Nadszedł czas. Pewnie to już faux pas pisać o „Squid Game” dopiero teraz i odcinać kupony po fakcie, jak serial ten stał się najbardziej dochodowym w historii Nefliksa, lecz kiedy koreańska popkultura przestała być niszowa, zamiast się cieszyć z tego faktu, nabieram dystansu. To tak jakby ktoś zabrał mi moje hobby, haha.
Ale na serio, to przestałam odczuwać taki pociąg do tego, aby jak najszybciej łapać wiatr i pisać pierwsza recenzje po skończeniu emisji, ponieważ kiedy obecnie koreańskie filmy i seriale regularnie trafiają na międzynarodowe salony (tak od czasów „Parasite”, co nie?), to już dawno przestałam dawać rade dotrzymywać tempa innym stronom internetowym. Oczywiście widmo recenzji „Squid Game” wisi nade mną, ale nie mam nic szczególnego do powiedzenia poza tym, co zostało już omówione i napisane. Tak trochę trudno mi spojrzeć obiektywnie na ten serial i odciąć się od jego ogólnego wpływu na popkulturę, nie tylko tę koreańską, ponieważ otrzymuję mnóstwo pytań od niekoniecznie bliskich znajomych o to, co o nim sądzę… W końcu interesuję się Koreą, co nie? Pytania czy widziałam „Parasite” zmieniły się na czy widziałam „Squid Game” i nawet w pracy nie mogę się od tego odciąć, bezpośrednio coś analizując (pracuję na projekcie związanym z social media).
Jednak nie piszę tego, aby narzekać – wręcz przeciwnie. Jeśli zastanowić się nad tym, co się zmieniło na świecie po „Squid Game”, to wydaje mi się, że nastąpiła zmiana pokolenia wśród widzów koreańskich dram. Dla przykładu, tyle się mówi o różnych generations w kpopie, aż sama nawet nie zauważyłam, że zespoły, których byłam fanką, kategoryzuje się teraz jako „drugą generację”, obecnie mamy czwartą, a trzecia gdzieś mignęła mi poza poza zasięgiem wzroku… Analogicznie nawet się nie obejrzałam, a już można mówić o zupełnie innym pokoleniu fanów koreańskich dram. Kiedyś słyszało się jakąś piosenkę kpopowego zespołu, trafiało po niej do dram lub wpadało się na nie od strony anime. Obecnie wystarczy rekomendacja na stronie głównej Netfliksa.
Czy poszukiwacze „mocnych wrażeń”, którzy mogą sądzić po „Squid Game”, że koreańskie kino to jakaś ekstremalna odskocznia od waniliowych romansów dla nastolatków i krwawy raj dla fanów thrillerów, nie będą rozczarowani pozostałymi Hallyu hitami w katalogu tego medialnego giganta? Trudno stwierdzić, ale warto pamiętać, że koreańska popkultura ma dwie twarze – brutalnych thrillerów zemsty i melodramatycznych rom-comów o przeznaczonych sobie parach. Na każdą jedną oryginalną produkcję Netfliksa, która jest gatunkowym eksperymentem w koreańskim kontekście, przypada kilka komedii romantycznych zakupionych od tamtejszych stacji telewizyjnych. Te dwa światy współistnieją obok siebie i czasami przecinają się w najmniej oczekiwanych miejscach, patrząc po coraz większej różnorodności gatunkowej… To kiedy jakiś komedia romantyczna z zombie?
Patrząc w najbliższą przyszłość, pewnie do końca roku koreańskie produkcje na Netfliksie będą korzystać na efekcie domina po „Squid Game”. Jutro premierę ma wyczekiwane przeze mnie „Hellbound” w reżyserii Yeon Sang Ho – kolejny krok w stronę spektakli CGI o potworach po „Sweet Home” z końca zeszłego roku. W międzyczasie „My Name” z Han So Hee stało się takim małym cult series w kręgach lubiących gangsterskie opowieści. Z ciekawością wypatruję kolejnych koreańskich seriali interesujących reżyserów, jeśli kino jest w covidowej stagnacji. Hwang Dong Hyuk (reżyser i scenarzysta „Squid Game”) nakręcił przecież hitowe filmy „The Crucible” (2011), „Miss Granny” (2014) i „The Fortress” (2017), a zachodnie media malują go na tragicznego artystę, który wreszcie zrealizował długoletni projekt…
Mam podobnie jak Ty, tak jakby ktoś ukradł mi moje hobby. W sumie mogę powiedzieć, że stałam się jakby zazdrosna, że mnóstwo ludzi interesuje się szeroko pojętą kulturą koreańską, a nie tylko ja, jako jedna z niewielu. Cóż nic nie jest constans i trzeba do zmian przywykać.
Squed Game był dla mnie dobrym serialem, mocne sceny, niekiedy brutalne robiły wrażenie, tak że chętnie obejrzę drugą serię.
PolubieniePolubienie
Może i pojawia się wiele recenzji na innych stronach, ale od roku, regularnie wpadam właśnie tutaj, bo uwielbiam czytać Twoje teksty 😅 Nie jestem aktywna w komentarzach (postaram się to zmienić! ) , ale chciałam tylko dać znać i podziękować ;-) Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Squid Game stało się dla mnie wrotami do seriali koreańskich, mimo iż produkcja ta mnie połowicznie znudziła. Połowicznie, bo większość gier i sceny w „sypialni” były b.dobre. Ale reszta mnie zanudzała, fabuła i gra aktorska też mnie jakoś nie porwały. A zgadnięcie, kto jest głównym „złym” jak tylko pojawił się na ekranie to już była jakaś porażka…
Przynajmniej dzięki temu serialowi obejrzałem już około 20 innych, lepszych i trochę gorszych, a ciągle mi mało. Robię sobie listę korzystając z twoich recenzji, serdeczne dzięki za ogrom pracy, który włożyłaś w tego bloga.
My Name było dla mnie pierwszym serialem z główną rolą żeńską i znowu połowicznie rozczarowało, nie rozumiem jak już może osiągać status cult series. Sceny walki super, dobrze nakręcony, fajnie zagrany, ale fabuła przewidywalna do bólu – kto zabił ojca wiadomo po pierwszym odcinku, dlaczego po maks. trzecim.
PolubieniePolubienie