Znane też jako: Hello Mom, Goodbye Mom, Hello Mother, Haibai, Mama!, 하이바이, 마마!
Na podstawie: pomysł oryginalny
Gatunek: komediodramat, fantasy
Ilość odcinków: 16 x 70 min.
Premiera: 2020
Obsada: Kim Tae Hee, Lee Kyu Hyung, Go Bo Gyeol, Shin Dong Mi, Oh Ui Shik, Yoon Sa Bong, Kim Mi Kyung, Park Soo Young, Kim Mi Soo, Lee Shi Woo, Ban Hyo Jung, Park Eun Hye, Kim Dae Gon, Shin Soo Yeon, Bae Hae Sun, Lee Jae Woo, Bae Yoon Kyung, Yang Kyung Won
Kiedy przychodzi wreszcie pora na pokazanie się celebrowanych gwiazd Hallyu z nowej, bardziej przyziemniej strony, zazwyczaj daje to fantastyczny rezultat. Uznawana za jedną z najpiękniejszych koreańskich aktorek Kim Tae Hee powróciła do grania po pięcioletniej przerwie od czasów hitowej revenge dramy „Yongpal” (SBS 2015), wybierając pierwszą w swojej karierze rolę matki. W międzyczasie sama stała się jedną, rodząc dwie córki, tak więc mogąc czerpać z własnego doświadczenia, dała występ, który wreszcie zamknął usta wszystkim krytykom jej aktorstwa. Osobiście uważam, że siedem lat za późno…
Matczyna miłość aż po grób
„Hi Bye, Mama!” jest połączeniem komedii i melodramatu, choć bez klasycznego wątku romantycznego, dzięki czemu nic nie kradnie uwagi głównemu zamierzeniu tej dramy, jakim jest ukazanie matczynej lub po prostu platonicznej miłości w różnych jej formach. Główna bohaterka Cha Yoo Ri (Kim Tae Hee) zginęła w wypadku samochodowym, będąc w zaawansowanej ciąży, pozostawiając tym samym swojego męża Jo Kang Hwa (Lee Kyu Hyung) samego w wychowywaniu uratowanej córki Seo Woo. Jego teściowie odmówili mu pomocy, licząc na to, że opieka nad dzieckiem zapobiegnie jego własnemu targnięciu się na swoje życie z powodu nieukojonego żalu. Zawsze może jednak liczyć na swoich najlepszych przyjaciół, którzy tak samo przeżywają śmierć Yoo Ri – Gye Geun Sanga (Oh Ui Shik) i jego żonę Go Hyun Jung (Shin Dong Mi).
Pięć lat później Kang Hwa ma już drugą żonę Oh Min Jung (Go Bo Gyeol), a jego córka myśli, że to ona jest jej prawdziwą matką. Cha Yoo Ri nie odeszła na drugą stronę, gdyż nie mogła się pogodzić z tym, że nie zdążyła nawet potrzymać w ramionach swojego dziecka. Dlatego właśnie podąża za nią wszędzie jako duch, przysparzając tym sporo kłopotów szamance Mi Dong (Yoon Sa Bong), która i tak ma na głowie cały tłum upartych duchów w kolumbarium, które nie chcą wstąpić do „nieba”. Pewnego dnia odzyskuje jednak dzięki boskiej woli swoje ludzkie ciało… Ma 49 dni na to, aby wrócić do swojego „należytego miejsca”, cokolwiek to znaczy, a być może dostanie wtedy drugie życie.
Główna bohaterka waha się jednak przed ponownym pojawieniem się przed swoimi najbliższymi, dopóki nie zmuszają ją do tego różne okoliczności. Nie ma najmniejszego zamiaru odbierać Min Jung jej męża, widząc przez pięć lat, jaką jest wspaniałą macochą pomimo plotek innych matek z przedszkola, ale możliwość interakcji z Seo Woo tak jej zawraca w głowie, że zatrudnia się w jej przedszkolu jako kucharka, a także staje się dla niej nianią wyręczającą Min Jung w niektórych obowiązkach. Ona widzi jej podobieństwo do zmarłej żony Kang Hwy, ale kompletnie nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistej sytuacji… Yoo Ri za to stawia sobie za cel ochronę córki przed innymi duchami, które ona widzi i mogą być dla niej potencjalnie niebezpieczne.
Przerabianie traum i dalsze życie
Jeśli ktoś jest podatny na płacz przy każdej wzruszającej scenie, ta drama będzie prawdziwym festiwalem siorbania do chusteczki i rechotania ze śmiechu w międzyczasie. Już potrafią o to zadbać PD Yoo Je Won („Oh My Ghostess”, tvN 2015) i scenarzystka Kwon Hye Joo („Go Back Couple”, KBS 2017), choć muszę przyznać, że „Hi Bye, Mama!” ostatecznie nie jest lepsze niż ich poprzednie projekty, którymi się wsławili… Mam takie ogólnie wrażenie, że jest to nawet nieco przeceniana drama, choć nie ukrywam, że czas leciał mi przy niej szybko, przynajmniej przez większość czasu.
Brakuje „Hi Bye, Mama!” tego „czegoś” – tej dodatkowej garści magii, która do reszty pochłonęłaby widza… Drama natomiast spotkała się ze sporym rozczarowaniem widzów wobec jej zakończenia, chociaż ja uważam, że podążała przez cały czas jasną ścieżką. Z czego osobiście jestem mniej zadowolona, to potraktowanie elementów fantasy po macoszemu. Zasady rządzące tym światem były ledwie naszkicowane, a rzeczy po prostu działy się niewytłumaczalnie, gdyż brakowało kogokolwiek z postaci, kto mógłby dostarczyć jakiejś wiedzy. Czy to nie pójście na takie skróty, zrzucenie wszystkiego na nieodgadnioną wolę Wszechmocnego? Drama nawet nie ma określonego systemu wartości, gdyż można w niej znaleźć po trochu wszystkiego – chrześcijaństwa, buddyzmu i szamanizmu, co tylko pasuje w danej chwili.
Obedrzyjmy jednak „Hi Bye, Mama!” z ozdobników i skupmy się na jej kwintesencji – potędze matczynej miłości, która zbliża do siebie światy żywych i martwych, ale co najciekawsze, również wykracza poza więzy krwi… Jest to drama bez czarnych charakterów z wieloma naprawdę świetnymi postaciami żeńskimi! Najbardziej intrygująca z nich jest bardzo chłodna, ostrożna w obyciu Oh Min Jung, po której można by się spodziewać (według stereotypów…) wszystkich tych rzeczy, o których właśnie plotkują mamuśki z przedszkola, do którego chodzi Seo Woo. „Hi Bye, Mama!” przełamuje stereotypy z innych dram, nie wartościując, kto jest lepszą „matką” ani która z nich tą „właściwą”, dlatego dylemat, gdzie leży to właściwe miejsce Yoo Ri jest praktycznie nie do rozstrzygnięcia. Poza tym nie spodziewałam się takiej sympatii głównej bohaterki wobec Min Jung… Ona sama oczekiwała, że będzie oskarżana o „kradzież” Kang Hwy i Seo Woo, ale Cha Yoo Ri okazuje się być wyzbyta samolubstwa, natomiast Oh Min Jung przypomina widzom, jak bardzo powierzchownie oceniamy innych ludzi.
Dodać do tego wszystkiego Go Hyun Jung jako najszczerszą, najwaleczniejszą dramową przyjaciółkę i mamy trio bohaterek, których nieoczekiwanie rozwijająca się przyjaźń jest dla mnie jednym z najjaśniejszych punktów „Hi Bye, Mama!”. Na deser jest jeszcze Kim Mi Kyung, która po raz kolejny w karierze mistrzowsko wciela się w zdystansowaną, nieco oschłą matkę głównej bohaterki, która jednak chowa wielkie serce i dostarcza najbardziej emocjonalnych momentów. Na tym tle postacie męskie w tej dramie po prostu bledną… Dochodzę jednak do wniosku, że dano Lee Kyu Hyungowi najtrudniejszą i w konsekwencji najbardziej niewdzięczną rolę, gdyż nieważne, co by zrobił Jo Kang Hwa, i tak będzie krytykowany za trzymanie strony Yoo Ri albo Min Jung. Poza tym jako mąż będzie zawsze w cieniu dziecka…
Ostatecznie uważam, że „Hi Bye, Mama!” jest nie tyle dramą gloryfikującą potęgę matczynej miłości, ale tak naprawdę pokazującą, jak ważne jest przerobienie osobistej traumy i ruszenie z miejsca. Wszyscy bliscy Cha Yoo Ri z powodu jej nagłego odejścia nie mogli się do końca pozbierać przez kolejnych pięć lat, dlatego jej powrót był okazją do domknięcia wątków, a także do jej własnego pogodzenia się z rozłąką, co przecież trzymało ją przez cały czas jako duch na ziemskim padole. To wszystko brzmi naprawdę pięknie, ale „Hi Bye, Mama!” będzie jedną z tych dram, które zachwycą co wrażliwszych, natomiast reszta może być nieco bardziej krytyczna wobec tej ckliwości właśnie, nierównego tempa fabuły i zdawaniu się na przypadki.
Ocena:
Fabuła – 7/10
Kwestie techniczne – 7/10
Aktorstwo – 7/10
Wartość rozrywki – 7/10
Średnia – 7/10
Obejrzałem i tak szczerze, nie mam pojęcia jaki sens był tej dramy. Spoilerami rzucać nie chcę, więc nie powiem dlaczego tak myślę :) Kim Tae Hee pamiętam tylko z Stairway to heaven i dziwnie było widzieć ją w raczej pozytywnej roli. Corssover z Oh my ghostess też był nie potrzebny bo tylko namieszał mi w głowie co do zdolnościu duchów, ale tam przeżyłem spokojnie. Ogólnie dramę da się obejrzeć, ale podczas jakiegoś sezonu ogórkowego.
PolubieniePolubienie
KTH momentami BARDZO przypominała mi Lee Seol z ” My Princess” – strojem, zachowaniem, a jednocześnie tak bardzo się od niej róźniła.
Powiedzmy sobie otwarcie, Rain ma niezłe ciacho za żonę, na ddatek KTH sama jest matką 2 dziewczynek, co ,moim zdaniem, pozwoliło jej wyśmienicie wcielić się w rolę
PolubieniePolubienie
Dramy nie oglądałam, ale pewnie dobrze domyślam się, że po 49 dniach z główną bohaterką dzieje się to samo, co z bohaterką „49 days”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Drama własnie dziś wbiła na Netfix, także zdecydowanie obejrzę, bo jednak to taka drama, o której już od dawna marzyłam. Cieszę się, że masz o niej dobre zdanie, bo jednak będzie mi łatwiej do niej usiąść.
PolubieniePolubienie