Znane też jako: Detective K, Joseon Detective, Joseon Myeongtamjeong: Gaksitugu Kkotui Bimil, 조선명탐정 : 각시투구 꽃의 비밀
Na podstawie: koreańskiej powieści „Secret of the Gate of Virtue” autorstwa Kim Tak Hwana
Gatunek: komedia kryminalna, historyczny
Reżyseria: Kim Seok Yoon
Premiera: 2011
Obsada: Kim Myung Min, Oh Dal Soo, Han Ji Min, Lee Jae Yong
.
Czasami w oglądaniu filmu i czerpaniu z niego przyjemności bardzo pomaga to, kiedy jest on zwyczajnie miłą niespodzianką, czymś, o czym mieliśmy kompletnie inne wyobrażenie… „Detective K” długo leżakował sobie na moim dysku, aż w końcu wczoraj postanowiłam go obejrzeć tylko dlatego, że wydawał się najlżejszym filmem ze wszystkich, jakie czekają w mojej kolejce do zobaczenia. Pobrałam go trochę w ciemno, dopiero teraz ze zdziwieniem odkryłam, że był hitem w koreańskim box-office, co się rzadko zdarza produkcjom z udziałem Kim Myung Mina.
Sama historia jest banalna i typowa – główny bohater, bezimienny detektyw dostaje od króla Jeonjo misję zbadania serii tajemniczych morderstw. Sprawa oczywiście okazuje się być powiązana z politykami z wyższych szczebli oraz tajemniczą organizacją handlową, której przewodzi femme fatale Han Gaek Joo. Jak każdy rasowy detektyw, bohater grany przez Kim Myung Mina ma swojego pomocnika, którym jest żałosny, ale całkiem sprytny złodziej psów Gae Jang Soo.
Główny aktor zawsze będzie mi się kojarzył jako method man, jeden z przedstawicieli wymierającego gatunku aktorów stosujących Metodę Stanisławskiego jak np. Daniel Day-Lewis czy Christian Bale. „Detective K” nie wygląda, jakby Kim Myung Min musiał się do niego reżimowo przygotowywać jak na przykład do jego ostatniego filmu „Pacemaker”, do którego drastycznie schudł… W ogóle jakoś średnio mi pasuje do lżejszych ról, bo mimo że takie posiada w swoim resume, przez ostatnie lata podejmował się dramatycznych ról jak np. w filmie „Closer to Heaven” czy dramach „White Tower” i „Beethoven Virus”.
„Detective K” spodobało mi się z tego względu, że mimo umieszczenia akcji w dynastii Joseon, jest to bardzo synergiczny film, który łączy wiele współczesnych elementów, mało przejmując się tym, czy były one w tamtych czasach możliwe. Sam tytułowy detektyw to taka parodia najsłynniejszych bohaterów opowieści kryminalnych i do tego ten jego niewyobrażalny wąs… Dziwię się, że go nie podkręcał jak Hercules Poirot. Jego dedukcja i charyzma przypominały trochę Sherlocka Holmesa (szczególnie w wydaniu Roberta Downeya Jr.), ale zarazem potrafił być ciapowaty jak Inspektor Clouseau. Cały film charakteryzował się takim sztywnym, trochę kpiarskim humorem – bohaterowie np. magicznie znikali i pojawiali się w sytuacjach zagrożenia. Były to po prostu sytuacje, które są zabawne, ale nie wzbudzają salw śmiechu.
Nie zabrakło scen akcji – wychodzi na to, że „Detective K” to prawdziwy blockbuster, więc aż się dziwię, że nie miał swojej premiery w lecie. Mało w tym filmie mięsistej fabuły, dlatego potem wydaje, że dwie godziny to zdecydowanie za dużo dla niego (przysięgam, każdy koreański film tyle trwa, nie ważne czy to nudna obyczajówa czy film akcji…). Na plus idą jednak zdecydowanie oryginalny dobór aktorów do ról (Kim Myung Min w komedii? Han Ji Min jako femme fatale?), rozrywkowy ton i dobre, rzemieślnicze wykonanie techniczne. Polecam właśnie na tę porę roku.
Zdobyte nagrody
2011 Grand Bell Awards:
- najlepsza scenografia