Znane też jako: Like The Moon Escaping From The Clouds, Gureumeul Beoseonan Dalcheoreom, 구르믈 버서난 달처럼
Na podstawie: manhwy „Like The Moon Escaping From The Clouds” autorstwa Park Heung Yonga
Gatunek: dramat historyczny, sztuki walki
Reżyseria: Lee Jun Ik
Premiera: 2010
Obsada: Hwang Jung Min, Cha Seung Won, Baek Sung Hyun, Han Ji Hye
.
„Blades of Blood” było podobno jednym z najbardziej wyczekiwanych filmów 2010 roku. Po pierwsze to adaptacja popularnej manhwy, po drugie w rolach głównych wystąpili popularni i zarazem poważani Hwang Jung Min i Cha Seung Won, a po trzecie reżyserią zajął się Lee Jun Ik znany wcześniej z hitowego „The King and the Clown”. Co z tego wyszło?
Jak na film akcji na podstawie komiksu „Blades of Blood” jest naprawdę porządne, mimo że fabuła niczym się nie wyróżnia. Jest rok 1591 za panowania króla Seonjo, tuż przed japońską inwazją. Szlachcic Lee Mong Hak zakłada Wielkie Przymierze, aby sprowadzić pokój w Korei i przeciwstawić się Japończykom, jednak zostaje uznany za zdrajcę. Wtedy postanawia zbrojnie bronić własnego zdania, tworząc rebeliancką armię i zabijając każdego, kto stanie mu na drodze. Wtedy na poszukiwania go wyrusza ślepy wojownik Hwang, który zakładał z nim Wielkie Przymierze. Dołącza do niego Kyeon Ja, syn szlachcica z nieprawego łoża, który chce zabić Mong Haka, mszcząc się za śmierć ojca.
Innymi słowy można to streścić tak – dzieciak pragnący zemsty uczepia się irytującego ślepca, który niespodziewanie okazuje się być legendarnym szermierzem. Podróżują razem, trenując przy okazji, aby wreszcie spotkać ich nemezis i stoczyć pojedynek. Dodajmy do tego wieczne wrzeszczenie po sobie i zdzielanie ucznia po głowie laską, by wreszcie sam wpadł na to, jak to ma niby pomóc w jego nauce miecza, a mamy typową komiksową fabułę dla mang i manhw.
„Blades of Blood” nie wzbudza zaskoczenia lub jakiegoś wielkiego zachwytu, nie pozostawi też widza bijącego się z myślami. To przecież kino rozrywkowe… Nie oznacza to jednak, że taki film nie może być wysokiej jakości. „Blades of Blood” akurat może się pochwalić doskonałym aktorstwem, szczególnie ze strony Hwang Jung Mina, dla którego może nie była to pierwsza rola historyczna, ale z pewnością pierwsza kostiumowa, w której musiał wywijać mieczem, a w dodatku być ślepcem irytującym niczym jakiś gnom.
Zaskoczyło mnie to, jak wielką rolę dostał Baek Sung Hyun na tle takich weteranów jak Hwang Jung Min i Cha Seung Won… To fajne zagranie, kiedy połowa głównej obsady składa się z wprawionych aktorów, kiedy drugą część powierzają młodszym, którzy mogą albo naprawdę coś pokazać i się wybić, albo schować się bezpiecznie w cieniu swoich sunbae. Główną rolę żeńską gisaeng zakochanej w Mong Haku, która i tak wyrusza w podróż, żeby go zabić, dano Han Ji Hye, która ostatnio ograniczyła się tylko do beznadziejnych dram weekendowych MBC. Naczytałam się mnóstwo krytyki na jej temat, widziałam parę urywków z makjang dram i żałuję, że nie bierze się częściej za sageuki. Była tu poprawna z paroma prawdziwymi przebłyskami.
Recenzowany film cechuje się także doskonała reżyserią i mimo że nie mógłby się bardziej różnić od „The King and the Clown”, widać na przykładzie zestawienia tych dwóch filmów jak wygląda styl Lee Jun Ika – przede wszystkim podstawy historyczne są bardzo mocne, niż gdyby tylko miałyby być punktem wyjściowym do dalszej fantazji. Widać, że w „Blades of Blood” kreślony jest szerszy obraz. Mamy skłócony rząd, beznadziejnego króla, japońską inwazję oraz trzymanie się faktów, dlatego niektórzy mogą się domyślić, jak ten film może się skończyć… Dodałabym jeszcze to, że wbrew pozorom (i angielskiemu tytułowi, który brzmi jak gra na konsolę…) recenzowany tytuł jest realistyczny. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam tak dobrą choreografię walk, które nie przeistaczają się w jakieś pojedynki latających nadludzi. Mogę polecić „Blades of Blood”.
Zdobyte nagrody:
2010 Fantasia Film Festival:
- najlepsza reżyseria