Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: horror
Reżyseria: Choi Jae Hun
Premiera: 2021
Obsada: Lee David, Johyun (Berry Good), Kim Do Hun, Nam Min Woo, Kim Nam Woo, Son Byung Ho, Seo Yi Sook
„The Hypnosis” było filmem, o którym nie wiedziałam kompletnie nic przed rozpoczęciem seansu, ale chyba z reguły tak jest przy horrorach, które nigdy nie są na listach najbardziej oczekiwanych filmów, choć pojawia się ich przynajmniej kilka co roku. Myślę, że mogę to od razu zdradzić – to nie było nic wyjątkowego, co by wprowadziło jakikolwiek powiew świeżości do gatunku. Jednak poprzeczka w horrorach zawieszona jest dość nisko…
Kiedy myśli się w tym gatunku o grupie dwudziestolatków, przed oczami stają pewnie obrazy wakacji, które zmieniają się w slasherowy koszmar. „The Hypnosis” stoi gdzieś pośrodku filmów, gdzie postacie są po kolei zabijane oraz historii o duchach, jeżeli mogę się posłużyć metaforą „duchów przeszłości”. Główny bohater Do Hyun (Lee David) jest studentem, który tak samo jak jego przyjaciele nie ma wspomnień z dzieciństwa. Kiedy dostaje prośbę odprowadzenia nowego ucznia Jin Ho (Kim Nam Woo) na jego sesję terapeutyczną z jednym z profesorów na uczelni, po raz pierwszy styka się z praktyką hipnozy. Postanawia jej wypróbować z ciekawości, ale wkrótce otwiera tym furtkę do stłamszonych wspomnień oraz halucynacji. Nie tylko jego, ale również jego przyjaciół zaczynają dręczyć potworne wizje oraz pamięć o zmarłym już Seung Minie, który mieszkał w tym samym sierocińcu, co oni.
Zaintrygował mnie tak szybki powrót reżysera Choi Jae Huna, którego debiutanckie „The Swordsman” wyszło rok wcześniej, chociaż dość długo przeleżało na półce. Od kostiumowego spektaklu sztuk walki z międzynarodowymi gwiazdami do horroru ze studentami, którego największa „gwiazda”, Lee David znany jest z kilku drugoplanowych ról w dramach? Kompletnie nie można poznać, że oba filmy napisała i nakręciła ta sama osoba, ale po dłuższym zastanowieniu się można znaleźć kilka wspólnych punktów.
W obu scenariusz nie jest najmocniejszą stroną, natomiast dobry warsztat techniczny oraz reżyseria scen akcji, a w tym przypadku konkretnie surrealistycznych scen strasznych halucynacji, wybudzają z letargu, w jaki może wprawić reszta filmu. Zresztą akurat po „The Hypnosis” nie oczekiwałam kompletnie niczego po fabule, zważywszy na to, jak trudno jest nakręcić obecnie horror, który zapadałby w pamięć. Ten przez dłuższy czas zwodzi i balansuje na granicy jawy oraz snu, wprawiając widza w konsternację czy to wszystko dzieje się tylko w głowach bohaterów, czy rzeczywiście mają do czynienia z jakimiś mocami nadprzyrodzonymi, lecz dalej fabuła rozwija się w przewidywalny sposób, kiedy próbują sobie przypomnieć, co takiego z dzieciństwa zapomnieli. Ofiara jest w tym przypadku oczywista.
„The Hypnosis” nie wzbudziło we mnie zażenowania, więc to już coś, jak na „standardowy” koreański horror, o którym może się dowiedzieli wyłącznie fani gatunku grzebiący głęboko w tegorocznych premierach filmowych. Poziom aktorstwa jest zaskakująco dobry jak na prawie anonimową dla mnie główną obsadę i jedyne, czego żałuję, to taki dysonans w montażu… Sceny halucynacji są dość kreatywne, lecz pojawiają się bez większego powodu czy też umotywowania poprzednimi wydarzeniami. Przez to nie można powiedzieć, aby „The Hypnosis” całościowo posiadało jakąś interesującą tożsamość artystyczną.