Znane też jako: I Know But, I Already Know, Algoitjiman, 알고있지만
Na podstawie: manhwy „I Know But” autorstwa Jung Seo
Gatunek: romans
Ilość odcinków: 10 x 70 min.
Premiera: 2021
Obsada: Han So Hee, Song Kang, Chae Jong Hyeob, Lee Yeol Eum, Yang Hye Ji, Kim Min Gwi, Lee Ho Jung, Yoon Seo Ah, Jung Jae Kwang, Han Eu Ddeum
Dotychczas image Han So Hee był bardzo silny – aktorka grała zazdrosne second lead lub młode kochanki, czego kulminacją był występ w hitowym „The World of the Married” (jTBC 2020), który zrobił z niej gwiazdę. Pierwsza główna rola w romantycznej mini-serii to szybkie złapanie wiatru w żagle przez jTBC, a jeszcze sparowanie jej z Song Kangiem zyskującym popularność po „Love Alarm” i „Sweet Home” Netlifksa wyglądało jak zapowiedź nowego kultowego hitu wśród MZ Generation – terminu stworzonego stricte w Korei Południowej określającego dwa pokolenia ludzi wychowanych w dobie internetu (millenialsów i Z generation).
Wbrew wszystkim sygnałom
Bohaterami tej dramy są studenci sztuki. Od samego początku mamy sygnały, że nie będzie to kolejna urocza komedia romantyczna z infantylnymi bohaterami niemającymi bladego pojęcia o miłości, gdyż artystyczne dusze, wolność w wyrażaniu siebie, ale także lekkomyślność dwudziestolatków składają się na obraz podobny urban melodramas.
Yoo Na Bi (Han So Hee) jest co prawda dość powściągliwą postacią w porównaniu do swoich barwnych kolegów ze studiów, lecz posiada już bagaż emocjonalny – poznajemy ją w scenie rozstania ze swoim pierwszym chłopakiem, starszym od niej artystą, który bez jej zgody wykorzystał jej wizerunek w erotycznej rzeźbie wzbudzającej kontrowersje. Do tego dochodzi kwestia niewierności. Odciska to piętno na głównej bohaterce, która wyzbywa się fantazji na temat miłości. Co jednak z fizycznymi reakcjami? Koleżanka z kierunku namawia ją na spotkanie z chłopakami z młodszych roczników, skoro Na Bi nie jest osobą, która odreagowałaby sobie na Tinderze i tam ponownie spotyka Park Jae Eona (Song Kang), słynnego na cały campus playboya, z którym w dniu swojego rozstania przypadkowo spędziła przyjemny wieczór w barze. On flirtuje na prawo i lewo, ciesząc się życiem i nie wchodząc w żaden poważny związek, a ona pomimo swoich wcześniejszych doświadczeń nie może przestać o nim myśleć. Wchodzą w intymną relację, ale sam seks staje się w końcu marnym pocieszeniem, kiedy Na Bi pragnęłaby głębszych uczuć oraz lojalności.
Nieznośna lekkość uczuć
Czy „Nevertheless” warte było tego początkowego szumu medialnego? Plakaty opatrzone są hasłem „hyperreal romance”, ale to miecz o dwóch ostrzach, gdyż tak właściwie trudno przewidzieć czy widzowie będą chcieli bajkowego romansu, czy czegoś bolącego, choć realistycznego, do czego będą mogli się odnieść? Ja sama jestem rozdarta we własnej ocenie pomiędzy tym, co myślę, że mogło być przesłaniem, a tym co rzeczywiście zobaczyłam.
Jednak najpierw trzeba podkreślić parę oczywistości. Seksualny kontent „Nevertheless” jest tym, co odróżnia tę dramę od innych campusowych. Zresztą, zaskakująco trudno znaleźć w repertuarze koreańskich dram jakąś dobrą serię o studentach, gdyż dużo częściej powstają dramy szkolne o licealistach, pierwszych miłościach oraz oczekiwaniach rodziców. Na takim tle „Nevertheless” to niemalże biały kruk, ponieważ przedstawia dwudziestoletnich bohaterów jako już doświadczonych życiowo, dorosłych ludzi, którzy swobodnie randkują, a nie są wierni tej jednej miłości po wsze czasy. Gdyby postawić ją obok innych dram o studentach z tego roku, na przykład „My Roommate is a Gumiho” (tvN), kontrast jest komiczny, mimo że obu produkcjom przyświecają zupełnie inne cele.
Z drugiej strony, ta większa „rozwiązłość” na ekranie, która sprawiła, że drama miała w niektórych odcinkach rating „od 19 lat” (jak na koreańskie standardy…) jakoś nie wydaje się być głównym motywem przewodnim w porównaniu do wielu innych chick flicks z przeszłości, z których każde chciało być koreańskim „Seksem w wielkim mieście”. Tu nie chodzi o bycie frywolnym. Yoo Na Bi jest introwertyczną postacią, ale realistyczną. Gdy jej serce zostało złamane, rozum podpowiadał, aby nie pakować się znowu w podobną sytuację, ale serce czy też ciało pragnęło Park Jae Eona, który wszczynał swoim zachowaniem wszelkie alerty, lecz co zrobić? Bardzo trudno wyrwać się z toksycznego związku.
Spodobał mi się sam pomysł głównego bohatera. Po wielu latach oglądania koreańskich dram można już przestać zauważać, jakimi dupkami jest wielu bohaterów, którzy bawią się uczuciami bohaterek, łamią im serca, upokarzają, ale ostatecznie wyznają prawdziwą miłość i wszystko jest jak w najlepszym porządku, gdyż to właśnie kobieta zmieniła ich na lepsze. W „Nevertheless” sprawy są jasne – Na Bi wchodząc w relację traktuje ją bardzo poważnie, jak związek, natomiast Jae Eon otacza się kobietami, z których każda myśli, że to ona właśnie jest tą wybraną, która go zmieni. Ich relacja była frustrująca, ale jednocześnie fascynująca, bo pełna sprzecznych sygnałów oraz fałszywych zapewnień. Wydawała się daleka od romantyzmu znanego z innych koreańskich dram… do czasu.
Konflikt serca i rozumu
Rozczarowujące w „Nevertheless” jest to, że tak „odważnie” zapowiadająca się drama skończyła się „jak wszystkie inne” na trójkącie romantycznym z bad boyem oraz przyjacielem z dzieciństwa, który jest zbyt dobry dla głównej bohaterki. Właściwie można to sprowadzić do komiksów z gatunku smut oraz samych wspomnianych wcześniej przeze dram, w których głównym bohaterom jest wybaczone, bo nagle uświadamiają sobie „prawdziwą miłość”… Dlatego „Nevertheless” jest niezwykle trudne w obiektywnej ocenie, ponieważ nie jestem w stanie przewidzieć czy oryginalne intencje zostały pogrzebane na rzecz „happy endu”, czy właśnie tą oryginalną intencją było zmienienie zakończenia webtoon ze względu na nieodłączny od koreańskiej kultury motyw przebaczenia. Chciałam, żeby drama była dużo lepsza niż czytane przeze mnie negatywne recenzje ze względu na portret związku, który nie odhacza po kolei wszystkich punktów na liście typowej Hallyu komedii romantycznej, ale subiektywnie czas mi się dłużył w drugiej połowie zaledwie dziesięcioodcinkowej dramy.
Mimo wszystko nie nazwałabym tej dramy cukierkową w swojej istocie, pomimo pastelowej otoczki tworzącej paradoksalnie bardzo piękny obraz brzydkiego związku oraz romantycznej indie muzyki (kto pozostanie obojętny Samowi Kim?). Nie jest to również drama do obejrzenia i szybkiego zapomnienia, ponieważ zaskakująco to właśnie „Nevertheless” zapadło mi w pamięć najbardziej ze wszystkich koreańskich romansów, jakie obejrzałam w tym roku. O Song Kangu mam właściwie to samo zdanie, co w recenzji „Navillera” (tvN 2021), za to Han So Hee wypada wspaniale w bardziej powściągliwej roli bohaterki trzymającej emocje w sobie, co do pary z jej występem „My Name” (Netflix 2021) stawia ją w moich oczach pomiędzy najlepszymi aktorami 2021 roku. Bohaterowie drugoplanowi, koledzy i koleżanki z tej samej uczelni, mają swoje własne poboczne wątki romantyczne, które wcale nie służą komediowemu wytchnieniu, co jest częstą praktyką – interesującym smaczkiem są uczucia Yoon Sol (Lee Ho Jung) wobec jej najlepszej przyjaciółki Seo Ji Wan (Yoon Seo Ah) oraz niepewność, jak wątek lesbijski może zostać rozwiązany w koreańskiej telewizji.
Zatem podsumowałabym to tak – „Nevertheless” jest ciekawym paradoksem. Dramą przedstawiającą w bardzo realistyczny sposób emocje oraz decyzje podejmowane pod ich wpływem, czy to te dobre, czy złe, ale jednocześnie mało realistyczną bajką, w której domniemana potęga miłości całkowicie zmienia człowieka. Szkoda, że nie odważono się na brutalne zakończenie.
Ocena:
Fabuła – 6/10
Kwestie techniczne – 9/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7,25/10
Drama jest o tyle ciekawa, że pojawia się wątek lesbijski (zresztą zagrany bardzo subtelnie) oraz tema toksycznej relacji, opartej zresztą na seksie. Brak więc słodkości i typowych dla dram wątków romansowych. I może nie byłoby tak źle,, gdyby jakieś poczucie braku, które mi towarzyszyło podczas oglądania…Niby poprawnie, nawet w jakiejś mierze nowatorsko, a zarazem sztampowo. Ostatni odcinek sobie odpuściłam, koniec łatwo było przewidzieć.
PolubieniePolubienie
Czekałam na tę recenzję, bo dramę obejrzałam już jakiś czas temu i dawno żadna mnie tak nie zawiodła. Początek był świetny, bardzo realistyczny, pozbawiony tej typowej dla k-dram cukierkowości, po trzech odcinkach zaczęłam polecać tę dramę wszystkim znajomym… żeby potem musieć ich wszystkich przepraszać. Ten toksyczny związek dwójki głównych bohaterów miał taki potencjał, że nie wiem co ostatecznie okazało się bardziej frustrujące – oglądanie ich cierpienia kiedy udawali (właściwie głównie Na Bi), że im to pasuje czy super szablonowy, niszczący wszystkie przedstawione wcześniej skomplikowane uczucia finał. Sama byłam w podobnej sytuacji co główna bohaterka i sama chętnie chciałabym żeby moja życiowa drama skończyła się jak ta tutaj, ale to niemożliwe. Nawet w serialu, który jest totalną fikcją i być może chciał wzbudzić nadzieję w widzach, wybrane rozwiązanie tym bardziej denerwuje, bo człowiek spodziewał się czegoś innego po pierwszych kilku odcinkach. Ode mnie 6,5/10, dobrze że trzeba było przebrnąć tylko przez 10 epizodów.
PolubieniePolubienie
Song Kang jest tym, który powstrzymuje mnie przed oglądaniem dram, w których występuje. Nic w całości z jego udziałem nie obejrzałam, a do kilku tytułów nawet nie podeszłam. Żałuję za każdym razem, gdy widzę jego nazwisko w obsadzie, bo wiem, że tego nie obejrzę. Jest kiepskim aktorem, który ma w dodatku aurę, jaka mnie odpycha.
PolubieniePolubienie