Me and Me

Znane też jako: Lost Time, Close to You, Sarajin Sigan, 사라진 시간

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: mystery

Reżyseria: Jung Jin Young

Premiera: 2020

Obsada: Jo Jin Woong, Bae Soo Bin, Jung Hae Kyun, Cha Soo Yeon, Jang Won Young, Lee Sun Bin, Shin Dong Mi

 

Jung Jin Young dołącza do grupy aktorów, którzy stanęli po drugiej stronie kamery i zadebiutowali jako reżyserzy. Ta możliwość większej ekspresji artystycznej zaowocowała trudnym do zdefiniowania filmem (stąd ten mało mówiący gatunek mystery, jakim go opatrzyłam), który wymyka się zarówno komercyjnym ramom koreańskich thrillerów, jak i festiwalowym portretom psychologicznym, stając się po prostu czymś, co może się stać ciekawostką na nocne seanse.

Wszystko wydaje się na początku takie oczywiste – Jo Jin Woong w roli detektywa Park Hyung Goo, tajemnicze podpalenie skutkujące śmiercią pary i społeczeństwo wioski, w której każdy zdaje się chować jakąś tajemnicę, lecz „Me and Me” nie tańczy do znajomego rytmu… Przede wszystkim trzeba trochę wyczekać, aby ujrzeć głównego bohatera na ekranie, gdyż najpierw zostaje przedstawiona para małżonków, którzy stają się ofiarami pożaru w swoim domu. Yi Young (Cha Soo Yeon) każdej nocy zdaje się przemawiać innym głosem, a Soo Hyuk (Bae Soo Bin) stara się ze wszystkich sił utrzymać ją w domu z dala od innych, kiedy się „przemienia”, bo każdego następnego dnia wraca do siebie. Czy dzieje się to naprawdę, czy tylko w głowach bohaterów, tego nie wiadomo na pewno. Hyung Goo nie zdąży nawet rozwikłać zagadki ich śmierci – pewnego dnia budzi się po popijawie z lokalnymi mieszkańcami i wszyscy mu wmawiają, że wcale nie jest detektywem, ale nauczycielem, który mieszka tam, gdzie zmarła para. Czy stał się Soo Hyukiem? Czy zawsze nim był? Ale w takim razie co z jego wspomnieniami o byłej żonie (Shin Dong Mi) i dziecku?

„Me and Me” sprzeciwia się znanym mi konwencjom koreańskiego kina. Nie skupia się na rozwiązaniu tajemnicy, a tylko wykorzystuje ją, aby wprowadzić widza w stan osłupienia i być może refleksji wynikającej z próby pojęcia sytuacji. Niestety jest to kij co ma dwa końce i równie dobrze może całkowicie przeszkodzić w jakimkolwiek odbiorze, kiedy po prostu uzna się, że to wszystko nie ma sensu, bo po co oglądać film, który nie ma definitywnego zakończenia? Nie liczcie na finałowy zwrot akcji niczym w „Shutter Island”.

Film byłby łatwiejszy w odbiorze, gdyby reżyser zadbał również o mise-en-scène, które wskazałoby na odrealnioną sytuację, w jakiej znajduje się główny bohater. Jung Jin Young przyznał się w wywiadach, że traktuje swój film jak „lynchowski”, lecz jednocześnie pod względem wizualnym zachowuje ponury realizm koreańskich dramatów (czy z pełną premedytacją…?), co daje uderzającą rozbieżność wizji. Trudno zatem uwierzyć w jakieś alternatywne rzeczywistości lub elementy nadprzyrodzone, kiedy są one traktowane jako najzwyklejsza część pozornie realistycznego świata. Być może jest to oryginalny, choć pokręcony sposób reżysera na zadanie pytania, czym tak właściwie jest nasza tożsamość, ale takie myśli raczej nie nachodzą w trakcie oglądania „Me and Me”, kiedy widz próbuje po prostu zrozumieć, tak samo jak Hyung Goo zresztą, co się w ogóle dzieje. I nie ma pojęcia…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.