrośnięte brwi wyglądały po prostu głupio na UEE i Siwonie. Ogólnie niewiele się zadziało, aby uwierzyć w szczerość miłości łączącej głównych bohaterów.
7. „Baby It’s Over Outside”
Reżyseria: Ahn Guk Jin znany z Alice in Earnestland (2015)
Obsada: Lee David, Shin Eun Soo, Hwang Jung Min, Bae Hae Sun
Odcinek, który w najmniejszym stopniu jest „science-fiction” – „Baby It’s Over Outside” to czarna komedia dziejąca się w świecie, w którym za tydzień uderzy meteoryt. Nam Woo (Lee David) jest ciapowatym policjantem, który pojmuje Hye Hwę (Shin Eun Soo), bo myli ją z kimś z listu gończego. Czy takie meet cute zaowocuje błyskawicznym romansem w obliczu apokalipsy?
W międzyczasie coraz więcej osób przyznaje się do posiadania domniemanych zdolności nadprzyrodzonych, ale tak samo daleko „Baby It’s Over Outside” do historii o superbohaterach, jak do komedii romantycznej. Nic się nie rozwijało po mojej myśli, co ostatecznie zaowocowało zaskakującym zakończeniem, ale przez większość czasu byłam znudzona. „Ekscentryzm” tego odcinka nie szedł w parze z wizją artystyczną.
8. „Empty Body”
Reżyseria: Kim Ui Seok znany z After My Death (2018)
Obsada: Moon Sori, Jang Yoo Sang, Ryu Abel, Park Jong Hwan
Ostatni odcinek „SF8” jest największym testem i pewnie będzie najbardziej dzielił widzów. „Empty Body” to dla mnie najbardziej niezależny, „festiwalowy” dramat, w którym element science-fiction jest kompletnie umowny.
Moon Sori wciela się w matkę w żałobie, która wytacza proces swojemu własnemu synowi, a tak naprawdę cyborgowi (Jang Yoo Sang), któremu przeszczepiono część mózgu po jego śmierci. Zauważa zmianę zachowania Young Ina i wkrótce okazuje się, że popełnił „zabójstwo” – usunął z siebie ludzką cząstkę, chcąc być samym sobą, a nie awatarem zmarłego syna.
Można zauważyć klamrę spinającą „SF8”, skoro pierwszy i ostatni odcinek traktują w różny sposób o tym samym – tożsamości sztucznej inteligencji. „Empty Body” nie jest łatwym w odbiorze dramatem, ale poczułam się wciągnięta w proces sądowy „Young Ina”, w którym robot był traktowany dokładnie jak człowiek, kiedy wcale nim nie jest. Wydało mi się fascynujące, że właściwie cały dyskurs o znaczeniu tożsamości był poprowadzony wyłącznie w dialogach – wizualnie film ten nie posiada jakichkolwiek sygnałów, że mamy do czynienia z science-fiction, ale tym bardziej wrażenie zrobiła na mnie sugestia słów, zupełnie niczym w powieści.
Wielkie wizje i telewizyjne ramy
Ogólnie podsumowując, średnia ocena w przypadku tego tytułu jest bardzo umowna, gdyż mój odbiór poszczególnych odcinków „SF8” drastycznie się różnił. Wynikało to z tego, że podeszłam do tej antologii z określonymi oczekiwaniami. Przede wszystkim pragnęłam ujrzeć wizje odległych przyszłości i futurystyczną technologię – coś, czego prawie nigdy nie widzi się w koreańskich dramach, mimo że stają się coraz odważniejsze w swoich próbach gatunkowych. Zapewne nie wszyscy reżyserowie zaangażowani w tej projekt marzyli o kolejnym „Matriksie” lub „Odysei kosmicznej”, tak więc starali się wyrazić główny koncept na inne, mniej oczywiste sposoby przy małym budżecie. Różnorodność jest celebrowana. Każdy odcinek „SF8” jest zgoła inny w swojej fabule, dramacie lub humorze, efektach specjalnych lub ich relatywnym braku, chociaż jako całość antologia ta nie posiada jednorodnej tożsamości, aby być czymś więcej niż filmową ciekawostką.
Ocena:
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 10/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7,75/10