Flower of Evil

Znane też jako: Agui Kkot, 악의 꽃

Na podstawie: pomysł oryginalny

Gatunek: thriller, melodramat

Ilość odcinków: 16 x 70 min.

Premiera: 2020

Obsada: Lee Jun Ki, Moon Chae Won, Seo Hyun Woo, Jang Hee Jin, Kim Ji Hun, Nam Ki Ae, Son Jong Hak, Choi Dae Hun, Choi Young Jun, Kim Soo Oh

 

Elementy thrillera i melodramatu najczęściej są spotykane razem w koreańskich historiach o zemście, które bazując na koncepcie han, prowadzą do przebaczenia lub emocjonalnego katharsis. W ostatnich latach zmalała ilość klasycznych revenge dram, chociaż thrillery wzmacniają swoją pozycję, nie będąc już wyłącznie „umownymi”, a rzeczywiście ukazują okrutne zbrodnie i sytuacje bez wyjścia. „Flower of Evil” jest właśnie przypadkiem serialu, w którym więcej elementów tego gatunku niż melodramatu – zazwyczaj jest na odwrót.

Najciemniej pod latarnią

Co gdyby się okazało, że całe twoje szczęśliwe małżeństwo zostało oparte na kłamstwach, a małżonek nawet nie jest tym, za kogo się podaje? „Flower of Evil” podnosi ten pomysł do ekstremum. Chociaż nie ma mowy o posiadaniu dwóch rodzin ani o innych oszustwach w życiu codziennym, właśnie z tej kwestii małżeństwa bierze się melodramat tej dramy. Mamy dwoje tak kontrastujących ze sobą filmowo bohaterów, jak policjantkę i przestępcę, a tragedią jest to, że są parą z kilkuletnią córką.

Baek Hee Sung jest przybraną tożsamością Do Hyun Soo (Lee Jun Ki), syna seryjnego mordercy Do Min Seoka (Choi Byung Mo), który ucieka sprawiedliwości od lat, będąc oskarżonym o morderstwo sołtysa wioski, z której pochodzi. Będąc pozbawionym empatii i niezdolnym do odczuwania głębszych emocji, od dzieciństwa był brany za oczywistego „następcę” swojego ojca. Stygmatyzowano go i nawet próbowano uleczyć szamańskimi praktykami… Na ile jest tak naprawdę niebezpieczny? Na tyle, że bierze na zakładnika i zamyka w piwnicy dziennikarza Kim Moo Jina (Seo Hyun Woo), który przypadkowo spotyka go, chcąc zaczerpnąć ekspertyzy rzemieślnika i poznaje w nim swojego kolegę z dzieciństwa, Hyun Soo.

Żoną Baek Hee Sunga jest Cha Ji Won (Moon Chae Won), detektyw wydziału kryminalnego. Wpada sprawę morderstw, które są łudząco podobne do tych z przeszłości popełnionych przez Do Min Seoka. Jako że się zabił, padają podejrzenia, że Do Hyun Soo powrócił, na co wskazywała ostatnia ofiara przed śmiercią, więc staje się głównym podejrzanym. Hee Sung szybko dowiaduje się, czym się teraz zajmuje jego żona, dlatego myśli, że jest krok przed nią. Sam postanawia odszukać sprawcę, zanim zostanie wrobiony w gorsze rzeczy, a pomaga mu… Kim Moo Jin, który jest pewny, że przynajmniej teraz nie popełnił tych morderstw.

Długa historia niezrozumienia anty-bohatera

Przeraża mnie, a zarazem fascynuje gorliwość fanów tej konkretnej dramy… Nawet mnie nie zainteresowała zbytnio w swoich zapowiedziach, ale medialny szum wokół niej stał się dla mnie zaskakujący. Czy to dlatego, że jeden z popularnych Hallyu-aktorów, Lee Jun Ki, zdecydował się na bardziej wymagającą, a mniej „gwiazdorską” rolę? Że wcielił się w mrocznego anty-bohatera, a nie jakiegoś kolejnego herosa z super-mocami, co tak na marginesie przydałoby się paru innym ulubieńcom z koreańskich romansów…?

„Flower of Evil” jest doskonale funkcjonującym thrillerem z wartką akcją, ale niczym więcej, tak naprawdę. Zwroty akcji stają się przewidywalne w tym sensie, że po prostu należy się ich spodziewać w danych momentach. Baek Hee Sung/Do Hyun Soo bez zaskoczenia jest tragicznie niezrozumiałą ofiarą fałszywych oskarżeń i uprzedzeń społeczeństwa wobec niego, pomimo całkiem niezłej przynęty fabularnej zarzuconej na samym początku, jaką było uwięzienie Kim Moo Jina. Czy jednak naprawdę zrobiliby przestępcę protagonistą koreańskiej dramy…?

Myślałam, że spotkam się z większym dyskursem na temat pochodzenia zła. Skoro mamy głównego bohatera, który niesie brzemię bycia synem mordercy, to pytania o nature vs nurture aż same się nasuwały. Jednak „Flower of Evil” okazało się być o czymś innym. Ten temat był już dostatecznie wyczerpany przez „Come and Hug Me” (MBC 2018), natomiast ta drama to taki potboiler z mocnym wątkiem romantycznym… Siatka kłamstw oraz niewyobrażalnych czynów tak się zagęszcza wokół głównych bohaterów, że właściwie odwraca to uwagę od głębszych refleksji. Zbliżono się do granicy kiczu pulp stories, co swoją drogą może być… atrakcyjne. Jakby podwójne życie Baek Hee Sunga i jego wszystkie oznaki filmowego psychopaty, których zakochana Cha Ji Won nie zauważa, to było za mało, to jego rodzice, a jej teściowe, są również spod ciemnej gwiazdy. Kolejną (niestabilną) warstwą budowania nowej tożsamości była jego adopcja przez ludzi, których syn, czyli prawdziwy Baek Hee Sung, jest w śpiączce. Gong Mi Ja (Nam Ki Ae) i Baek Man Woo (Son Jong Hak) mają dużo na sumieniu, że w ogóle wzięli pod swoje skrzydła poszukiwanego mężczyznę…

Tak czy siak pytania, jakie zadaje „Flower of Evil”, są o szczerość uczuć – czy to, że główny bohater ukrywał swoje prawdziwe ja przed żoną, sprawia, że ich miłość była fałszywa i tym samym nie istnieje? Kiedy dojdzie się już do takich wniosków, to właśnie wtedy można zdać sobie sprawę z tego, ile tak naprawdę melodramatu znajduje się w tym thrillerze kryminalnym…

Być może niektórzy z tego względu będą rozczarowani, że ten intensywny klimat i napięcie nie utrzymują się do końca, niemniej nie uważam, żeby to właśnie fabuła była najmocniejszą stroną „Flower of Evil”. Tą jest aktorstwo. Osobiście widziałam Lee Jun Ki i Moon Chae Won ostatnio w 2016 w (odpowiednio) „Moon Lovers – Scarlet Heart: Ryeo” i „Goodbye Mr. Black”, które wybitnie mi się nie podobały, tak więc odświeżyłam sobie stare, dobre wspomnienia o nich. Potrzebnego restartu kariery doznał też Kim Ji Hun w roli prawdziwego Baek Hee Sunga i naczelnego psychopaty drugiej połowy dramy. Myślałam, że już nie zostało mu nic innego jak role w dramach weekendowych…

Pewnie jest to kwestia przereklamowania, które mnie od samego początku zdystansowała, ale ogólnie nie podzielam opinii, że „Flower of Evil” jest aż wybitnym dziełem. Czas leciał mi przy oglądaniu bardzo szybko, jednakże drama nie zostawiła mnie bijącej się z myślami po zakończeniu seansu. Nie wynajduje nowych konceptów. Cały ten tekst może zabrzmieć bardzo krytycznie, ale chciałabym po prostu oddzielić „Flower of Evil” od filmów oraz seriali, które moim zdaniem mają coś do powiedzenia na temat kondycji ludzkości czy innych problemów społecznych i włożyć ją między thrillery, które dostarczają sporo rozrywki. Akurat pod tym względem nie można narzekać, że potencjał się marnuje i akcja zwalnia po pierwszych kilku odcinkach, wręcz odwrotnie.

Zdobyte nagrody

2020 Asia Artist Awards:

  • Asia Celebrity Award dla Lee Jun Ki
  • Best Artist Award dla Lee Jun Ki

57th Baeksang Arts Awards:

  • najlepsza reżyseria

Ocena:

Fabuła – 7/10

Kwestie techniczne – 7/10

Aktorstwo – 8/10

Wartość rozrywki – 7/10

Średnia – 7,25/10

1 Comment

  1. W „The Game” (2020) i „He is psychometric” pokazano jak społeczeństwo niszczy dzieci przestępców, nie daje im szans, zaszczuwa. Zwłaszcza media i służby prawa (policja, prokuratura) zostały tam ukazane jako wręcz nakręcające spiralę przemocy. Mimo, że to dramy z elementami fantasy, ukazały bardzo dobrze kondycję ludzką. Jak wręcz społeczeństwo popycha po przed odtrącenie i osądzanie, wreszcie prześladowanie do odwrócenia się przeciwko ludziom. W dodatku pokazano psychologiczne aspekty osobowości „potworów” tak, że trudno ich jednoznacznie określić jako złych.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.