Znane też jako: Gapdong, Memories of Murder, Gabdongi, 갑동이
Na podstawie: koreańskiego filmu „Memories of Murder” (2003) w reż. Bong Joon Ho
Gatunek: kryminalny
Ilość odcinków: 20 x 70 min.
Premiera: 2014
Obsada: Yoon Sang Hyun, Kim Min Jung, Sung Dong Il, Lee Joon (MBLAQ), Kim Ji Won, Jung In Ki, Kang Nam Gil, Jang Kwang, Min Sung Wook, Jo Ji Hwan
.
Ciągnąca się sprawa
Dobrze, że w ogóle zdążam z tą recenzją przed końcem roku, co nie? Tak więc zobaczmy, co mi zostało z „Gab Donga” w głowie po tylu miesiącach…
Dramowy remake-nieremake kultowego filmu „Memories of Murder” w reżyserii Bong Joon Ho inspirowany jest tą samą, nierozwiązaną sprawą morderstwa. W przypadku tej dramy w fikcyjnym mieście Iltan dochodzi do serii dziewięciu morderstw w przeciągu trzech lat od 1993 do 1996 roku. Policja nadaje mordercy przydomek Gab Dong i nieskutecznie próbuje go odnaleźć. Detektyw Yang Chul Gon bardzo się poświęca śledztwu, choć jego oskarżenie niedorozwiniętego umysłowo Ha Il Shika doprowadzają do samobójstwa, co inspiruje jego syna, Ha Moo Yeoma, do zostania policjantem i osobistego złapania Gab Donga w akcie zemsty.
Lata później, kiedy sprawa się przedawnia, w mieście znowu ktoś morduje, będąc przy tym łudząco podobny w stylu do Gab Donga, który (jak wielu wierzy) musiał już umrzeć. W dodatku zapowiedzią kolejnych zbrodni staje się internetowy komiks publikowany w odcinkach przez licealistkę Ma Ji Wool, która podkochuje się w Moo Yeomie i wszędzie za nim biega. On zostaje przydzielony do tej samej jednostki śledczej, co jego nemezis, powracający do Iltan Yang Chul Gon. Obaj podejrzewają siebie nawzajem i nie kryją się z nienawiścią. W śledztwie ważną osobą staje się Ji Wool, która może się stać kolejną ofiarą. Inne kluczowe osoby to pani psychiatra Maria Oh, która jest jedyną ofiarą Gab Donga, która przeżyła oraz psychopata Ryu Tae Oh, który uznaje Gab Donga za swojego idola. Wychodzi ze szpitala psychiatrycznego i zaczyna pracować w kawiarni, do której chodzi Ji Wool, dlatego nawiązuje niebezpieczną relację z obiema kobietami, grając na nosie Moo Yeomowi. Tae Oh szybko okazuje się być naśladowcą dokonań Gab Donga, ale wkrótce wychodzi na jaw, że oryginalny morderca nie spoczywa w spokoju…
Koreańska genre drama
W pewnym sensie „Gab Dong” to jedyna w swoim rodzaju drama. Kryminalny gatunek zdaje się bardziej pasować do profilu OCNu niż tvNu (obie stacje mają tego samego właściciela), ale w tym wypadku nie mamy do czynienia z krótkim, epizodycznym serialem, który można rozciągnąć do kilku sezonów, ale w pewnym sensie typową dramą, tyle że o nietypowym gatunku. W przerwie między łapaniem mordercy bohaterowie przesiadują w kawiarniach niczym w każdej koreańskiej komedii romantycznej z nachalnym product placement. Nie zabrakło nawet wątku miłosnego!
Z tego powodu trudno jest oceniać „Gab Dong”, porównując go do innych kryminalnych dram, jakie powstały w Korei. Ta jest kompletnie komercyjna, choć na szczęście nikt tego nie ukrywa. Trudno mówić o elementach thrillera, ale przynajmniej zapewniono odpowiednią dawkę emocji, ponieważ „Gab Dong” obfituje w zwroty w fabule oraz niejednoznaczne zachowania bohaterów, starając się jak najbardziej zagrać na emocjach widzów. Przyznam, że nie zawsze miało to sens, a poza tym fajerwerków nie starczyło do końca. W końcu ile można wymyślić cliffhangerów przy dwudziestu odcinkach, szczególnie kiedy tożsamość prawdziwego Gab Donga zostaje wyjawiona na osiem odcinków przed końcem? Ale chyba można takie coś wybaczyć, kiedy mimo wszystko drama dostarcza rozrywki?
W sumie nie tak skomplikowana siatka
W tego typu historiach początek jest imponujący, kiedy widz nie ma bladego pojęcia, jak rozwiązać intrygę, a każdy z bohaterów wydaje się na swój sposób podejrzany. Jednak „Gab Dong” wpada w klasyczny schemat, w którym wszyscy główni bohaterowie są tak szemrani, że wręcz można oczekiwać, iż sprawcą okaże się „najmniej oczekiwana” postać. Równie dobrze tytułowy Gab Dong mógł być legendą powstałą ze sklejenia wielu morderstw – innymi słowy w takim przypadku parę osób byłoby Gab Dongami.
Drama próbowała być psychologiczna, chociaż uznaję w końcu, że właśnie „próbowała”. Analiza umysłu psychopaty to nie jest coś, co można wepchnąć widzowi za pomocą pustych pojęć dobra, zła, człowieczeństwa, bestii, wolności itd. W pewnym momencie można było uznać, że scenariusz „Gab Dong” po prostu błądzi dookoła tą samą ścieżką, ale próbuje to zamaskować taką elaboracją bohaterów i ich pompatycznymi kwestiami.
Być może będzie to z mojej strony porównanie na wyrost, ale pomyślałam sobie, że próba dokładnego wytłumaczenia pobudek naszego naczelnego, psychopatycznego obiektu badań, Ryu Tae Oh, jest tak samo rozczarowująca jak próba wytłumaczenia geniuszu postaci Hannibala Lectera (bardzo nie podobało mi się „Hannibal – po drugiej stronie maski”). Czasami niektóre rzeczy trzeba zostawić domysłom albo w ogóle ich nie dociekać, aby postać pozostawała zawsze cool.
To wszystko to są takie typowe drogi, którymi podąża „Gab Dong”, jednak dobra reżyseria oraz ogólne opakowanie dramy niweluje potencjalnie złe wrażenie, jakie mogłaby wywrzeć fabuła tego serialu po rozebraniu jej na czynniki pierwsze. Przyznaję, że „Gab Dong” to przerost formy nad treścią, choć nie w sensie całkowitego skupienia się efektach wizualnych. Reżyser Jo Soo Won po prostu zręcznie sprzedał fabułę, która nie była wybitna, ale mogła się podobać.
Uczeń, który przerasta mistrza
Mi się „Gab Dong” podobało… Właściwie nie pamiętam już szczegółów, których mogłabym się naprawdę przyczepić, więc po tak długim czasie zostało mi jedyne dobre wrażenie po tej dramie. Pierwszy raz widziałam Yoon Sang Hyuna w niekomediowej roli, w której w dodatku przystojnie wyglądał bez żadnej trwałej na głowie! Obsada drugoplanowa składa się ze znanych twarzy w typowych dla siebie rolach, niemniej jak zawsze dobrze im wyszło (Sung Dong Il i jego anty-bohaterowie…). W stosunku do Kim Ji Won można się znacznie ocieplić, kiedy porzuca grę rozchichotanej nastolatki i staje się poważniejsza, natomiast Kim Min Jung miała swoje dobre i gorsze momenty. Za te lepsze uznaję chwile, w których wbrew stereotypom dotyczących głównych bohaterek w dramach, porzucała dobroduszność i tak jakby stawała się swoim wykreowanym, seksownym alter-ego.
Jednak nikt się nie popisuje tak, jak Lee Joon w roli seryjnego mordercy Ryu Tae Oh. To była trudna rola i miejscami popadł wraz ze scenarzystką w kicz, niemniej stał się większą gwiazdą dramy niż sam tytułowy Gab Dong. W sumie nietrudno imponować w takiej roli, jeśli tylko nie spartaczy się jej całkowicie, prawda?
Tak jak napisałam wcześniej, po pięciu miesiącach od zakończenia emisji „Gab Dong” raczej nie zostały mi tej dramie negatywne wspomnienia. Co prawda mogła być krótsza dla większego impaktu, ale mimo wszystko to całkiem niezła próba stworzenia koreańskiej dramy kryminalnej, która byłaby ciągła i zaadresowana do szerszego grona widzów.
Ocena:
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7/10