Podsumowanie 14-tej edycji Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków

Jak już iść, to na całość, dlatego w przeciągu trochę ponad miesiąca wzięłam udział nie tylko w Warsaw Korean Film Festival i Nowych Horyzontach, ale również Pięciu Smakach, które od 2016 roku były dla mnie obowiązkową wycieczką każdego listopada do Warszawy. W zeszłym roku musiałam zrezygnować z podróży w ostatniej chwili z powodów osobistych, dlatego ten stał się wyjątkowy, nie tylko ze względu na specyfikę organizacji takich wydarzeń online.

Coś, co się zaczęło pod koniec października w czterech ścianach mojego mieszkania w dresie, z wywalonymi na stół nogami i piwem w ręce, stopniowo zaczęło się rozprzestrzeniać niczym plotka i już przy trzecim festiwalu z rzędu miałam wypełniony kalendarz z kim danego dnia oglądam film, w czyim domu i który tytuł dokładnie, aby dopasować się do preferencji różnych ludzi. 14. edycja Pięciu Smaków miała miejsce na przestrzeni aż dwunastu dni od 25 listopada do 6 grudnia. W porównaniu do Nowych Horyzontów nie było żadnych ograniczeń i można było w tym czasie obejrzeć każdy film z programu tyle razy, ile się chciało.

Jednak paradoksalnie nie miałam na to aż takiego parcia… Niby przez lata żałowałam, że było to fizycznie niemożliwe, aby obejrzeć każdy film z programu, zważywszy na jego ułożenie, tylko dwa seanse każdego tytułu i po prostu logistykę przemieszczania się między Muranowem a Pałacem Kultury, lecz kiedy po raz pierwszy wszystko stało się do zrobienia, nie skorzystałam z tej szansy. Jedna sprawa to lekkie zmęczenie po maratonie na Nowych Horyzontach. Druga – wspomniane spotkania ze znajomymi, przez które nie leżałam przed telewizorem od rana do wieczora. Doszłam do wniosku, że fajnie jest się zanurzać we własnym hobby bez pamięci, ale jeszcze fajniej jest dzielić się nim z innymi.

Tegoroczne Pięć Smaków w myśl festiwalu w swoich czterech kątach starało się jak najbardziej przybliżyć swoim widzom Azję na różne sposoby. Sekcja Podróż do Azji skupiała się na filmach rozgrywające się w dalekich zakątkach tego kontynentu; Kino ze smakiem oferowało prawdziwy foodporn na ekranie, który organizatorzy starali się „załagodzić” całą ofertą gastronomiczną dostępną na terenie Warszawy. Cóż, mi zostało tylko odświeżenie swoich umiejętności zwijania kimbapu i pieczenie serników do podania z kawusią, aby oglądanie „Bento Harassment” (2019, reż. Tsukamoto Renpei) lub „Kamome Diner” (2006, reż. Ogigami Naoko) nie było walką z burczeniem brzucha…

„Kamome Diner” (2006, reż. Ogigami Naoko)

Jeśli chodzi o wielokrotnie wspominane przeze mnie koreańskie tytuły na tegorocznych Pięciu Smakach, interesująco było podzielić się nimi z moimi znajomymi, gdyż większość tych filmów widziałam już wcześniej. Mieli najróżniejsze reakcje, nie zawsze takie, których oczekiwałam, ale też dla mnie samej ponowne obejrzenie na przykład „A Hard Day” (2014, reż. Kim Sung Hun) po tylu latach było inne niż pamiętałam. Patrząc na to wszystko z perspektywy tygodnia, odkąd zakończył się festiwal, ostatecznie zabrakło mi odkrycia jakiejś nowej perełki koreańskiego kina, której bym się nie spodziewała. Ciekawe jakby to wyglądało, gdybym nie widziała wcześniej „Beasts Clawing at Straws” (2020, reż. Kim Yong Hun)? Highlightem pozostaje zatem „Beauty Water” (2020, reż. Jo Kyung Hun), głównie dlatego, że nie miałam wiele w życiu do czynienia z koreańską animacją.

Moje top 3 filmów z tegorocznego festiwalu jest jednak zgoła inne… Podeszłam do „Rom” (2019, Trần Thanh Huy) bez czytania nawet opisów i byłam po prostu zachwycona energią tego filmu i zdjęciami tworzącymi bardzo wciągający dramat kryminalny,

a skoro już mowa o tym gatunku, po raz kolejny zaimponował mi w swojej roli Yakusho Koji, w tym roku w „Under the Open Sky” (2020, reż. Nishikawa Miwa),

a także ciekawie było dla mnie obejrzeć „One Night” (2019, reż. Shiraishi Kazuya) i odkryć kolejną stronę reżysera, którego pamiętam ostatnio z yakuza movie „The Blood of Wolves”.

Wychodzi na to, że w tym roku japońskie filmy przypadły mi najbardziej do gustu, chociaż Pięć Smaków pozostawiły mi kilka żywych wspomnień, nawet jeśli obejrzałam dokładnie tylko 28 tytułów z programu. Wspomniany Shiraishi Kazuya jest jednym z tych twórców, których poznałam na poprzednich edycjach i od tamtego czasu z przyjemnością do nich wracam. Podobnie mam z Joko Anwarem z Indonezji. Widziałam już na początku tego roku jego adaptację komiksu o super-bohaterach „Gundala” oraz horror „Impetigore”, dlatego nie oglądałam ich drugi raz, mimo to z uśmiechem skwitowałam ich inkluzję w programie.

W kwietniu pisałam już o mojej słabości do „ładnych” wizualnie filmów, dlatego z przyjemnością stawiam „Daughters” (2020, reż. Hajime Tsuda) obok równie pięknych filmów Nakashimy Tetsuyi czy Ninagawy Miki. To samo można powiedzieć o „He Serves Fish, She Eats Flower” z antologii HBO, „Food Lore” – foodporn w takiej oprawie wizualnej nabiera na mocy.

„Wisdom Tooth” (2019, reż. Liang Ming) wpisuje się w intrygujący rodzaj chińskiego noir w stylu Jia Zhangke, a z kolei „Gully Boy” (2019, reż. Zoya Akhtar) żartobliwie opisałam komuś jako hinduskie „Step Up” z rapem, odpowiadając czy to taka „8 Mila”, niemniej przy mojej znikomej znajomości Bollywoodu to było poniekąd szokujące doświadczenie, aby obejrzeć film, który nie wpisuje się w stereotypy tego kina, jakie mamy w swoich głowach. Z drugiej strony, hongkońskie „Trivisa” lub „A Witness Out of Blue” wręcz nostalgicznie przypomniały mi o cechach charakterystycznych tamtego kina.

Mogłabym rzucać więcej takich pojedynczych myśli, gdyż nie jestem w stanie stworzyć „rzetelnego” podsumowania, które oceniałoby każdą z sekcji albo tworzyło ranking. Zresztą to nie ma sensu, gdyż co wziąć za główne kryterium oceny przy tak niesamowicie różnorodnym zbiorze filmów z całej Azji? Dlatego zresztą polecam Pięć Smaków tak ogólnie – dla egzotycznych wrażeń, poszerzania horyzontów i po prostu zabawy przy horrorach i filmach akcji, które na innych festiwalach są w zdecydowanej mniejszości.

1 Comment

  1. Dzięki regularnym odwiedzinom na tej stronie, skorzystałam z okazji i pierwszy raz „byłam” na festiwalu filmowym 5 Smaków. Format domowy z nogami na ławie z piwem w ręku bardzo mi odpowiadał, obsługa festiwalu tak przyjazna nowicjuszom i mniej biegłym. Nie ma żadnego doświadczenia festiwalowego stacjonarnego ani online, dla mnie 5Smaków z podcastami, czerwonym dywanem i wywiadami z twórcami filmów był rewelacyjny. Filmy świetne i mam swoje perełki ( POD OTWARTYM NIEBEM, JEDNA NOC), poza wymienionymi wyżej SUK SUK, delikatny i czuły film o starości, której towarzyszą kolejne wyrzeczenia. JALLIKATTU to hipnotyczny koncert dźwiękowo wizualny. CIĘŻKI DZIEŃ i BESTIE NA KRAWĘDZI dobra rozrywka i wytchnienie po ciężkim PROCH i PYŁ. MIKROSIEDLISKO siedzi dalej we mnie, Miso (świetnie zagrana przez Esom) targa emocjami, bo można się wściec na jej „niezaradność”, na stawianie przyjaciół pod murem ( ale co ich sprawdzi lepiej) na nierezygnowanie z „używek”. Mnie „wkurzała” jej dobroć, jej nieocenianie, ciepłe gesty i czułe pożegnania, bo po odrzuceniu wszystkiego co wydaje się niezbędne, stać ją na to. Dzięki za polecenie i wszystkie recenzje.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.