Znane też jako: Miłość i kłamstwa, Gisaeng, Haeeohwa, 해어화, 解語花
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: melodramat, muzyczny, historyczny
Reżyseria: Park Heung Shik
Premiera: 2016
Obsada: Han Hyo Joo, Chun Woo Hee, Yoo Yeon Seok, Park Sung Woong, Jang Young Nam, Lee Han Wi, Ryu Hye Young
.
Reżyser Park Heung Shik nieoczekiwanie sięgnął dna superprodukcją „Memories of the Sword”, która była największym niewypałem tamtego roku. Wciąż nie mam pojęcia, jak do tego mogło dojść (bo sageuk, sztuki walki, Lee Byung Hun, Jeon Do Yeon i Kim Go Eun…), tak więc po cichu liczyłam, że odbije się od razu kręconym „Love, Lies”, bo romantyczny repertuar w końcu uznawany jest za jego specjalność… Poza tym w główne role wcielili się młodzi i piękni Han Hyo Joo, Chun Woo Hee i Yoo Yeon Seok, którzy zagrali wszyscy razem rok wcześniej w „The Beauty Inside”.
„Love, Lies” jest jednak rozczarowującym filmem i do tego sprawia wrażenie deja vu po innym tytule z Han Hyo Joo, „C’est Si Bon”. Posiada wszystkie właściwie składniki, podkreślam szczególnie mocną stronę wizualną, ale jeśli nie zdoła poruszyć serc, będzie tylko ładnym, ale bardzo powierzchownym obrazkiem ery, która minęła i być może przez to właśnie się ją tak sztucznie wynosi na piedestał…
Lata 40. So Yul (Han Hyo Joo) i Yeon Hee (Chun Woo Hee) są dwiema przyjaciółkami z dzieciństwa, która od zawsze były trenowane w tradycyjnym śpiewie i innych sztukach, aby zostać gisaeng. Ich wielką pasją jest jednak coraz popularniejsza muzyka popowa… Yeon Hee dostaje wkrótce okazję do nagrania albumu od chłopaka So Yul, tekściarza i kompozytora Yoon Woo (Yoo Yeon Seok), a tamtej coraz trudniej powstrzymywać rosnącą w niej zazdrość, bo ona akurat nie posiada talentu w śpiewaniu innych piosenek niż tych tradycyjnych. Kiedy Yoon Woo zakochuje się w Yeon Hee, ich relacja z So Yul całkowicie się rozpada, a ta wykorzystuje sympatię japońskiego oficera (Park Sung Woong) do niej, aby zakazać ich muzyki i sama wydać wymarzony album.
„Love, Lies” jest w gruncie rzeczy prostą historią o tym, jak zazdrość jednej kobiety i jej kiepskie wybory prowadzą wkrótce do tragedii wszystkich jej bliskich. Pomimo nieoryginalności materiału wydaje mi się, że w sprawnych rękach można by coś z tego jeszcze wyciągnąć, ale film cierpi dodatkowo na płaskie, niewzbudzające sympatii postacie oraz sztampową końcówkę po latach, w której nałożyli na Han Hyo Joo bardzo niewiarygodny makijaż postarzający. Głównych bohaterów można krótko podsumować – So Yul jest gwiazdą swojej agencji gisaeng, wręcz perfekcyjną dziewczyną, która nagle nie dostaje tej uwagi, do której się przyzwyczaiła, kiedy z cienia wyłania się Yeon Hee, brzydkie kaczątko. Yoon Woo był tylko kością niezgody między kobietami i niczym więcej. Było to dla mnie niewystarczające.
Dodatkowo nie przekonało mnie to całe podejście do tematu gisaeng, który potrafi być źródłem niezłych melodramatów, ale w tym przypadku wyłonił się jakiś taki fałszywy obraz, jakby gisaeng były strażniczkami kultury wysokiej i jednocześnie wręcz przeciwnie, głosem ludu. Brakowało w tym logiki. Jest w tym pewna tragedia, że po tylu latach uprawiania sztuki można stać się w jednej chwili po prostu kobietą do towarzystwa dla ludzi, którzy wcale nie doceniają tej sztuki, jak np. w „Wyznaniach gejszy”, ale „Love, Lies” nie robi tak głębokiego wrażenia. Była w tym filmie słabo zarysowana miłość i dużo kłamstw, generalnie nic nowego.